_________________________
Czytając słuchaj One Direction - Moments
Kolejne piątkowe popołudnie. Piąta szesnaście wszedł do domu jak gdyby nigdy nic. Jak zwykle zrzucił niedbale buty, zahaczając nimi o ścianę, torbę rzucił na pufę. Biedna znów będzie tak leżała do poniedziałku, chyba, że pod wieczór zaniosę ją do jego pokoju pytając ‘jak się czujesz?’. Robiłam to już z przyzwyczajenia nie oczekując odpowiedzi, wiedziałam, że jego stan emocjonalny raczkuje, a on sam jest jak liść na wietrze, chwila i już go nie ma. Ba, wcale go nie było, czasami wynurzył się ze swojej norki, pieszczotliwie nazywanej pokojem, by zajrzeć do lodówki bądź skorzystać z toalety. Takie proste, najpotrzebniejsze aspirację.
Matka również przyzwyczaiła się do takiego zachowania. Żal mi się robił, gdy na nią patrzałam, wiedziałam, że płaczę po kątach, ale każdy z nas pogodził się z tym, że już go nie odzyskamy. Nie będzie tym samym Liamem Jamesem Paynem, nikt nie był w stanie mu pomóc, nawet ja. Osoba, której zawsze ufał, powierzał swoje największe tajemnicę, przemyślenia…
Tym razem znów siedział zamknięty w czterech ścianach, z nogami na ścianie, zwisając głową z jednej strony łóżka. Wzrok tępo wbity w szary sufit, który przed kilkoma laty był jeszcze śnieżnobiały.
O czym myślał? Głupie pytanie, które co rusz plątało się po mojej głowie. Dobrze wiedziałam, że myśli o niej. To właśnie przez nią oddalił się ode mnie. Nie mówił mi tak wiele, mając swojego osobistego, nowego powiernika serca, który odszedł.
Po podłodze porozrzucane kartki, pokreślone zapiski i przemyślenia.
- I wanna be with you, I wanna feel your love – przeczytałam na głos zbierając je kolejno.
- Odłóż to – usłyszałam zmęczony i zobojętniały głos. Usiadłam na brzegu łóżka odgarniając czuprynę z jego oczu. Jego powieki nawet nie zadrżały, ciągle wpatrzony w jeden punkt.
- Liam musisz trochę wyjść do ludzi, bo się od Ciebie odsuną wszyscy.. – złapałam powietrze jakby te słowa były czymś za co mógłby się obrazić, uderzyć mnie lub wyzywać.
Patrząc w jego oczy odczuwało się smutek, żal i winę. Obwiniał się mimo, że nie miał powodu. Obwiniał się za jedną głupią rozmowę. Te dziesięć minut wyrwane z życia znam na pamięć.
Liam podekscytowany chodził po domu co chwila poprawiając swoje figurki na półce. Czekałam tylko aż któryś z Buzz’ów Astralów powie mu, że ma już dosyć i zadzwoni na policję oskarżając młodego Payne o molestowanie seksualne.
- Nie nazywaj mnie głupkiem, nawet jeśli masz na myśli, że jestem tylko Twój – zaśmiał się do słuchawki przeglądając się w lustrze.
Pokręciłam jedynie głową sama uśmiechając się pod nosem.
- Ruth spadaj stąd, TV już dawno było zajęte – machnął ręką przeganiając mnie.
Kopnęłam go w nogę na co się wykrzywił. Czekałam na jakiekolwiek skarcenie ze strony brata, lecz jego twarz zbledła, nerwowo zagryzł wargę.
- Skarbie? – szepnął do słuchawki przerażony.
Podciągnęłam się do pozycji siedzącej przyglądając się jego nerwowym ruchom. Nie zakładając kurtki, wskoczył w buty wybiegając z domu. Zrobiłam to samo, goniąc go i nie wiedząc co się dzieje. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Karetka na pasach, kałuża krwi, wybita szyba w aucie i Liam klęczący przy zwłokach, ściskający nerwowo zakrwawioną dłoń. Nawet do niego nie podeszłam dając kilka kroków w tył i upadając na trawę.
Nawet mi było trudno ułożyć sobie to wszystko mimo, że minęło już tyle tygodni. Śmierć ukochanej mojego brata. Ich miłość.. to nie było zwykłe zauroczenie, jaka nastoletnia para układa plany na przyszłość, odlicza kiedy będą mogli starać się o dzieci, która para zaczyna odkładać pieniądze na wspólny dom już, teraz, kilka lat przed podjęciem jakichkolwiek decyzji dotyczących ślubu?
- I cannot hide this even though I try – szepnął wypuszczając powietrze. – Wyjdź stąd.
Wyszłam zbierając kolejne kartki, zostawiając kilka w jego pokoju. Niektóre były pogniecione, inne podarte na części.
Usiadłam na dywanie w salonie układając je wokół siebie.
- Moment in time is breathing for this.. – przeczytałam odsuwając na bok niektóre partię. – If we could only turn back time.
Chwyciłam długopis notując wszystko na oddzielnej kartce, by wyglądało to przejrzyście i łatwiej można było ułożyć tekst. Liam uwielbiał pisać wiersze, czasami przygrywał do nich na gitarze i tak powstawały piosenki. Piosenki dedykowane jej.
W całym domu rozbrzmiał głos spikera. Ojciec znów oglądał swój ulubiony program, w którym ludzie rozmawiali o swoich problemach, chorobach czy tym co ich trapi, gdy nagle usłyszałam zapowiedź rozmowy, dziewczyna bita przez ojca, jej wypowiedź notowana przeze mnie nieumyślnie.
- Głos jest sparaliżowany, próbuje krzyczeć, ale jest mi tak ciężko, a łzy lecą ciurkiem po mojej twarzy – tu zawiesza głos i słychać reklamy.
Westchnęłam ciężko. Tak samo mógł się teraz czuć. Jego zamknięcie się w sobie było wyrazem buntu, krzyku, prośby o pomoc. Tak samo o pomoc prosiła dziewczyna, która pojawiła się w programie.
- Ruth uciekaj z tego dywanu, chcę odkurzyć – matka przegoniła mnie kując rurą od odkurzacza.
Zebrałam wszystko i przeniosłam się do przedpokoju, biorąc ze sobą telefon domowy, wykrając numer starszej siostry. Odebrała po kilku połączeniach, w słuchawce słychać było zmęczony głos studentki i pracownicy Mc Donalda.
- Potrzebuje Twojej pomocy – rzuciłam na wstępie czytając jej część zwrotki.
Po drugiej stronie usłyszałam głośne ‘hm’.
- Zmień początek, zamknięte drzwi to raczej prywatność a nie chęć obniesienia się swoją miłością przed całym światem.
Przekreśliłam trzy zwrotki na szybkiego wymyślając słowa.
- Zatrzaśnij drzwi, włącz światło..
- Wyłącz – poprawiła mnie szybko.
- Wyłącz światło… - w ręce wpadła mi kartka, którą znalazłam jako pierwszą. Dopisałam słowa, czytając je potem siostrze. Dzięki jej pomocy napisałam pierwszą zwrotkę.
Wróciłam z zapiskiem do pokoju brata przysiadając na podłodze, głowę opierając o łóżko. Zerknął na kartkę i momentalnie rzucił się na drugą stronę łóżka. Zignorowałam go czytając na głos.
- Zatrzaśnij drzwi, wyłącz światło
Chcę być z tobą
Chcę poczuć twoją miłość
Chcę leżeć obok ciebie
Nie mogę tego ukrywać, chociażbym chcia
Serce bije mocniej
Czas mi ucieka
Drżące ręce dotykają skóry
To sprawia, że jest trudniej
I łzy spływają po mojej twarzy – wyrecytowałam jednym tchem czekając na jego reakcję, która nie nadchodziła. Spojrzałam w stronę Liama zszokowana widokiem. Jedną dłonią przyciskał do siebie poduszkę, drugą, zaciśniętą do siebie wciskał do ust, kąsając zębami, powstrzymując szloch i łzy.
Wstałam chcąc przytulić go, pokazać mu swoje wsparcie, lecz odsunął się ode mnie wskazując drzwi. Skopał z łóżka kolejne kartki, które zebrałam mając nadzieję, że jakoś mi pomogą.
Po kilku godzinach siedzenia nad tekstem, zapisanym refrenem przez Liama i drugą zwrotką, którą cudem udało mi się wymyśleć usłyszałam skrzypienie drzwi, potem kolejne. Wychyliłam się, by zobaczyć co robi. Wyszedł na chwilę z pokoju, po czym do niego wrócił ze spuszczoną głową. Pokręciłam swoją zrezygnowana. Wracając do czasów, gdy był szczęśliwy, gdy grał w piłkę na ulicy odbijając ją o blok z kolegami, kiedy dziewczyny skakały z krawężnika na jego plecy wywracając się z nim na trawę. Był pełen życia, szczęśliwy..
Wróciłam do jego pokoju. Leżał z głową wbitą w poduszkę. Zrzuciłam kilka starych ciuchów, JEJ ciuchów na podłogę. Przeczytałam tekst. Nawet się nie ruszył. Szturchnęłam go lekko już zdenerwowana. Na jego ręce świeciła krew. Żyletką wyryte ich inicjały i data poznania.
- Liam co Ty wyprawiasz – zerwałam się rzucając wszystko na bok. – Wiem, że to miesiąc od jej śmierci, ale Liam – obróciłam go na plecy. – LIAM! Liam? Lia..
- Przyduszenie, niedotlenienie mózgu, czy jak kto woli. Samobójstwo – skwitował lekarz stojąc w drzwiach. W uszach bębniły mi słowa piosenki wypowiadane jego głosem, lekko zagłuszane szlochem matki i nerwowym oddechem ojca. Nie potrafiłam płakać, oni tego nie rozumieli, ja rozumiałam. Tam czuł się lepiej. Tam miał ją. Kochał, wielbił i szanował. Potrzebował jak tlenu, który sobie odebrał tak, jak odebrano mu ją.
Na pogrzebie jego przyjaciele przeczytali piosenkę. Nie byłam w stanie zrobić tego samodzielnie, cały czas ściskałam ramię czytającego Louisa. Z racji rodziców przed wszystkim wyprawione zostało ich wesele, nie obchodzone hucznie, odprawione tylko z racji tego, by mogli spoczywać obok siebie, tak jak chcieli zawsze, przez całe życie razem. Moim prezentem ślubnym, było wypisanie na ich grobie refrenu piosenki, który całkowicie został napisany przez Liama. Przepełniony wszystkimi emocjami, które męczyły go przez cały miesiąc od jej śmierci. Sto dwadzieścia dziewięć liter, trzydzieści cztery słowa, dwójka nastolatków, jedna miłość, jedno życie.
na początku nie rozumiałam o co chodzi ale później jak poczytałam dłużej to już zrozumiałam piękny piękny piękny i jeszcze raz piękny
OdpowiedzUsuńPiękny aż się poryczałam... Pisz takich więcej
OdpowiedzUsuńDarcy xxx