wtorek, 29 stycznia 2013

Larry (kawałek +18)

To jest genialne! Przez cały czas jak to czytałam miałam rękę na sercu to taaaaakie piękne :')

link do oryginału: http://wecantfightthis.tumblr.com/post/26619224847/01-larry-psycho-love_

ps.: Zaczynam teraz spam przeczytanymi bromancami XD
_________________________________________________________________

Larry || Psycho Love
Tytuł: Psycho Love (Obsesyjna miłość)
Bohaterowie: Louis Tomlinson i Harry Styles oraz Niall Horan, Liam Payne i Zayn Malik - postacie drugoplanowe
Gatunek: bromance
Ilość słów: 3511
Opis: Louis zostaje zmuszony do pójścia do psychologa przez Simon’a, który jako jedyny wie o odmienności chłopaka i fakcie, że przez to ma on problemy sam ze sobą. Po kilku wizytach Lou dostrzega, że nie umie powstrzymać uczucia, jakim darzy jednego z członków zespołu. Wtedy zauważa, że ograniczenia jakie sobie postawił, zostaną złamane pewnego dnia i to już niedługo.
Inspiracja: Super Psycho Love : Simon Curtis
  
„Kiedy zauważyłeś, że jesteś w nim zakochany?”
„Uh… Trudne pytanie. Tak naprawdę to nie jestem pewien. To chyba była miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie rozmawialiśmy dłużej niż kilka minut, więc myślałem, że to tylko zauroczenie. Nie znałem go. Wiedziałem tylko, jak ma na imię. Nie przeszkadzało mi to jednak w patrzeniu na niego.”
„Jaki był moment przełomowy, który to zmienił? Kiedy staliście się najlepszymi przyjaciółmi?”
„Niemal od razu, gdy trafiliśmy do jednego zespołu. Jest też pozostała trójka, ale z nimi nie nawiązałem takiej więzi. Oni są dla mnie po prostu przyjaciółmi. On to ukochany i brat w jednym.”
„Rozumiem. Czy on podziela to uczucie? Rozmawialiście o tym?”
„Hahaha. Chyba żartujesz. Miałbym mu powiedzieć i zaryzykować naszą przyjaźń? Jestem z nim za blisko, bym mógł to powiedzieć. Potrzebuję tego. Nie mogę go stracić, nawet jeśli jestem dla niego tylko i wyłącznie przyjacielem. Ale… Czasami… Czasami mam wrażenie, że czuje do mnie to samo. Może po prostu tak bardzo tego chcę, że sobie to wmawiam, ale nie wiem…”
„Kontynuuj. Wierz mi, iż to ci pomoże. Wygadanie się komuś nieznajomemu i zasięgnięcie u tej osoby porady jest z reguły bardziej pomocne niż rozmowa z najlepszym przyjacielem.”
„Dobrze. A więc. Czasami wydaje mi się, jakby patrzył na mnie jakoś tak… inaczej. Jakby dotykał mnie i mówił do mnie inaczej. Nawet jego uśmiech wydaje się być inny. Tylko w stosunku do mnie. Ale to na pewno tylko moja wyobraźnia. Nie mógłby mnie pokochać, bo jest hetero.”
„To dlatego się tniesz?”
„Wcale się nie…”
„Nie udawaj. Mnie się nie da oszukać. Dlatego wybrano mnie na twojego psychologa. Doszukam się wszystkiego. Mnie nie umknie nawet najmniejszy szczegół. Pamiętaj – mnie mówi się tylko prawdę.”
„Eh… No dobrze. Postaram się pamiętać. I tak, tnę się. Co z tego? Mam dalej opowiadać o swoich uczuciach do własnego przyjaciela czy o tym? To wszystko… To za dużo jak dla mnie…”
„W takim razie… wróćmy do niego.”
To była moja pierwsza wizyta u psychologa. Nigdy nie sądziłem, że to się tak skończy. Nikt nie miał się dowiedzieć o moich problemach. Wpadłem przez własną głupotę. Tego jednego dnia nie zamknąłem drzwi do łazienki. Liam wszedł i zobaczył mnie tnącego się ze łzami w oczach, wpatrzonego w zdjęcie Harry’ego. Jedno z wielu, jakie miałem. To był mój mechanizm obronny. Patrzenie na zdjęcia było jedną z reguł, które sobie ustanowiłem.
Zasada numer jeden. Według niej nie mogłem dotknąć go więcej niż dwa razy dziwnie. Dopuszczalne było jedno dodatkowe muśnięcie dłońmi, jeśli mieliśmy tego dnia wywiad.
Następna określała, ile razy mogę na niego spojrzeć. Na wywiadach musiałem unikać jego wzroku. Podczas koncertów dopuszczałem się jednego spojrzenia na każdą piosenkę. Jeśli nie miał na sobie koszulki mogłem patrzeć na niego tylko przez pięć minut, ale jeśli brakowało mu jeszcze jakieś części garderoby, spuszczałem wzrok. To głównie przez to robiłem tyle zdjęć. Na fotografie mogłem patrzeć ile chciałem.
Według kolejnej jeśli przytuliłem go bądź wyczerpałem limit dotknięć na dzień, nie mogłem przebywać bliżej niego niż na dwa kroki. Wyjątkiem było pozowanie do zdjęć, ale wtedy starałem się ustawić tak, by być jak najdalej.
Ostatnia zasada – kara. Jeśli złamałem, którąś regułę, musiałem naciąć, chociażby nieznacznie, swoje jasne i delikatne nadgarstki. Krew była jak odkupienie. Powstrzymywała wszystkie złe czy brudne myśli, jakie miałem o Harrym.
W moich wyobrażeniach wił się z przyjemności pode mną, wykrzykiwał moje imię. Wszystko było idealnie, ale potem zawsze wykonywałem za mocne pchnięcie i przyjemność dla Hazzy zmieniała się w ból, ale ja nie umiałem przestać. To było jak koszmar, który powtarzał się, gdy tylko przekroczyłem granicę. Jego dłonie zaciskające się na pościeli. Łzy spływające po policzkach…
Moje fantazje o nim były pełnie pożądania. Zachowywałem się brutalnie - jak nie ja. Ale od kiedy go poznałem i pokochałem moje zachowanie zmieniło się diametralnie. Z każdym dniem stawałem się coraz bardziej zamknięty w sobie. Z beztroskiej osoby stałem się  cichy i zamknięty w swoim świecie fantazji.
Przejechałem ręką po nadgarstku, na którym widniały drobne blizny. Najświeższa wciąż bolała, kiedy jej dotykałem. Wziąłem głęboki wdech. To ona była powodem moich wizyt u psychologa. To wtedy zostałem po raz pierwszy przyłapany. Po raz pierwszy nie zamknąłem drzwi… Cały czas się o to obwiniałem. Gdybym był mądrzejszy, nikt by nie wiedział i nie musiałbym teraz rozmawiać o swoich problemach z zupełnie obcym dla mnie facetem.
Ciąłem się. Co z tego? Wiele osób to robi. Nie jestem jedyny. Oni nie rozumieją, że to jedyny sposób bym przestał myśleć o nim. To było silniejsze ode mnie. Nie chciałem, żeby moja podświadomość przejęła kontrolę. Gdy tylko myślałem o nim chwilę dłużej…
Moje fantazje o nim nie były kolorowe i słodkie, tylko brutalne.
Tyle razy wyobrażałem sobie, jak zadaję mu ból i podobało mi się to. Nie chciałem, żeby tak było. Nie mogłem znieść tego, a jednak nie umiałem się też powstrzymać przed takimi myślami. To jakby druga osoba przejmowała nade mną kontrolę.
- Loueh! – Dobiegł mnie głos, należący do daddy direction. – Rusz swój zacny tyłek. Zaraz wchodzimy na scenę, więc weź się w garść, dobrze?
- Mhm – mruknąłem w odpowiedzi, a on spiorunował mnie wzrokiem. – Wiem, jak mam się zachowywać. Nikt nie zauważy.
- Dobrze je zakryłeś? – spytał, podchodząc do mnie i łapiąc za nadgarstki. Pokiwałem głową pokazując mu ręce. - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Pomogę ci. Tylko powiedz. Znam cię lepiej niż psycholog. Wiem, jaki jesteś naprawdę.
„Nic o mnie nie wiesz, Liam”, pomyślałem, ale słowa nie opuściły moich ust. „Nikt mnie nie zna i nigdy tak się nie stanie”.
- Dziękuję, ale dam radę – powiedziałem, wymuszając uśmiech. – Sam zajmę się własnymi problemami. Nie chcę, żeby ktokolwiek się o mnie martwił.
- Wszyscy się martwimy, bo cię kochamy. Jesteś naszym bratem. Nieważne, że nie mamy jednej matki czy ojca. Łączy nas silniejsza więź niż to. Nigdy cię nie zostawimy, dlatego powinieneś pomyśleć nad tym, by powiedzieć reszcie…
- Nie. Nie mogę, Li. To nie takie proste.
Payne otwierał już usta, by coś dodać, jednak głos naszego menadżera mu przeszkodził. Czas wejść na scenę i rozpocząć koncert. Czas udać, że wszystko jest tak, jak było na początku. Nic się nie zmieniło. Nic oprócz moich uczuć…

**

„Powiedz mi, Lou…”
„Przecież cały czas mówię. Czego jeszcze pan ode mnie oczekuje?”
„Współpracy.”
„Czy to nie za wiele? Współpraca z lekarzami nie leży w mojej naturze…”
„Nie jestem lekarzem. Jestem psychologiem.”
„Żadna różnica. Obydwa zawody są mało wdzięczne. Kłamanie i omamianie ludzi to dla was chleb powszedni.”
„Nie, Louis. Próbuję ci pomóc. Przez swój upór i głupotę nie chcesz się otworzyć, bo myślisz, że nikt nie może dla ciebie czegoś zrobić. Mylisz się.”
„To pan się myli. Ja nie potrzebuje pomocy. Mam swoje zasady, których staram się trzymać, by nie stała się mu krzywda, a pan wszystkie moje wysiłki chce zniszczyć. Nie mogę sobie pozwolić na zmianę.”
„Zasady?”
To w czasie tej wizyty wpadłem. Dosłownie. Ten przeklęty psycholog od siedmiu boleści wyłapał to słowo, którego nie powinien. Druga wizyta i już pierwszy błąd.
Powiedziałem mu o moich „zasadach”. Nie zrobił nic. Po prostu słuchał i kiwał głową. Byłem mu obojętny. Jemu wyłącznie chodziło o zarobienie pieniędzy. Nie chciał nikomu pomagać. Jaki był sens w tym, że mu opowiadam o czymś, a jego to w ogóle nie obchodzi.
Wszystko powoli się sypało. Zaczynałem rozważać odejście z zespołu. Nie jestem im potrzebny. Tylko zawadzam. Liam za bardzo przejmuje się mną od czasu, gdy się dowiedział, zamiast skupić się na sobie i swojej rodzinie oraz dziewczynie, z którą nie widział się od dawna. Nienawidziłem gdy ktoś się przejmował mną bardziej niż powinien. To moje życie.
Nie chciałem, by ktokolwiek się mieszał w moje sprawy. Sam umiałem się zająć swoim bólem. Spojrzałem na zdjęcie Harryego, które zrobiłem jakiś czas temu. Chowałem je pod poduszką, by nikt inny go nie widział. Styles był na nim prawie nagi. Jedyna rzecz, która zakrywała jego męskość to ręcznik. Dopiero wyszedł spod prysznica i przecierał oczy, gdy zrobiłem mu to zdjęcie z ukrycia. Woda kapała z jego kręconych włosów i spływała po nagrzanym ciele.
Przygryzłem dolną wargę, próbując uspokoić bicie serca. Nagle zerwałem się i rzuciłem do szafki nocnej, która stała tuż przy moim łóżku. Wysunąłem wszystkie trzy szuflady. Były pełne zdjęć, na których znajdował się Harry. Zacząłem je przeszukiwać. Dłonie mi drżały.
- Gdzie jest to przeklęte zdjęcie?!
Serce biło mi niesamowicie szybko. Co jeśli je zgubiłem? To było pierwsze… Nasze pierwsze… Nie mogłem go zgubić. Musiało tu gdzieś być. Musiało.
- Cholera – przekląłem cicho pod nosem. Już traciłem nadzieję, gdy nagle jedno zdjęcie rzuciło mi się w oczy. Szybko po nie sięgnąłem, po czym z ulgą mocno przycisnąłem je do swojej klatki piersiowej. – Jest.
Odetchnąłem głęboko, zamykając oczy. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym je zgubił. To zdjęcie było dla mnie najważniejsze. Ja i Harry. Byliśmy na nim razem. To było pierwsze wspólne zdjęcie, jakie nam zrobiono. Dzień, w którym dowiedzieliśmy się, że przechodzimy dalej jako grupa. Pamiętam to, jakby wydarzyło się wczoraj. Wpadłem Harry’emu w ramiona. Byłem taki szczęśliwy. Nie wiedziałem jeszcze, że ten chłopak będzie miał na mnie taki wpływ. Niedługo potem pojawiła się mama Hazzy. Uśmiechnęła się. Spytała czy może zrobić nam wspólne zdjęcie. Jej syn objął mnie ramieniem i uśmiechnął się. Odwzajemniłem ten gest, a moje serce ścisnęło się. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że może go kocham.
Kocham go jak szalony. To wszystko przez niego. To przez niego!
Rzuciłem się na łóżko, a z mojego gardła wydobyło się coś na kształt warknięcia, jakie wydaje pies. Ścisnąłem zdjęcie w dłoni. Zacisnąłem powieki – nie chciałem płakać. Nie znowu. Nie przez niego. Świadomość tego, że nigdy nie będzie mój tak cholernie bolała…
- Wszystko w porządku, Boo Bear?
Wiedziałem kto to, ale nie umiałem przestać. Łzy płynęły po moich policzkach, mocząc poduszkę. Zacisnąłem palce wolnej dłoni na pościeli. Jego ciepła ręką znalazła się na moich plecach, którą tak kojąco je gładził. Czułem jak zapadam się coraz bardziej w błogostan z każdą chwilą. Nic mnie już nie obchodziło.
Nawet jeśli zobaczy to zdjęcie. Co z tego?

**

„Zdjęcia… Ciekawe. Ile ich masz?”
„Nie wiem. Około dwustu jest… Może więcej. Nie liczyłem.”
„Nie wierzę ci, Lou.”
„Ech. No dobra. Naprawdę chce pan wiedzieć? Jest ich dokładnie 269…”
„No to rzeczywiście. Jak ty to ujmujesz? „Tylko lekkie zauroczenie”. To ci nie przejdzie. Przez samo wyznaczenia zasad za bardzo się zaangażowałeś. Wydaje ci się, że dzięki nim masz go na dystans, ale tak naprawdę jest zupełnie na odwrót.”
„Nic pan nie wie. Nie rozumie pan tego. To coś czego jeszcze pan nie doświadczył i nigdy się to nie stanie. To tak jakby przy nim odzywała się moja druga osobowość. Przy nim czuję, że tracę kontrolę nad własnym ciałem. Tylko dzięki tym zasadom jeszcze się na niego nie rzuciłem!”
„Może to byłoby lepsze niż trzymanie go na dystans. A przynajmniej próby uczynienia tego. Co jeśli on odwzajemnia twoje uczucie, ale ty jesteś zbyt głupi, żeby zaryzykować. Jesteś tchórzem"

Powoli otworzyłem oczy, czując na ramieniu niewielki ciężar, a zarazem ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Próbowałem poruszyć ręką, ale coś mi przeszkadzało. Przechyliłem lekko głowę i moje serce eksplodowało. Na moim ramieniu spał Harry, który wtulił się w moje ramię, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Uśmiechał się lekko, a w jego policzkach widać było dołeczki. Podniosłem wolną rękę, by odgarnąć mu z oczy loki. Mruknął coś pod nosem, wiercąc się niespokojnie. Wstrzymałem oddech, sztywniejąc. Obudziłem go?
- Lou? – Jego głos był bardziej ochrypły niż zwykle i dużo cichszy. Przetarł zaspane ocz i spojrzał prosto na mnie. – Louis. Jestem głodny. Czy nie czas na kolacje?
- Chyba tak. Chodźmy – powiedziałem miękko, starając się wytrzymać spojrzenie jego zielonych tęczówek. – Zrobię ci coś do jedzenia.
- Zjadłbym naleśniki – oznajmił, posyłając mi szeroki uśmiech, po czym wstał i skierował się na dół do kuchni, a ja podążyłem za nim. Oparł dłonie o blat wysepki i spojrzał na mnie bacznym wzrokiem. – Umiesz robić naleśniki?
- Ja umiem wszystko – odpowiedziałem bardzo pewny siebie. Umiałem gotować i tym podobne, ale naleśniki robiłem tak naprawdę raz w życiu. Nie wiedziałem, jak wyjdą. – Dam radę.
Harry przyglądał się każdemu mojemu ruchowi. Najpierw wyjąłem mąkę, mleko… Wszystko co było potrzebne. Patelkę postawiłem na gazie, po czym zająłem się robieniem masy na naleśniki. Jak dotąd szło mi nieźle. Jednak cała moja pewność siebie uleciała razem z tą masą. Kiedy spróbowałem ją nalać na patelkę, zrobiło się gorzej. Albo nalałem za dużo, albo za mało.
- No w dupę – mruknąłem pod nosem.
- Pomogę ci – powiedział Haz, po czym bez ostrzeżenia przylgnął do moich pleców i złapał za dłonie. Starał się mnie naprowadzić, jak powinienem to wszystko robić. Serce tłukło mi się o żebra, a oddech stał się płytki. W mojej głowie pojawiła się wizja Harry’ego przywiązanego do łóżka moimi szelkami…
Potrząsnąłem głową i w tym momencie zorientowałem się, że usta Hazzy były zbyt blisko moich. Zdecydowanie za blisko. Jego loki łaskotały mnie w policzek. Wziąłem głęboki oddech, gdy jedną dłoń położył na moim biodrze, a drugą wyłączył gaz, po czym ulokował ją na moim brzuchu – tuż pod pępkiem. Odwrócił mnie w soją stronę. Był tak blisko. Jego oddech łaskotał mnie w nos, ponieważ był odrobinę wyższy ode mnie. Podniosłem wzrok i napotkałem jego spojrzenie, które było pełne… miłości? Jego usta były coraz bliżej moich.
- Lou, ja – zaczął lekko drżącym głosem. – Ja tak bardzo… Zależy mi na tobie. Bardziej niż powinno… Widziałem zdjęcie. Też to czujesz, prawda?
- Harry – wyszeptałem, zanim nasze usta się spotkały.
Pocałunek nie był taki, jak sobie wyobrażałem. Był niewinny i spokojny. Przepełniony uczuciem – nie pożądaniem. To nie było jedno z moich chorych wyobrażeń. Wszystko działo się naprawdę. Wszystko wydawało się tak inne…
Nagle pogłębił pocałunek, a jego ręce powędrowały pod moją koszulkę. Moje palce zaczęły rozpinać guziki jego koszuli. Po chwili byliśmy w samych spodniach. Przejechałem paznokciami po jego bladej skórze na plecach. Dało się dokładnie wyczuć mięśnie, które naprężył. Jego jedna ręka powędrowała do paska moich spodni. Szybko go rozpiął i wyjął ze szlufek, rzucając gdzieś w kąt. Kiedy ściągnął ze mnie spodnie, przyległem do niego tak, że przez materiał własnych bokserek czułem jego podbrzusze. Spojrzałem nieznacznie w górę na jego piękną twarz, po czym mój język wtargnął do środka jego ust z taką agresywnością, że Harry przywarł całym ciałem do ściany, a jednak po chwili zarzucił ręce na moją szyję. Zjechałem z dłońmi po jego plecach na pośladki, które ścisnąłem. Wyszeptał moje imię pełnym pożądania głosem i zacieśnił uścisk na mojej szyi. Przesunąłem dłonie na jego uda. Haz zrozumiał aluzje, bo po chwili oplótł mnie nogami w pasie.
- Zabierz mnie do łóżka – wyszeptał, przygryzając płatek mojego ucha, a ja przymknąłem oczy, gdy z mojego gardła wydobył się niemal zwierzęcy dogłos.
Coś we mnie zaskoczyło. Jakiś trybik. Niemal w trybie natychmiastowym znaleźliśmy się w sypialni. Położyłem go na łóżko trochę nazbyt brutalnie, po czym niemal natychmiast przywarłem do jego warg swoimi. Spijałem z nich pocałunki. Po chwili przeniosłem się na jego szyję, majstrując jednocześnie palcami przy gumce jego bokserek. Kreśliłem dłońmi przeróżne wzory na jego torsie, drapiąc go od czasu do czasu. Na szyi widniało już kilka malinek, ale ja nie przestawałem. Jego ciche pojękiwania mnie napędzały. To było takie przyjemne, a zarazem niewłaściwe uczucie. Powinienem być delikatny, ale nie umiałem. Był mój. Nikogo innego. Mój. Chciałem by wszyscy wiedzieli. Każdy musiał zobaczyć to następnego dnia. Uśmiechnąłem się pod nosem, odrywając się od jego szyi z głośnym mlaśnięciem.
- Dalej nie jesteś wystarczająco naznaczony jak dla mnie – mruknąłem do jego ucha, czując jak po jego ciele przebiega dreszcz. Wsunął palce w moje włosy, po czym lekko szarpnął. – Chcę, by każdy widział z daleka, że już do kogoś należysz. – Przejechałem palcami wzdłuż jego torsu, po czym zatrzymałem się na jego członku. Ścisnąłem go, a Haz ponownie jęknął. – Będę cię drapał, aż nie będziesz krwawił, będę się kochał z tobą tak bardzo, że nie będziesz mógł usiąść. Wszyscy mają wiedzieć. – Ponowiłem czynność. Tym razem zacisnąłem palce mocniej niż ostatnio. Harry wysapał moje imię. – Tak. Lubię, gdy wymawiasz moje imię. Szeptaj je, krzycz… Cokolwiek. Po prostu chcę je słyszeć.
- Lou, błagam… - Uniósł biodra, dając mi do zrozumienia, na co czeka. – Louis…
- Czego chcesz? Powiedz to. – przejechałem językiem po malinkach, które zrobiłem, przesuwając dłoń na jego brzuch. Drażniłem się z nim. – Powiedz to, Harreh.
- Pieprz mnie – wyszeptał z pożądaniem. – Pieprz mnie, Loueh.
Nie musiał powtarzać mi dwa razy. Złapałem go za uda i ustawiłem tak, by było mi wygodnie w niego wejść. Chciałem, by pamiętał to przeżycie do końca swoich dni, a jęki jakie wydawał przy każdym moim pchnięciu, utwierdzały mnie w fakcie, że podoba mu się i mam nie przestawać. Uśmiech wkradł się na moje usta. Tak długo na to czekałem…
- Kocham cię – wyszeptał.
To zbyt piękne, by było prawdziwe.

**

„Dzisiaj. Dnia pierwszego lutego zmarł Louis William Tomlinson. Był on jednym z członków popularnego brytyjskiego boy band’u o nazwie One Direction. Policja nie ujawniła jeszcze powodów, dla których piosenkarz mógłby popełnić samobójstwo. Wiadomo tylko, że przedawkował leki przeciwbólowe.”

On nie mógł umrzeć. Nie mógł. To był jakiś kiepski żart, który nie mógł być prawdą. To były jego urodziny. Miał je spędzić razem z Lou. Zarezerwowali stolik w restauracji, bilety do kina na bardzo późny seans jakiegoś dennego filmu, który nie miał tak naprawdę żadnej fabuły. Mieli po prostu spędzić cały wieczór razem. Po tym co się stało parę tygodni wcześniej, chciał mu powiedzieć wszystko. Harry chciał powiedzieć mu, że go kocha i nie ma zamiaru go opuścić, a Louis miał odpowiedzieć mu tym samym. Te tygodnie, w których spędzali niemal każdy dzień razem, przytulając się, całując – były najpiękniejszymi w jego życiu. Co się mogło nagle stać?

„Ciało znalazł jeden z jego najlepszych przyjaciół – Liam James Payne. Młody artysta, również piosenkarz oraz członek tego samego zespołu, jest w szoku. Chłopak twierdzi, ze kiedy znalazł Louis’ego, ten jeszcze żył, ale karetka przyjechała za późno.”

Jak to za późno? Nie. Nie. Nie! Musieli go uratować! To na pewno tylko żart. Tak, tylko żart. Albo sen. Za chwile otworzy oczy i zobaczy swojego ukochanego obok. Przecież miłość musiała wygrać. W każdej bajce tak jest. Chociaż…
Czyżby tym razem to książę przegrał?

„Tomlinsonowie zostali już poinformowani o tym tragicznym zdarzeniu. W imieniu całej załogi stacji BBC składam najszczersze kondolencje.”

Szczere kondolencje? Harry zaśmiał się gorzko. Dziennikarze nie znali słowa „szczerość”. Gdyby naprawdę było im przykro z tego powodu, nie mówiliby o tym w wiadomościach. Ale jak inaczej by się dowiedział o śmierci ukochanego? Zapewne przesiedziałby samotnie cały wieczór, czekając, a rano obudziłby się jako ostatni i jako ostatni również by się dowiedział.

„Rodzina Louis’ego Tomlinsona pogrążyła się w żałobie tak samo jak cały zespół One Driection, który zapewne przerwie trasę koncertową ze względu na okoliczności. Wypowiedzieć się na ten temat ma Simon Cowell. Jak najszybciej będzie mógł.”

Jeśli myśleli, że będą dalej dawać koncerty, grubo się mylili. Tu nawet nie było czego potwierdzać. Harry nie miał zamiaru nawet myśleć o tym, by wyjść na scenę i śpiewać. Już nigdy prawdopodobnie nawet nie da rady. Nic już nie osiągnie. Śmierć Lou była równoznaczna z zakończeniem kariery. Teraz stracił cel w życiu. Jakiekolwiek chęci zniknęły.
Harry wstał z kanapy i wyłączył telewizor. Jakaś część niego umarła. Nie miał an nic ochoty. Po prostu wyłączył sprzęt, po czym skierował się do pokoju Lou. Otworzył drzwi z lekkim skrzypnięciem i uśmiechnął się delikatnie przez łzy. Znowu zapomniał je naoliwić. Zamknął za sobą, po czym rzucił się na łóżko. Pachniało nim. Wtulił twarz w poduszkę.
- Zostawiłeś mnie, dupku – mruknął łamiącym się głosem i zamknął oczy. Tylko na chwilę. – Nienawidzę cię…

To wydawało się jak sekunda. Przecież zamknął tylko na chwile oczy. Po prostu chciał odpocząć, przestać płakać, myśleć o nim, ale kiedy się obudził było już ciemno. A wydawałoby się, że przed momentem promienie południowego słońca wpadały przez okna i rozświetlały całe pomieszczenie. Harry otworzył oczy i miał nadzieję, że to był tylko sen, ale brak jego ukochanego obok był tak przerażająco prawdziwy jak najgorszy koszmar.
- Nie ma go – wyszeptał, a do jego oczu napłynęły łzy. – Boże, oddaj mi go. Proszę. Oddaj mi mojego Lou. Mojego…
Złapał za poduszkę i przytulił się do niej. Jeszcze przez pewien czas będzie ona nasiąknięta zapachem, który tak kochał. Którego nigdy nie zapomni. A może? Pamięć ludzka jest zdradliwa. Co jeśli zapomni, jak jego głos brzmiał? Nie teraz. Nie za tydzień. Za miesiąc. Parę miesięcy. Może rok. Co wtedy? Wspomnienia zaczną blaknąć. Za kilka tygodni nie będzie umiał odtworzyć wyglądu Lou w swojej głowie. Wiedział to. Bolało go to. Zacisnął palce na chłodnym materiale poszewki, którą była okryta poduszka. Pociągnął nosem parę razy, zaciskając mocno powieki. Wszystko straciło sens. Sam miał ochotę umrzeć…
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Z nieśmiałą nadzieją w sercu podniósł głowę, ale wiedział, że to nie będzie on. To nie mógł być on. Prawda bolała bardziej niż tysiące noży. Drzwi uchyliły się powoli. Po chwili zza nich wyjrzał Liam. Wszedł do środka, jakby nie był do końca pewny czy może. Miał czerwone oczy i nos. Włosy były mokre i w totalnym nieładzie. Wyglądał dziwnie staro według Harry’ego, który patrzył na niego zmęczonymi od płaczu oczami. Jego zielone tęczówki świeciły się mokre od łez.
- Poprosił mnie… - Liam zaczął, ale głos uwiązł mu w gardle. – Loueh, chciał… Chciał, żebym ci to przekazał.
Wyciągnął w moją stronę rękę i podał mi niedużej wielkości pudełko, po czym wyszedł. Przystawiłem je do ucha i lekko nim potrząsnąłem. Coś stuknęło. Drżącymi rękoma uchyliłem wieczko.
MayBee.

wtorek, 22 stycznia 2013

konkurs (PRZYPOMNIENIE)


Przypominam o konkursie:

podsyłajcie mi opowiadanie (link) one-shot swój, lub coś innego związanego z 1D (np. może być też wiersz, jak lubicie pisać XD) prace wysyłacie na alison123456798@gmail.com lub, jeśli ktoś ma sam link to wysyła go pod tym postem jako komentarz, a także odpowiedź do dalszego pytania. - nagrodą będzie opublikowanie na wszystkich moich blogach linku do opowiadania lub całego one shota, lub czegoś innego.
Prace, linki przysyłać  do 30 stycznia, jeśli wygracie to wam odpowiem i wstawie linka, jeślie się zgodzicie XD

1st: opublikowanie, dodanie linku w co najmniej 10 postach + dodawanie linka na mojego twittera i reszcie opowiadań XD
2nd: opublikowanie, dodanie linku w co najmniej 5 postach
3d: opublikowanie dodanie linku w co najmniej 3 postach.

ps. Niedługo kolejny spam imaginami, zamierzam zabrać się ostro za czytanie i podesłać wam moje ulubione XD (na razie zakaz na kompa, więc cicho sza (!), że na nim jestem XD

piątek, 4 stycznia 2013

Zayn

Hej! Cześć! i czołem! Mam do was sprawę ludziska... muszę wa, przypomnieć, że to nie ja piszę te wszystkie imaginy, więc nie mówcie mi, że mam talent, ponieważ mój tu jest jeden o Niallu i do tego zaznczony XD

Ten imagin jest taki trochę smutny... Ale chyba trochę osób taki chciało prawda? Mam nadzieję, że spodoba wam sie równie mocno co mi XD

btw. link do oryginału: http://imagine-with-1d.blogspot.com/2012/09/tylko-ja-byem-w-stanie-pokochac-tak.html
PS.: PRZYPOMINAM O KONKURSIE!

Przysyłać można:

  • opowiadanie
  • one shot
  • inne 
związane z 1D, nagrodą będzie opublikowanie na wszystkich moich blogach linku do opowiadania lub całego one shota, lub czegoś innego.
Prace, linki przysyłać na alison123456798@gmail.com do 30 stycznia, jeśli wygracie to wam odpowiem i wstawie linka, jeślie się zgodzicie XD

1st: opublikowanie, dodanie linku w co najmniej 10 postach + dodawanie linka na mojego twittera i reszcie opowiadań XD
2nd: opublikowanie, dodanie linku w co najmniej 5 postach
3d: opublikowanie dodanie linku w co najmniej 3 postach.


Na razie mam parę prac, ale musi być co najmniej 10, żeby to miało jakikolwiek sens, mam nadzieję, że będziecie się zgłaszać. Link można też wysłać pod tym rozdziałem XD

_________________________________________________________________________

Zapach świeżej trawy roznosił się dosłownie wszędzie. Powiew ciepłego wiatru rozwiewał jej cienkie i słabe włosy na wszystkie strony. Siedzieliśmy pod ogromnym drzewem, którego gałęzie ubrane w tysiące zielonych liści, dawały cień. Gorące słońce świeciło nad naszymi głowami, a na niebie widniały małe, białe kłębki chmur. Uśmiechała się szeroko. Słyszałem bicie jej serca, które mimo wszystko biło, nie poddawało się. Błękitna, lekka sukienka, okrywała jej chude i blade ciało. Cieszyłem się, że znów może być blisko mnie. Chciałem ten czas wykorzystać jak najlepiej. Pragnąłem by były to najwspanialsze chwile spędzone ze mną, w jej życiu. Jej twarz wyglądała na osłabioną. Popękane, sine usta, na nadgarstkach pełno ran i ukłuć od przeróżnych zastrzyków. Chwyciłem jej szorstką dłoń i pocałowałem delikatnie. Pogładziła mnie po policzku cały czas unosząc kąciki ust ku górze. W jej oczach widziałem radość, ale zarazem ogromny strach. Pragnąłem temu zapobiec, ale nic już nie było w stanie jej pomóc. Objąłem ją mocno ramieniem i przytuliłem do siebie. Chciałem by czuła się bezpieczna. Mimo wszystko.

- Kocham cię. - wyszeptała.
- Je ciebie bardziej, [T.I]. - odpowiedziałem równie cicho jak ona. Tkwiliśmy tak przez długi czas, a ja wspominałem spędzone z nią chwilę. Dzień, w którym ją poznałem był najlepszym w moim życiu.
Wszedłem do wielkiego białego budynku i za bardzo nie wiedziałem gdzie mam się udać. Podszedłem do recepcji i spytałem niskiej kobiety przy kości, w krótkich, blond włosach, gdzie powinienem pójść. Wskazała mi palcem dość długi korytarz. W oddali zauważyłem znajomą mi kobietę, która kucała przed niebieskim krzesełkiem i mówiła do małej dziewczynki, jaką była moja młodsza siostra, Saffa. Mama widząc mnie uśmiechnęła się szeroko. Spojrzałem na małą, zapłakaną dziewczynkę z opatrzonym kolanem. Poczochrałem ją po włosach, po czym wziąłem na ręce i mocno przytuliłem do siebie. Rodzicielka poszła porozmawiać z lekarzem, a ja zająłem się siostrą. Zacząłem ją łaskotać co wywołało u niej ogromny śmiech. Wtedy zauważyłem dziewczynę, która wpatrywała się w nas z uśmiechem, opierając o framugę drzwi. Odpowiedziałem na jej uśmiech, po czym do niej podszedłem.
- Długo tak się nam przyglądasz? - spytałem unosząc brew i kąciki swoich ust.
- Chwilę. - odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Jestem Zayn. - wyciągnąłem do niej rękę. Zawahała się by podać mi swoją, lecz po chwili ściskałem ją już w dłoni. Zauważyłem rany i ukłucia na nadgarstkach, ale nie pytałem.
- [T.I].
             Otworzyłem drzwi do sali, w której leżała. Przychodziłem tutaj od dwóch miesięcy. Codziennie przy niej byłem. Stała się moim narkotykiem. Musiałem usłyszeć jej głos, zobaczyć piękny uśmiech na twarzy, który mimo wielkiego nieszczęścia gościł bardzo często, oczy, w których widziałem wiele emocji. Słodko spała. Przysiadłem obok łóżka, na małym krzesełku i wpatrywałem się w jej bladą twarz. Czerwone usta kontrastowały z jasną cerą. Długie, czarne rzęsy tworzyły wachlarz. Była przepiękna. Delikatnie musnąłem ustami jej zamknięte powieki. Nawet nie drgnęła. Uniosłem kąciki ust ku górze. Z każdą kolejną chwilą byłem coraz bardziej pewny, że ją kocham. Mimo iż wiedziałem co ją czeka... zakochałem się. Otworzyła oczy i była zdecydowanie zdziwiona moją obecnością.
- Co tutaj robisz? - spytała zaspanym głosem. - Przecież wczoraj mówiłeś, że masz sesję..
- Wolałem pobyć z tobą. - odpowiedziałem uradowany. Podniosła się do pozycji siedzącej i chwyciła moją dłoń, po czym pocałowała ją delikatnie. - Zabieram cię na wycieczkę. - spojrzała na mnie zaciekawiona. - Chodź. - wyszła z łóżka, a ja trzymałem ją mocno, by nie upadła. Pomogłem jej usiąść w wózek, gdyż była zbyt osłabiona by sama iść i wyruszyłem na korytarz szpitala.
- Gdzie jedziemy? - spytała.
- Jest tutaj pewna osoba, która strasznie chciałaby cię poznać. - odpowiedziałem i pchając wózek, doszedłem do pomieszczenia na końcu korytarza. Zauważyłem dziesięcioletnią dziewczynkę, która rysowała na białej kartce. Nie zauważyła nas, a [T.I] spojrzała na mnie pytająco. Podjechałem bliżej łóżka, na którym siedziała mała Lucy. Podniosła swój wzrok znad kartki i bardzo ucieszyła się na nasze przyjście.
- Lucy, to jest właśnie [T.I], o której ci opowiadałem. - wskazałem na siedemnastolatkę. Pomachała do dziewczynki i uśmiechnęła się. Zaczęła rozmawiać z małą blondynką o jej chorobie. Lucy miała białaczkę, ale wszystko było na dobrej drodze, mogła wrócić do zdrowia, nie to co [T.I]. Pragnąłem temu zapobiec każdego dnia, ale niestety nie potrafiłem, nie mogłem. Nikt nie mógł nic zrobić. Nawet największe pieniądze nie osiągnęłyby upragnionego celu. Wyszedłem po gorącą czekoladę do automatu i zostawiłem je same. Gdy wróciłem usłyszałem coś co mnie wzruszyło.
- Lucy, jesteś wspaniałą dziewczynką. Dzielną i odważną, musisz tylko uwierzyć, a na pewno wszystko będzie dobrze. Wiara i miłość to jedne z najsilniejszych mocy jakie w nas drzemią. Będę wierzyła razem z tobą, że wszystko się uda i wrócisz do zdrowia. A gdy już będzie po wszystkim zostaniesz najsłynniejszą artystką wszech czasów! - krzyknęła i obie się zaśmiały, po czym blondynka przytuliła siedemnastolatkę. Do moich oczu napłynęły łzy. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak wspaniali ludzie muszą tak bardzo cierpieć? Przechodzić przez tyle przykrych i bolesnych rzeczy? Gdybym tylko mógł temu zapobiec..
             To już ponad dwa miesiące, gdy jestem w szpitalu prawie codziennie, gdyż czasami moja praca mi na to nie pozwala. Podszedłem pod salę z numerem sześćdziesiąt dwa, pociągnąłem klamkę i wszedłem do środka.
- Zayn.. - wyraźnie ucieszyła się na moją wizytę, zresztą jak za każdym razem. - Cieszę się, że przyszedłeś. - wyciągnęła ręce w moją stronę i przytuliła najmocniej jak mogła. - Moje ulubione perfumy. - wyszczerzyła się.
- [T.I].. Jutro wyjeżdżam.. - powiedziałem ze smutkiem, na jej twarzy też pojawił się na chwilę, ale szybko go ukryła pod sztucznym uśmiechem. - To tylko trzy dni, chociaż dla mnie to będzie jak cała wieczność. Jesteś dla mnie zbyt ważna. Nawet nie wiesz jak będę tęsknił.. Na samą myśl o tym wyjeździe tęsknie za tobą.
- Rozumiem. Chłopcy i fani cię potrzebują. Ale przez te trzy dni nie myśl o mnie tylko o tych wszystkich ludziach. Miliony fanów, którzy czekają właśnie na ciebie. Dzięki tobie na ich twarzach pojawia się szeroki uśmiech, a w brzuchu pojawia się stado motyli, które są teraz w moim brzuchu. - zaśmiała się i kolejny raz schowała moją dłoń w swoich. - Jesteś niesamowitym człowiekiem, zapewne nawet nie wiedząc jaką masz w sobie siłę i moc, jak wielu wspaniałym ludziom dzięki tobie odmieniło się patrzenie na świat. Zayn, to ty sprawiasz, że każdego dnia na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Jestem szczęśliwa. Uwierz, że ja też będę strasznie tęskniła za twoją osobą, uśmiechem, wspaniałym, głębokim i przenikającym mnie spojrzeniem twoich czekoladowych tęczówek, twojego aksamitnego głosu, który daje ukojenie moim uszom. Ale dam radę, wytrzymam, bo ty dajesz mi siłę. Jestem tutaj tylko i wyłącznie dzięki tobie. Gdyby nie ty, już dawno pewnie.. - zatrzymała się i spuściła wzrok.
- Nie mów tak. Jesteś tutaj i to jest teraz najważniejsze. - pogłaskałem jej policzek i uniosłem twarz, by mogła na mnie spojrzeć. - Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi tylu wspaniałych i pięknych rzeczy na mój temat, w dwie minuty. - uśmiechnęła się. - Gdybym tylko umiał powiedzieć ci jaka ty jesteś dla mnie ważna i jak bardzo zmieniło się moje życie dzięki tobie, zrobiłbym to i robiłbym przez cały czas, codziennie, co godzinę. Kocham cię, [T.I]. Kocham ciebie najprawdziwszą miłością jaką można darzyć drugiego człowieka. - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłem. Przytuliłem ją do siebie i ten dzień spędziłem z nią, tylko w jej towarzystwie. Nie odzywając się, a będąc razem i wsłuchując się z bicie naszych serc, które tworzyły niesamowitą harmonię.
Trzy dni bez niej to był koszmar. Gdy tylko wróciłem pojechałem do szpitala. Musiałem ją zobaczyć. Musiałem jej dotknąć, poczuć, usłyszeć. Moje serce na samą myśl o niej, przyspieszało swojego bicia. Biegłem ile sił w nogach do sali, na drugim piętrze. Chciałem już być w środku i tulić ją do siebie. Otworzyłem drzwi, a obok jej łóżka siedział, poznany mi już wcześniej, ojciec [T.I]. Widząc mnie chyba nie był zbyt zadowolony. Przeprosiłem i posyłając dziewczynie krótki uśmiech, wyszedłem na korytarz. Te piętnaście minut było jeszcze gorsze niż całe trzy dni. Drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Wstałem z krzesła i chciałem iść do [T.I], kiedy coś mnie zatrzymało. Odwróciłem głowę i zauważyłem pana [T.N].
- Zostaw ją w spokoju. Ona nie potrzebuje twojej łaski, ani pieniędzy. Idź bawić się do swoich bogatych kumpli, a jej daj spokój. - chwycił w dłoń moją koszulę i pociągnął. - Czytałem trochę o tobie i może uznasz, że nie jestem tolerancyjny, ale gówno mnie to obchodzi. Po prostu nie podoba mi się twoja religia, dlatego teraz wrócisz do domu i zostawisz moją córkę w spokoju, rozumiesz? - powiedział groźnym tonem, a ja miałem mętlik w głowie. Dlaczego tak bardzo przeszkadzało mu to w co wierzę? Dlaczego nie mógł traktować mnie jak równego człowieka? Kochałem jego córkę całym swoim sercem. To, że byłem muzułmaninem, nie znaczyło, że jestem jakimś złym człowiekiem.
- Dlaczego miałbym zostawić ją w spokoju? - odpowiedziałem, chociaż nie wiedziałem czy był to dobry pomysł, by wchodzić z nim w jakiekolwiek dyskusje, chociaż wiedziałem, że muszę walczyć o miłość i o [T.I]. - Kocham [T.I]. Jest dla mnie najważniejsza. - wyśmiał tylko moje słowa.
- Kochasz? Przecież ona zaraz umrze. Zresztą... ja już swoje powiedziałem. Wynosisz się stąd i jeśli jeszcze raz zobaczę cię przy mojej córce, pożałujesz! - krzyknął. Usłyszałem tylko jak ktoś upada, szybko odwróciłem głowę i w ostatnim momencie zdążyłem złapać siedemnastolatkę, która zapewne słyszała całą naszą rozmowę.
- Niech pan wezwie lekarza. - powiedziałem przejęty.
- Lekarz! Gdzie jest, lekarz?! - wydzierał się mężczyzna, a po chwili dwoje lekarzy zajęło się nastolatką. Czekałem razem z jej ojcem na korytarzu. Nie zamierzałem zrezygnować z [T.I], nigdy. Była najważniejszą osobą w moim życiu. Chociaż z jednej strony rozumiałem jej ojca, gdyż on się o nią martwił, ale ja nie chciałem dla niej źle, a wręcz przeciwnie. Pragnąłem by była najszczęśliwszą osobą na świecie. Po chwili lekarz wyszedł z sali, a my podeszliśmy do niego pytając co z siedemnastolatką.
- Wszystko w porządku. Zemdlała, najwyraźniej coś ją zdenerwowało. Na szczęście już jest dobrze, ale jeśli będzie się to powtarzało to po prostu przyspieszycie państwo cały ten przebieg. Dlatego proszę jej teraz nie denerwować. - nakazał, a my pokiwaliśmy głowami. Pan [T.N], wskazał mi drzwi do sali, pozwolił mi do niej wejść. Ucieszyłem się i od razu wszedłem do pokoju. Wyglądała na osłabioną, ale co się dziwić, przed chwilą zemdlała. Położyłem się obok niej i zgarnąłem jej włosy, za ucho. Była taka piękna,nawet, gdy jej twarz wyglądała na zmęczoną, a usta były sine i wyschnięte. Pocałowałem ją w czoło i wyszeptałem jak bardzo ją kocham.
Wychodząc z budynku, usłyszałem jak ktoś mnie woła. Zauważyłem biegnącego w moją stronę ojca [T.I].
- Przepraszam Zayn. Nie wiem co mnie napadło, źle się zachowałem. Ja po prostu.. ta cała sytuacja mnie przerasta.. chyba sam rozumiesz. Przepraszam. - ucieszyły mnie jego słowa. Uśmiechnąłem się i podałem mu dłoń w geście pokoju. Uścisnął ją mocno, po czym wrócił do budynku.
          Jechaliśmy już ponad godzinę, a jej mina i zaciekawienie widokiem za szybą, była niesamowita. Patrzyłem na nią i bardziej skupiałem się na jej pięknej twarzy, niż na drodze, za co karciłem się w myślach. [T.I] wyszła ze szpitala na jakiś czas, gdyż od kilku dni czuła się już naprawdę dobrze, a wyniki badań wykazały, że może, a nawet wskazane jest by spędziła trochę czasu w gronie najbliższych. Jej marzeniem było mieszkać w domu na wsi. Wiedziałem, że w wieku siedemnastu lat, nie będzie mogła w nim ze mną zamieszkać, ale chociaż pobyć w nim kilka dni. Kupiłem go niedawno, tylko dlatego by spełnić jej największe marzenie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, przyglądała się dość dużemu budynkowi, z werandą, ozdobionemu kolorowymi kwiatami. Drewniane okiennice idealnie kontrastowały z jasno żółtym kolorem ścian.
- Kto tutaj mieszka? - spytała po chwili dziwienia się wszystkim dookoła.
- My. - odpowiedziałam, a ona ze zdumieniem spojrzała na mnie i wyczekiwała wyjaśnień. - Zawsze mówiłaś, że pragniesz mieszkać w domu na wsi, dlatego postanowiłem, że spełnię to marzenie. - nagle wybuchnęła płaczem, a ja wystraszyłem się, ze zrobiłem coś źle. Podszedłem do niej przejęty i przytuliłem. - Wszystko w porządku? Zrobiłem coś nie tak? - pokręciła głową.
- Kupiłeś dom specjalnie dla mnie, żeby spełnić marzenie chorej dziewczyny, która niedługo i tak odejdzie z tego świata, zostawiając ciebie samego. Tak bardzo chciałabym być z tobą jak najdłużej, zestarzeć się w tym domu, w bujanym fotelu. Czytać bajki wnukom, lub opowiadać jak ciebie poznałam. Tylko, że to niemożliwe.. Mój los jest już przesądzony, ale gdyby nie ty, to wszystko wokół mnie nie miałoby sensu. Pragnę żyć jak najdłużej i cieszyć się tym. Kocham cię. - przytuliłem ją mocniej, a po moich policzkach również spłynęły łzy. Myśl, że dzień, w którym ona odejdzie jest coraz bliżej, zabijała mnie od środka, chociaż starałem się o tym nie myśleć.
           Wstała i wyciągnęła do mnie rękę. Chwyciłem ją i poszedłem za nią, obejmując ją w biodrach. Słońce odbijało swoje promienie, o soczyście zieloną trawę, która w ich blasku wyglądała jeszcze piękniej i żywiej.
- Mam ochotę tańczyć, skakać, śmiać się. Sprawiasz, że czuję się piękna i szczęśliwa, Zayn. Nikt jeszcze nie zrobił dla mnie tyle wspaniałych rzeczy. - odwróciła się do mnie, chwyciła moją twarz w swoje szorstkie dłonie i pocałowała. Poczułem jej smak. Najwspanialszy smak, jakiego mogłem kiedykolwiek spróbować. Zaczęła skakać i biegać ciągnąc mnie za sobą. Śmiała się głośno. Czułem jakby świat na chwilę się zatrzymał i pozwolił nam cieszyć się tym co jest wokół nas. Po chwili ujrzała kolorowego motyla, za którym zaczęła biegać dosłownie jak malutka dziewczynka. Kochałem ją, a ona z każdym dniem zbliżała się do wyroku jaki postawiło przed nią życie. Gdy już się trochę zmęczyła, przytuliła do mnie i szliśmy w stronę naszego, wspólnego domu. Usiadłem na bujanym fotelu na werandzie, a ona na moich kolanach. Wtuliła się w moją szyję i wdychała moje perfumy. - Zayn. - zaczęła, a ja spojrzałem na nią wyczekując kontynuacji. - Obiecaj mi, że jeśli odejdę nie będziesz płakał. - patrzyła prosto w moje oczy. Nie wiedziałem czy mogę jej to obiecać, bo przecież to chyba niemożliwe. - Obiecaj mi. Jesteś taki piękny, a jeśli zobaczę łzy na twoich policzkach i zaszklone oczy to poczuję się jeszcze gorzej, a przecież wiesz, że będę na ciebie patrzyła z góry. Zawsze przy tobie będę nie ważne co by się działo.
- Obiecuję ci.
- Obiecaj, że gdy odejdę to zadedykujesz mi 'Moments' na koncercie. - jej oczy się zeszkliły, ale nie pozwoliła im spłynąć.
- Obiecuję.
- I obiecaj, że twoje życie nie zakończy się na mnie. Że znajdziesz wspaniałą dziewczynę, która później będzie twoją żoną, a następnie będziecie mięli gromadkę dzieci. Zabierzesz ją tutaj i powiesz jej, że była kiedyś taka dziewczyna jak ja i spełniłeś jej wszystkie marzenia, sprawiłeś, że się uśmiechała, że mimo wszystko była szczęśliwa, że to dla niej kupiłeś ten dom... - nie dokończyła, gdyż zaczęła płakać.
- Obiecuję. Obiecuję, że zrobię wszystko co tylko zechcesz [T.I], ale pamiętaj, że nigdy nie pokocham nikogo tak bardzo jak ciebie. Nigdy nie przestanę ciebie kochać.
- Wiem. Wiem Zayn. - przytuliła mnie z całych sił i starała się uspokoić emocje.
[Klik]   Następnego dnia obudziło nas słońce wpadające przez ogromne okna do sypialni. Leżeliśmy na wielkim łóżku, wtuleni w siebie. Była przykryta pościelą, która ukazywała jej chude, blade ramiona. Pocałowałem ją w czoło i poszedłem przygotować śniadanie. Po chwili była już obok mnie w bosych nogach i krótkim szlafroku.
- Wiesz.. Najbardziej cieszy mnie fakt, że umrę ze świadomością, że był ktoś kto mnie kochał i jestem pewna, że zrobiłby dla mnie wszystko. - uniosła kąciki ust, po czym pocałowała mnie w policzek. Fakt, że śmierć nadejdzie lada chwila, nie przerażał już jej tak bardzo jak siedem miesięcy temu, kiedy ją poznałem. Teraz była zupełnie inną osobą niż wtedy. Teraz pragnęła wykorzystać ten czas jak najlepiej. Nie załamała się, mimo iż miała ku temu ogromny powód.
- Kocham cię. Kocham cię jak nikogo innego. Wariuje na twoim punkcie, wiesz? - zaśmiała się i wtuliła w moje ramiona. Stanęła przy szafce kuchennej, a ja dokończyłem jajecznicę. Postawiłem danie na stół i zaczęliśmy się karmić, śmiejąc się i żartując. [T.I] poszła na górę, a ja pozmywałem naczynia. Po kilku minutach była już obok mnie. Chciała wyjść na zewnątrz, a ja postanowiłem iść na górę by się ubrać. Odwróciłem głowę w jej stronę i zobaczyłem tylko jak upada. Wiedziałem, że to już koniec...
         Obiecałem, że nie będę płakał. Stojąc na pogrzebie obok tych wszystkich ludzi, dla których była jedną z najważniejszych i najwspanialszych osób na świecie, którzy płakali jak opętani było to strasznie trudne. Oczy miałem szklane, ale dla niej nie pozwoliłem im narysować ścieżki na moim policzku.
Obiecałem, że zadedykuje jej 'Moments' na koncercie, tak też zrobiłem.
Obiecałem, że moje życie nie zakończy się tylko na niej. Że znajdę wspaniałą dziewczynę, która później będzie moją żoną, a następnie będziemy mięli gromadkę dzieci. Zabiorę ją do domku na wieś i powiem jej, że była kiedyś taka dziewczyna jak [T.I] i spełniłem jej wszystkie marzenia, sprawiłem, że się uśmiechała, że mimo wszystko była szczęśliwa, że to dla niej kupiłem ten dom... Obiecałem, ale jeszcze tego nie zrobiłem. Wydaje mi się, że wystarczy poczekać. Chociaż i tak wiem, że tylko ją byłem w stanie pokochać tak mocno i tak prawdziwie..

wtorek, 1 stycznia 2013

Liebster Award (3)

Nominacja od http://musicismydrugstorybyneversayneverlove.blogspot.com


1 . Jak masz na imię ?2. Co podoba Ci się w One Direction?
  3. Ulubiona piosenka 1D?
4.Jakie jest twoje marzenie ?
5.Jakich wykonawców ( poza 1D ) lubisz najbardziej?
6.  Kto jest twoim ulubieńcem z 1D? Czemu?
7.  Cieszysz się ze związków chłopaków z 1D z ich dziewczynami ?
8.Jakie są Twoje trzy główne cechy charakteru?
9.Ulubiona książka ?
 10. Ulubiony film?
11 . Jak zareagowałabyś , gdybyś spotkała któregoś z chłopaków ? 





1. Alicja :3
2. To, że są idiotami jak ja XD
3. Over Again (solówka Nialla *.*)
4. Żeby wyjechać do Londynu i tam mieszkać ^^
5. Demi Lovato, Little Mix, Fifth Harmony, CeCe Frey i wiele wiele innych 
6. YYYYYYYYYYYYYYYYY czy można wybrać ulubieńca z tej piątki wariatów?
7. A jak można się nie cieszyć? Nawet Haylor mi nie przeszkadza, choć szczerze muszę się przyznać, że nigdy nie lubiłam Taylor ;D
8. śmiech (dużo), leniwość, bujanie w obłokach XD
9. Zdecydowanie Hex Hall Series polecam gorąco wszystkim tą książkę, jest GENIALNA!
10. Legalna Blondynka, Wild Child
11. Myślę, że bym nie piszczała i bym nie prosiła o zdjęcie, ale raczej o przyjazd i poznanie naszego karaju XD





JAK ZWYKLE JA NOMINUJE WAS WY MOJE MISIE PYSIE XD

Libster Award (2)



Nominacja od http://larry-opowiadanie.blogspot.com




1.       Ile masz lat?
2.       Która dziewczyna chłopców jest twoją ulubioną? (Danielle, Eleanor, Perrie)
3.       Chciałabyś zmienić swoje imię? Jak tak, to na jakie?
4.       Ulubiony owoc.
5.       Ulubiony bromance.
6.       Ulubiona piosenka (nie tylko 1D)
7.       Masz twittera? Jeśli tak to podaj nazwę J8.       Facebook vs. Twitter?
9.       Masz rodzeństwo? Jak tak to jakie?
10.    Twoja ulubiona cecha, która cię określa?
11.    Jeśli koncert One Direction miałby odbyć się w Polsce, gdzie najlepiej (miasto)

1. 14 XD
2. Szczerze? Niezbyt potrafie wybrać każda z nich jest na swój sposób słodka, uwielbiam Perrie bo jestem mixer i kocham jej głos, Danielle jest przesłodka i wierzę, że kiedyś się ożeni z Liamem, a Eleanor jest taka, która uszczęśliwia lou jest miła, ale nie pozwoli się stłamsić, przez jakieś głupie fanki.
3. Lubię swoje imię, ale wolałabym angielską wersję XD Alice, wszyscy do mnie mówią Alicja w Krainie Czarów, ale ładniej brzmi Alice in Wonderland ^^
4. Nektarynka, zdecydowanie
5. Larry XD Tylko od razu mówię, że jako przyjaciele, a nie jako para XD
6. Turn Your Face - Little Mix / The Script ft. Will.I.Am - Hall of Fame / One Direction - Over Again (solówka Nialla mnie w tej piosence zabija *.*)
7. Mój prześliczny twitter @Alice1SS
8. Zdecydowanie ludzie z twittera i informacje i gdy z Facebooka ---> Gdyby istniała taka strona zdecydowanie byłabym jej członkiem XD
9. Kochana siostrzyczka, która jest ode mnie 7 lat starsza XD
10. Chyba to, że zwykle potrafię ukryć swoje uczucia, że gdy jestem smutna, potrafię udawać osobę wesołą XD
11. WROCŁAW!!!!!



 A JA WAS PROSZĘ BYŚCIE ODPOWIEDZIELI NA TE SAME PYTANIE (BO SĄ BARDZO DOBRE XD) POD TYM POSTEM XD