Piękne *___________________*
___________________________________________
Z całych sił trzaskam drzwiami i ze łzami w oczach wybiegam z budynku. Czuję się okropnie. Jestem wściekła, zdenerwowana, a zarazem cholernie smutna. Nagle nienawidzę go najbardziej na świecie, a jeszcze kilka minut temu myślałam, że jest jedną z najważniejszych dla mnie osób. Stoję na środku chodnika i zastanawiam się co mam ze sobą zrobić. Przecież nie mogę iść do rodziców. Mój honor mi na to nie pozwala. Doskonale wiem jakby się zachowali. Weszłabym do mieszkania, a matka przywitałaby mnie swoim 'a nie mówiłam'. Następnie ojciec dawałby mi nauki, które znam już na pamięć. Nie, to nie na moje nerwy. Podchodzę do ławki, niedaleko i siadam na niej. Wyciągam telefon z kieszeni i przeglądam kontakty. Alice, Anne, Carol, Daisy, David, Eric, Filip, Harry.. Zatrzymuje się na moment i wpatruję w jego imię na wyświetlaczu. Rozglądam się, wstaję i chowam telefon do kieszeni. Postanawiam iść do doskonale znanego mi miejsca. Nie daleko stąd, a czuję, że to jedyna deska ratunku. Mija kilkanaście minut, gdy stoję przed brązowymi drzwiami, ze złotym numerkiem '206' na środku. Wycieram łzy lecące po policzkach, składam dłoń w pięść i stukam w drewniane drzwi trzy razy. Serce zaczyna mi bić coraz szybciej, a oddech robi się niespokojny. Tysiące myśli krząta się po mojej głowie. Co ja sobie myślałam przychodząc tutaj? Nikt nie otwiera, więc odwracam się i chcę odejść. Nagle jednak słyszę jak drzwi się otwierają, a z jego ust dochodzi moje imię. Odwracam głowę i widząc go zaczynam płakać. Nie potrafię nad tym zapanować. Widzę, że jest zmieszany i zmartwiony. Podchodzi do mnie i przytula z całych sił. Szepcze bym się uspokoiła, ale nie mogę. Tkwimy tak przez chwilę. Odrywam się od niego i wpatruję w jego zielone tęczówki.
- Nie wiem co sobie myślałam, przychodząc tutaj, ale kiedyś powiedziałeś, że jeśli coś się stanie, jeśli będę potrzebowała pomocy, to pierwszą osobą do której się zgłoszę masz być ty. - mówię i kolejny raz ocieram łzy. - Wywalił mnie z domu. Powiedział, że to już koniec, że nagle nic nie czuje, wszystko się wypaliło. Nie mam gdzie iść, nie wiem co robić. - mówię na jednym wdechu. Uśmiecha się delikatnie.
- Cieszę się, że przyszłaś do mnie. - mówi, i zaprasza mnie do środka, jednak, gdy chcę wejść zatrzymuje mnie. Spoglądam na niego zdziwiona i zmieszania, nie mając pojęcia o co mu chodzi. - Możesz wejść pod warunkiem, że nie będziesz płakać. - odpowiadam na jego uśmiech tym samym gestem i wchodzę do jego mieszkania. Rozglądam się dookoła. Nic się nie zmieniło. - Przygotuję coś ciepłego do picia, a ty możesz iść się wykąpać jeśli chcesz. - kiwam głową i nadal lustruję jego mieszkanie, wzrokiem. - Ręczniki są..
- Wiem gdzie są ręczniki. - wchodzę mu w słowo, co sprawia, że już trzeci raz dzisiaj widzę jego piękny uśmiech. Powoli idę na górę, wchodzę do łazienki, wyciągam z szafki biały, mięciutki, puchowy ręcznik i kładę go na dużym, wiklinowym koszu. Podchodzę do lustra i widząc swoje odbicie jeszcze bardziej robię się smutna. Wyglądam okropnie. Jestem cała zapłakana, twarz mam klejącą i brudną od łez. Rozbieram się i wchodzę do kabiny prysznicowej. Odkręcam ciepłą wodę i obmywam nim całe swoje ciało. Czuję jak opada ze mnie brud całego dnia i jak złe emocje ulatniają się wraz z parą gorącej wody. Słyszę jak ktoś krząta się po pomieszczeniu, ale nie reaguję, nie przeszkadza mi to. Zakręcam wodę, rozsuwam szklane drzwiczki i wychylam głowę.
- Przepraszam. Wszedłem tylko na chwilę, chciałem.. - tłumaczy się, ale kolejny raz mu przerywam.
- Nie przepraszaj. Nie jestem zła, zresztą to twoje mieszkanie. Podasz mi ręcznik? - proszę, na co chłopak podaje mi biały materiał. Owijam nim swoje nagie ciało i stąpam mokrymi stopami na szarych kafelkach. Podchodzę do lustra, zostawiając po sobie białe ślady. Harry nie wychodzi. Cały czas tutaj jest, ale czuję się z tym dobrze. Podchodzi bliżej, a w lustrze widzę jak na mnie patrzy. Nasze spojrzenia się spotykają. Jego delikatne, duże dłonie dotykają mich mokrych, chudych ramion. Zaczyna mnie masować tak jak robił to kiedyś. Jest mi dobrze więc zamykam oczy i pozwalam mu na to. Jednak zdaję sobie sprawę z tego co robię, otwieram oczy i wszystko nagle znika, rozpryskuje się jak bańka mydlana. Oboje jesteśmy skrępowani.
- Przyniosłem ci ubrania. - mówi i wskazuje palcem szafkę, na której znajdują się moje turkusowe, stare spodenki i jego koszulka, która niegdyś była moją ulubioną.
- Nadal masz moje rzeczy? - pytam zszokowana.
- Tak. Jakoś nigdy nie miałem czasu by cokolwiek z nimi zrobić, zresztą nigdy nie wiadomo kiedy mogą się znów przydać.
- Dziękuję. - szepcze, a Styles zostawia mnie samą. Wieszam ręcznik na haczyku, przymocowanym do ściany, ubieram się, lecz przed włożeniem koszulki, przykładam ją do twarzy i przypominam sobie jego zapach. Kolejne łzy spływają po moim policzku, lecz tym razem nie wiem czym tak naprawdę są spowodowane. Czy tęsknie za Harry'm? Czy może płaczę, bo właśnie zerwałam z Oliver'em? Wkładam bluzkę i schodzę na dół, gdzie z daleka czuć, roznoszący się zapach, gorącego kakao. Wchodzę do kuchni, siadam obok Hazzy przy stole i chwytam w dłonie biały kubek, z moim imieniem. Nie wierzę, że nadal ma te wszystkie rzeczy.
- Za chwilę będzie kolacja. - mówi po chwili ciszy. Unoszę kąciki ust ku górze i spoglądam na niego. Mam ochotę się do niego przytulić, ale wydaję mi się, że to nieodpowiedni gest, dlatego upijam kolejny łyk gorącego napoju.
Jemy kolację, a ja zapominam o tym co miało miejsce kilka minut temu. Rozmawiamy. Jest wspaniale. Tak bardzo tęskniłam za jego towarzystwem. Zawsze był dla mnie wsparciem, podporą, przyjacielem, kochał mnie i potrafił mi to okazać, zawsze mogłam na niego liczyć, nawet teraz. Teraz, gdy nic już nas nie łączy, a nasze drogi rozeszły się wraz z naszym zerwaniem. Żałuję, że tak się stało, ale niestety czasu nie cofnę. Po skończonej kolacji oboje myjemy naczynia, nadal śmiejąc się i wydurniając. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz tak bawiło mnie mycie naczyń. Skończyliśmy i idziemy do salonu. Siadam na waniliowej, skórzanej sofie, a Harry stoi przede mną i wygląda na zamyślonego.
- Wszystko w porządku? - pytam. Kiwa głową.
- Poczekasz na mnie minutkę? - odpowiada pytaniem i kieruje się w stronę korytarza.
- Gdzie idziesz? - przyglądam się jak ubiera trampki.
- Zaraz wrócę. Obiecuję, że nie potrwa to długo. - mówi i wychodzi z domu. Jestem zdziwiona i zdezorientowana. Chwytam pilota od telewizora i zaczynam skakać po kanałach, szukając czegoś co nadaje się do oglądania. Natrafiam na jakiś muzyczny program rozrywkowy. Odkładam pilot niedaleko siebie i wpatruję się w telewizor. Nie jestem świadoma tego jak szybko minął czas, gdyż Harry przychodzi już do domu. Odwracam głowę i widzę chłopaka idącego w moją stronę, obładowany zakupami. - Kupiłem żelki, twoje ulubione, chipsy, lody czekoladowe z wiśnią, cukierki z toffi i wino. Czerwone. - dopowiada ostatnie słowo, a ja nadal nie wierze, że to wszystko ma miejsce naprawdę. - Wypożyczyłem też kilka filmów, same komedie romantyczne, a najważniejsze mam tutaj. - wyjmuje zza siebie karton chusteczek higienicznych, sprawiając, że zaczynam się głośno śmiać.
- Nie musiałeś tego wszystkiego robić. - mówię.
- Uwierz, musiałem. Ale chyba dostane chociaż całusa, co?
- Oczywiście, że tak głuptasie. - podnoszę się i całuję go w policzek.
Oglądamy właśnie film, pijemy wino, zajadamy się pysznościami, a ja czuję, że za chwilę pęknę. Łzy czasami lecą, ale Hazza szybko ratuje mnie chusteczkami. Nigdy nie pomyślałabym, że Harry kiedyś będzie pomagał mi w leczeniu mojego serca.
- Jestem już zmęczona. - mówię. - Może dokończymy to innym razem?
- Masz na myśli jutro? - otwieram usta, ale nie pozwala mi dokończyć. - Jasne, nie ma sprawy. Chodź na górę.
- Jak to na górę? - dziwię się. - Myślałam, że będę spała tutaj.
- Chyba sobie żartujesz. W tej chwili na górę.
- Ale.. - chcę coś powiedzieć, jednak Styles mi nie pozwala i ciągnie mnie za rękę po schodach. Wchodzimy do sypialni i siadam na wielkie łóżko, które kiedyś dzieliliśmy razem. Chłopak coś robi, a ja nie czuję się zbyt dobrze wiedząc, że przeze mnie spędzi noc w salonie.
- Nie kładziesz się? - pyta, gdy widzi, że nadal siedzę.
- Zostaniesz ze mną? - pytam, ale dopiero po chwili uświadamiam sobie co powiedziałam. Widzę na jego twarzy zakłopotanie i szybko wyciągam dłoń w jego stronę. - Nie chcę być sama. - podchodzi i kładzie się po drugiej stronie. Odwracam się i patrzę na niego.
- Jesteś pewna? - pyta.
- Tak, Harry. - odpowiadam. Poczułam jak okrywa mnie kołdrą. Kolejny raz na niego spoglądam. Zaczynam się bać swoich myśli. Strasznie chcę go przytulić i nie potrafię nad sobą zapanować. Wiem, że jest zdziwiony moim gestem, ale odwzajemnia go. Czując jego ciepło, wiem, że jestem bezpieczna. Zasypiam.
Otwieram oczy, ale Harry'ego nie ma obok mnie. Rozglądam się po pomieszczeniu, by upewnić się, że wczorajszy dzień nie był tylko snem. By uświadomić sobie, czy aby na pewno jestem w jego sypialni. Jestem tutaj, dlatego się uśmiecham. Wstaję z łóżka, wychodzę z pokoju i idę na dół. Słyszę jakieś głosy, idę w stronę kuchni, z której dobiegają. Staję w przejściu i widzę Zayn'a i Niall'a. Oni również mnie zauważają. Wyglądają jakby zobaczyli ducha. Zayn spogląda na Hazzę pytającym wzrokiem, a Niall podchodzi do mnie i przytula.
- Tęskniłem za tobą. - szepcze mi do ucha. Odrywa się i patrzy na Styles'a. - Dlaczego nie mówiłeś, że znowu jesteście razem? - mówi uśmiechnięty. Również odszukuję Loczka wzrokiem i mam ochotę się śmiać, a zarazem jestem zdezorientowana.
- Ale my.. - zaczyna Harreh.
- My nie jesteśmy razem. - mówię.
Na twarzach chłopców maluje się ogromne zakłopotanie. Wyglądają naprawdę bardzo komicznie. Nie umiem opanować śmiechu, zresztą nie tylko ja, bo i Harry również. Śmiejemy się, a oni po chwili dołączają. Wydaje mi się, że czekają na jakiekolwiek wyjaśnienia, ale takowych nie otrzymują. Widząc, że i tak niczego od nas nie wyciągną, żegnają się z nami, mówiąc, że mają wiele spraw na głowie i wychodzą z mieszkania. Staję przy szafce kuchennej i opieram się o nią. Czuję na sobie wzrok Loczka, dlatego chcę wyjść mu na spotkanie. Wpatrujemy się w siebie. Nie potrafię opisać swoich emocji. Czuję się dziwnie, ale chyba w dobrym tego słowa znaczeniu, jeśli takowe jest. Podchodzi do mnie i przez moment mam wszystko jak przez mgłę. Nie wiem co się dzieje. Harry jest coraz bliżej. Po chwili sięga zza moich pleców kubek.
- Chcesz kawy? - pyta. Tym razem czuję się beznadziejnie, myśląc, że Hazza mógł mnie pocałować. Kiwam głową, po czym spuszczam głowę.
- Harry? - mówię po chwili, na co podnosi wzrok i patrzy w moim kierunku. - Pomożesz mi dzisiaj poszukać jakiegoś mieszkania w internecie? - proszę.
- Chyba sobie żartujesz. - wypala, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi. - Nigdzie się nie wyprowadzasz. Nie ma mowy. Zostajesz ze mną. Nie mówiłem ci, ale mieszkanie samemu jest straszne. Potrzebuję współlokatorki. - uśmiecha się szeroko. Doskonale wiem, że mówi to tylko dlatego, by mnie zatrzymać.
- Współlokatorki? - pytam zalotnie, na co wytyka język. - Nie, Harry. Nie mogę. Muszę coś znaleźć.
- To pomyślisz nad tym kiedy indziej.
- Nie. Muszę dać znać Oliver'owi kiedy odbiorę swoje rzeczy.
- Powiedz mu, że dzisiaj.
- Ale tego nie da się zrobić z dnia na dzień. Zresztą powinieneś to wiedzieć.
- Wiem. Dobra nie ważne. Jeszcze dziś o tym nie myśl. Dzisiaj musimy dokończyć wczorajszy wieczór. - kolejny raz się szczerzy, a ja jak zwykle mu ulegam. Podaje mi kawę i idziemy do salonu. Włącza kolejny film i zamiast się na nim skupić, zaczyna komentować dosłownie każdą scenę. Śmieję się głośno, co mu się zaczyna podobać.
- Przestań już. Skup się w końcu.
- Jak mam się skupić, skoro jesteś obok? - mówi, po czym oboje zamilknęliśmy. Zaczęłam uciekać wzrokiem. Przed chwilą wydawało mi się, że chciałabym być znowu jego, chciałabym mieć go przy sobie codziennie. Przytulać, całować, rozmawiać, kochać, czuć. Teraz jednak czuję się źle. Nie wiem co miał na myśli mówiąc te słowa. Oboje przenosimy wzrok na telewizor, milcząc. Doskonale wiem, że żadne z nas nie myśli teraz o tym co wyświetla się na ekranie. - Nie chciałem tego powiedzieć. To znaczy.. Właściwie.. - nie umie dobrać odpowiednich słów, dlatego gdy widzę jego zakłopotanie, karzę mu przerwać.
- Rozumiem. - unoszę kąciki ust, i kładę głowę na jego kolanach. Leżałam tak chyba pół godziny. Dopóki Harry nie zrobił się zazdrosny.
- Jestem zazdrosny o kanapę. - mówi. Spoglądam w górę by dostrzec jego twarz. - Cały czas na niej leżysz, a ja tylko siedzę. To nie fair. Musisz zrobić dla mnie trochę miejsca. - śmieję się, ale przesuwam i robię miejsce dla niego. Wskakuje za mnie i opierając się na łokciu, patrzy dalej na telewizor. Słyszymy dźwięk telefonu. Harry próbuje go dosięgnąć, ale na marne. Przekłada jedną nogę przeze mnie i nadal wyciąga rękę. Chcę się przekręcić kiedy Hazza spada na mnie, a nasze twarze dzielą milimetry. Czuję jego oddech na swojej twarzy. Zielone tęczówki, wpatrzone we mnie, loczki opadające na czoło, dosłownie tak jak za pierwszym razem. Robię pierwszy gest i złączam nasze usta w jedność. Telefon przestaje dzwonić. Jego język penetruje wnętrze moich ust. Delikatnie przygryza moje warg zębami. Brakowało mi jego smaku. Czy to możliwe, by miłość do niego nigdy nie minęła? Czy to możliwe bym nadal go kochała? Zadaję sobie tysiące pytań, ale pragnę by ta chwila się nigdy nie kończyła.
Otwieram oczy. Widzę tłum ludzi, którzy przyszli tutaj specjalnie dla nas. Ksiądz stojący przy ołtarzu. Louis i Niall jako świadkowie. Rodziny, znajomi, przyjaciele, fani. Wychodzimy przed kościół, splatając nasze dłonie. Jestem szczęśliwa. Kocham go i jedyna myśl, która towarzyszy mi w tym momencie i która wiem, że zostanie przy mnie na długo, mówi mi, że 'to ten jedyny..'
Suuper niesamowity niemogłam się doczekać końca. Jesteś niesamowita
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo fajny;)
OdpowiedzUsuńSUPERRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:)
OdpowiedzUsuń