sobota, 29 września 2012

Liam

Smutny jak nie wiem co...
________________________________________

Podkład: http://www.youtube.com/watch?v=fGQgYDbl9dI


Traciłem Ją. Z każdą upływającą minutą, stawała się być coraz dalej ode mnie. Teraz, siedząc na plastikowym krzesełku w szpitalu, zdałem sobie sprawę ile tak naprawdę dla mnie znaczy. Nie mogę jej stracić. Nie w taki sposób. Nie teraz. Westchnąłem pod nosem, patrząc na nadal brudne dłonie, całe w Jej krwi.
Obraz powrócił…
Łzy. Krzyk. Płacz. Ból.
To miał być najpiękniejszy dzień w naszym życiu, mieliśmy wkroczyć na nowy poziom, o czym ona nawet nie wiedziała. Niespodzianka dopięta na ostatni guzik. Lecz wszystko niczym w filmie, zmieniło się w koszmar. Koszmar, z którego jak najszybciej chciałem się wybudzić. 
-Cholera! –krzyknąłem bezradny, nie hamując swych emocji. 
Ból wewnątrz mego ciała, pożerał całego mnie. Ramiona niebezpiecznie drżały, klatka piersiowa unosiła się równomiernie. 
Płakałem…
Po raz pierwszy w swym życiu, płakałem. 
Nie kryłem się, nie widziałem takiej potrzeby. 
Po prostu chciałem choć ten ostatni raz ją przytulić, ucałować, czy choćby obdarzyć uśmiechem, który tak uwielbiała. Kocham ją. Kocham jak nikogo innego. To jedyna rzecz, której jestem w tej sytuacji pewien. Jej sposób życia, specyficzny śmiech, miłość do tańca. To wszystko składało się w piękny ideał. Mój ideał. 
Znów ból powrócił, ale ze zdwojoną siłą. 
Załkałem głośno, dławiąc się własnymi łzami. Coś zdawało się, wyżerać, palić i rwać na kawałeczki moje serce. Głos wewnątrz dudnił, aż do samej czaszki ,,Kocham cię Liam”. 
Mijały sekundy, minuty, godziny, straciłem rachubę. I stało się. Głosy za ścianą ucichły, niczym za pomocą czarodziejskiej różdżki. Zwinąłem się w kłębek, zsuwając bezradnie po przeciwległym filarze. Doskonale zdałem sobie sprawę, co to oznacza, jednak nie chciałem przyjąć tego do świadomości. Choć jeszcze przez te parę sekund, pozostała mi ta żmudna nadzieja, że wszystko skończy się Happy Endem. Jednak i tym razem moje spekulacje, zatrzymały się na niczym. 
Zza drzwi wyszedł jeden z lekarzy. 
Patrząc na jego ślimaczy ruch, WIEDZIAŁEM! 
Dwa słowa…
Powiedział tylko te dwa słowa…
-Przykro mi. –nawet nie podniosłem głowy, bo po co? Żebym mógł ujrzeć to całe, nieistotne spojrzenie ze jego strony? By złożył mi kondolencje, które i tak nie zwrócą jej osoby? 
Kompletnie bez życia, nie ruszając się miejsca, podziwiałem swoje obuwie. Interesujące prawda?
Nie czułem nic, zupełnie. Miałem wrażenie, że zapas mych łez został już dawno wyczerpany. Uniosłem wzrok, wiedząc, że każdy w tym pomieszczeniu, patrzy w moją stronę. Nie odwzajemniłem ich spojrzeń, ani jednego. Nie chcąc widzieć w ich oczach, tej nieodgadnionej zagadki, co też jeden członek słynnego One Direction , robi zapłakany i skulony w kącie na podłodze miejskiego szpitala w Londynie.
-Dlaczego Ona? –na to pytanie prawdopodobnie, nie znajdę odpowiedzi, a pierścionek, który wciąż znajduje się w kieszeni mych spodni, już nigdy nie spotka godnej właścicielki. 

Są takie dni, w których całe nasze życie blaknie jakby ktoś zabrał z niego kolory. Taki właśnie dzień nadszedł dla Liama Payna, który na zawsze stracił ukochaną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz