Trochę dziwne, gdyż... dziwne XD hahahaha #LOL można powiedzieć, że one-shot z perspektywy facetów XD
ENJOY XD
__________________________________________________
Stałem przed lustrem i wpatrywałem się w swoje odbicie. Przymierzałem już trzecią koszulę i nadal nie czułem się w niej dobrze. Za każdym razem coś mi nie pasowało. Wzdychnąłem głośno i poprawiłem grzywkę.
- Perrie, ta też chyba nie pasuje. - jęknąłem do dziewczyny krzątającej się po sypialni, ze ściereczką w ręku. Miała na sobie siwe dresy i moją koszulkę, a włosy spięte w niedbałym koku. Jeden kosmyk opadał jej na policzek. Spojrzała na mnie i również wzdychnęła, gdyż ewidentnie miała dość mojego marudzenia.
- Jest idealna, Zayn. Zresztą jak każda, moim zdaniem. Co ci w niej niby nie pasuje? - podeszła do mnie i zaczęła poprawiać kołnierzyk. Jeszcze raz spojrzałem w lustro i w zasadzie nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się delikatnie. Odgarnęłam kosmyk jej jasnych włosów za ucho i pocałowałem różowawe usta. - Więc jak? Zostajesz w tej, czy wyciągniesz jeszcze kolejnych dziesięć i będziesz marudził, że nie pasują? - uniosła brew ku górze, a ja zachichotałem.
- Zostanę w tej, skarbie. - obdarowałem ją szerokim uśmiechem, który szybko odwzajemniła i odeszła, by dokończyć ścieranie kurzu.
Włożyłem marynarkę i poszedłem jeszcze do łazienki. Użyłem ulubionych perfum Perrie i zszedłem na dół. Ubrałem buty, ostatni raz przejrzałem się w lustrze i czekałem aż moja ukochana Blondynka się ze mną pożegna. Zauważyłem jak biegnie w moją stronę uśmiechając się. Zarzuciła mi ręce na szyję i szepnęła do ucha, że mnie kocha, a następnie pocałowała w policzek.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałem i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Oderwała się ode mnie, a ja kolejny raz poprawiłem kołnierzyk koszuli.
- Zayn, wyglądasz idealnie, głupku. - zaśmiała się i lekko popchnęła w stronę drzwi. - Będę tęsknić, wracaj szybko.
Gdy byłem już na miejscu, zamknąłem drzwi od samochodu i poszedłem w stronę budynku. Przed drzwiami stali ochroniarze. Nie musiałem nic mówić, gdyż mnie poznali i bez żadnych trudności dostałem się do środka. Słyszałem już głośną muzykę i śmiechy chłopaków. Wszedłem na salę, gdzie roiło się od znajomych mi twarzy i wyszukiwałem w tłumie Louis'a, gdyż to jego święto, jeśli można to tak nazwać. Za dwa dni bierze ślub, a dziś świętujemy ostatnie dni jego wolności.
- No w końcu stary. Ile można czekać! - usłyszałem znajomy głos za plecami. Odwróciłem się i zauważyłem Niall'a z drinkiem w ręku. - Chodź do Louis'a, bo ten już myśli, że nie przyjdziesz. - uśmiechnąłem się do przyjaciela i poszedłem za nim. Tomlinson razem z Harry'm siedzieli przy barze i rozmawiali z barmanem. Gdy tylko Niall zajął miejsce obok nich i wskazał na mnie głową, oboje odwrócili się w moją stronę.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział Lou i przywitał się ze mną, klepiąc po plecach. Wskazał mi krzesło obok Styles'a i zamówiliśmy dla siebie kolejkę.
- Twoje zdrowie, Lou. - powiedziałem i każdy z nas uniósł kieliszek ku górze, a następnie upił całą jego zawartość. Odłożyliśmy kieliszki na blacie i czekaliśmy, aż barman znowu je napełni. Rozglądałem się dookoła i nie wiedziałem, że Lou ma, aż tylu znajomych.
- Zobaczysz jaką mamy dla Lou niespodziankę. Liam poszedł się wszystkim zająć. - zaśmiał się Hazza i odwrócił w stronę Tommo, żeby ten się niczego nie domyślał. Obiecałem chłopakom pomoc w przygotowaniu imprezy, ale niestety musiałem wyjechać z Perrie do jej rodziny i z moich obiecanek wyszły nici. Sam byłem ciekawy co takiego przygotowali.
Bawiliśmy się w najlepsze, piliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Brakowało może jedynie kilku dziewczyn by potańczyć, ale mimo wszystko dobrze się bawiłem. Nagle zauważyłem jak w naszą stronę biegnie jakaś brunetka. Zdziwiłem się, bo byłem przekonany, że to impreza tylko dla mężczyzn.
- Louis. - powiedziała i poklepała go po ramieniu. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Wyglądała na zdenerwowaną. Tommo odwrócił się w jej stronę, następnie w naszą i wstał ze skórzanego, czarnego fotela, by oddalić się z nią i usłyszeć co ma mu do powiedzenia. Widziałem tylko jak dziewczyna mówi szybko, a po jej policzku spłynęła łza. Louis po jej słowach również nie wyglądał zbyt dobrze. Nie wiedziałem co się dzieje, dlatego gdy zauważyłem jak zbliżają się w naszą stronę, wstałem na równe nogi i miałem nadzieje, że szybko dowiem się, co się stało.
- Eleanor jest w szpitalu. - wychrypiał, a jego twarz nabrała smutnego wyrazu.
- Jak to w szpitalu? - spytał Niall.
- Nie ma czasu na pytania. Musimy tam jechać. - powiedziała nieznajoma dziewczyna i chwytając Louis'a za rękę kierowali się w stronę wyjścia. Pobiegłem za nimi, a po chwili do nas dołączyli Liam, Harry i Niall. Wyszliśmy przed budynek, każdy z nas był przerażony i zdenerwowany. W głowach mięliśmy tylko jedno pytanie, 'co takiego mogło się stać?' - Wszyscy nie zmieścimy się do mojego auta. - powiedziała i podtrzymała Louis'a.
- Weźmy mój. - zadeklarowałem i wyjąłem z kieszeni kluczyki.
- Ale ty piłeś. - uświadomił mnie Niall. No tak, nie pomyślałem o tym.
- No to, ona pojedzie. - wskazałem na dziewczynę, która mimo wszystko wyglądała na bardzo opanowaną. - Skoro przyjechałaś tutaj swoim autem, to zapewne nie piłaś. - dopowiedziałem, gdy patrzyła na mnie dziwnie.
- Jesteś pewien, że chcesz dać mi swoje auto?
- Jedźmy do cholery! - krzyknął Louis. Wszyscy się zmieszaliśmy i weszliśmy do auta. Tomlinson mimo iż wypił chyba najwięcej z nas, doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. W samochodzie żadne z nas się nie odzywało. Byliśmy zbyt przejęci i marzyliśmy tylko o tym by być już na miejscu.
Samochód się zatrzymał, a my jak oparzeni z niego wysiedliśmy. Chwyciłem Louis'a i jak najszybciej kierowaliśmy się w stronę wielkiego budynku szpitala. Harry podszedł do pielęgniarki stojącej w recepcji i zapytał o Eleanor. Ta powiedziała, że Calder leży na czwartym piętrze, ale nie możemy do niej wejść, gdyż zajmują się nią lekarze. Czułem, że mój przyjaciel nas teraz potrzebuje. Był zdenerwowany, cały się trząsł, jego oczy były pełne łez, które następnie spływały po policzkach. Windą dotarliśmy pod salę, w której leżała El i usiedliśmy na ławeczce. Lou schował twarz w dłoniach, a ja trzymałem dłoń na jego ramieniu, by upewnić go, że przy nim jesteśmy i zawsze może na nas liczyć. Dziewczyna, która nas tutaj przywiozła chodziła raz w jedną stronę raz w drugą.
- Co tak w ogóle się stało? - spytał Niall.
- Siedziałyśmy w mieszkaniu i Eleanor nagle zaczęła mieć ogromne bóle brzucha. Zaczęła płakać więc szybko zadzwoniłam na pogotowie. Boję się, że coś mogło stać się z dzieckiem. - po tych słowach Louis jeszcze bardziej się trząsł.
- Na pewno wszystko będzie dobrze. El jest silna. - Liam powiedział najbardziej pewnym głosem jakim mógł w tej sytuacji.
Nagle z sali wyszło dwóch lekarzy. Brunetka szybko do nich podeszła i zaczęła z nimi rozmawiać. Gdy tylko odeszli, wydawało mi się jakby odetchnęła z ulgą. Odwróciła się w naszą stronę i kucnęła przed Louis'em, a następnie mocno go przytuliła.
- Z Eleanor wszystko w porządku, Lou. Z dzieckiem też. Teraz śpi, dlatego nie możemy do niej wejść. - szepnęła, ale na tyle głośno, że mogłem ją usłyszeć. Uśmiechnąłem się do siebie i wstałem z ławeczki. Chłopcy mięli pytające miny.
- Wszystko z nią w porządku. - powiedziałem, na co zareagowali podobnie.
Gdy czekaliśmy tak jakieś dwadzieścia minut, razem z nieznajomą mi dziewczyną, poszedłem po jakieś napoje dla nas, do maszyny. Szliśmy długim korytarzem, aż do windy, gdyż najbliższa była piętro niżej.
- Mogę o coś zapytać? - spojrzałem na nią, a ta się uśmiechnęła i pokiwała głową. - Kim jesteś? - zaśmiała się głośno. - Wiem, że to głupie pytanie, ale zrozum, że ciekawi mnie kim jest osoba, która wkrada się na imprezę, na którą wstęp mają tylko faceci i następnie prowadzi mój samochód. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Jestem [T.I]. Kuzynka Eleanor. - odpowiedziała, a na jej policzku zagościł malutki rumieniec.
- Miło mi cię poznać, [T.I]. Ja jestem Zayn. - podałem jej rękę. Uścisnęła ją.
- Wiem kim jesteś. Mi również miło ciebie poznać. Wiesz, muszę ci powiedzieć, że jesteś bardzo odważnym człowiekiem. - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. - Jestem początkującym kierowcą, a ty dałeś mi swój samochód. - kolejny raz w tak krótkim czasie usłyszałem jej piękny śmiech. Jednak, gdy te słowa do mnie dotarły trochę się przeraziłem.
- Naprawdę? - spytałem nie dowierzając. Odpowiedziała skinieniem głowy. - To dobrze, że nas nie zabiłaś.
- No wiesz, dzięki. - powiedziała sarkastycznie. - Poradziłam sobie bardzo dobrze, nawet wspaniale. Powinieneś mnie nieść na rękach, że dzięki mnie tutaj jesteśmy. - zarzuciła teatralnie włosami.
- Na rękach? Pff.. Równie dobrze moglibyśmy zadzwonić po taksówkę.
- Oj cicho. - uderzyła mnie w ramię i obdarowała uśmiechem. - dotarliśmy do maszyny i czekaliśmy, aż ta wyda nam pięć kubków gorącej czekolady. Ja jakimś cudem chwyciłem trzy, a [T.I] resztę i wracaliśmy na górę. Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Cholera. Mogłabyś? - spytałem. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - No spróbuj jakoś. Ja nie dam rady.
- Jestem ciekawa jak mam to zrobić.
- Jesteś wspaniałym kierowcą, więc telefon na pewno też uda ci się wyjąć.
- Mhm.. Już to widzę. Myślałam, że o mało co ciebie nie zabiłam.
- Oj nie żartuj. Wcale tak nie powiedziałem. - zaczęliśmy się droczyć. Brunetka podeszła do mnie i potknęła się delikatnie. Wylała na mnie zawartość jednego z kubków.
- O mój Boże! Ja naprawdę nie chciałam. Przepraszam. To jest gorące.. O matko. Nic ci nie jest? Jejku taka ładna koszula.. Teraz to na pewno nie zejdzie. Co ja zrobiłam? Wybacz mi, ale straszna ze mnie oferma. Nie chciała.. - zaczęła mówić na jednym wdechu, a ja słysząc jak cudownie się tłumaczy stałem tak i wpatrywałem w jej zmieszaną minę. Nie obchodził mnie dzwoniący w tym czasie telefon, nie obchodziło mnie to, że jedna z moich koszul jest cała w gorącej czekoladzie, nie obchodziło mnie to, że ludzie się na nas patrzą. Po prostu wpatrywałem się w nią i nawet przestałem już słuchać. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem delikatnie jej wargi. Przez moment nie miała pojęcia co się dzieje, ale po chwili odwzajemniła mój gest. Staliśmy tak na środku szpitalnego korytarza i całowaliśmy się. Dawno nie czułem czegoś takiego. Nie potrafię tego nawet wyjaśnić. Oderwaliśmy się od siebie, dziewczyna wyglądała na przerażoną, a ja uspokoiłem ją uśmiechem. Nie wiem dlaczego tak postąpiłem, ale nagle nie obchodziło mnie nic innego oprócz [T.I]. Znałem ją zaledwie od czterdziestu minut, a już zdążyłem ją pocałować i zafascynować jej osobą, by nie zwracać uwagi na otaczający mnie świat. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało. To tylko koszula. - odpowiedziałem.
- Dlaczego mnie pocałowałeś? - spytała, a ja nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. Po prostu.
- Po prostu? - pokiwałem głową. - A masz świadomość tego, że jestem młodsza od ciebie pięć lat? - uniosła brew.
- Masz osiemnaście lat? - zdziwiłem się. - Nie wyglądasz na tyle.
- Wiem. Wiele ludzi mi to mówi, ale taka prawda. Dobra nie ważne. Zapomnijmy o tym i będzie okej. - uśmiechnęła się. Przystanąłem na moment, a ona szła dalej.
- Ale ja nie chcę zapominać..
- Co mówiłeś?
- Nic. - odpowiedziałem i dorównałem jej kroku.
Otworzyłem oczy i okazało się, że nadal jestem w szpitalu. Chciałem wstać, ale zorientowałem się, że ktoś zrobił sobie z mojego ramienia, poduszkę. Uśmiechnąłem się widząc [T.I], która słodko spała. Nie widziałem Louis'a, ani Hazzy, Niall'a i Liam'a. Nie wiedziałem czy to tylko sen, czy naprawdę siedzę z, właściwie nieznajomą dziewczyną, na korytarzu w szpitalu.
- Wreszcie śpiochu.. - powiedział Liam, podchodząc do mnie. - El się obudziła. Chłopcy już są przy niej. - spojrzałem na brunetkę, która słodko spała na moim ramieniu i delikatnie ją szturchnąłem. Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Gdy jej oczom ukazałem się ja, szybko wstała. Zdziwiła mnie jej reakcja. Poszliśmy do sali, gdzie leżała przyszła żona mojego przyjaciela.
Było już po trzynastej, więc wyszliśmy ze szpitala, zostawiając tam Louis'a. Chłopcy zamówili taksówkę, a ja odwiozłem [T.I] pod club, w którym wczoraj się bawiliśmy, gdyż zostawiła tam swój samochód. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy mimo iż bardzo chciałem usłyszeć jej głos. Gdy zaparkowałem, brunetka spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Zbliżyła się do mnie, by pocałować mnie w policzek, ale odwróciłem się tak by na nią patrzeć. Zatrzymała się szybko i nie doszło do pocałunku. Przełknęła ciężko ślinę.
- Dziękuje, Zayn. Dziękuje i przepraszam. Właściwie przepraszać mogę cię tylko za koszulę, bo to, że mnie pocałowałeś to tylko i wyłącznie twoja wina. To ty zrobiłeś, a przecież masz dziewczynę. - uśmiechnęła się niepewnie i pocałowała. Pocałowała tak jak tego chciałem. Musnęła moje usta, a następnie pozwoliła mi posmakować jeszcze więcej. - Teraz dopiero mogę powiedzieć, że przepraszam. - otworzyła drzwi od samochodu i spoglądając ostatni raz w moją stronę wyszła z niego i pobiegła szukać swojego auta.
Wróciłem do domu i nie miałem pojęcia co mam powiedzieć Perrie. Dzwoniła do mnie ponad dwadzieścia razy, a ja nie odebrałem żadnego połączenia. Na pewno się o mnie martwiła, ale też pewne jest to, że jest zła. Wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu. W progu przywitała mnie Perr.
- Mógłbyś odbierać. - pocałowała mnie w policzek. - Dobrze, że Liam raczył to zrobić i wszystko mi wyjaśnił. Martwiłam się.
- Przepraszam, słoneczko. Nie bądź zła.
- Nie jestem. Na ciebie nie potrafię być zła. - uśmiechnęła się i ciągnąc mnie za rękę, zaprowadziła do salonu.
- Dlaczego masz taką brudną koszulę? - spytała, gdy siadała na kanapie obok mnie.
- Ach.. Zapomniałem o niej. Muszę się przebrać i wtedy wszystko ci opowiem. - spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi. - Wylałem czekoladę.
- Niezdara z ciebie. Tylko wróć szybko na dół.
- Oczywiście.
Pobiegłem na górę i zacząłem się rozbierać. Otworzyłem szafę i szukałem jakichś wygodnych ciuchów. Usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Zacząłem go szukać na łóżku, gdyż musiał wypaść z kieszeni. Chwyciłem go w dłoń i zauważyłem na wyświetlaczu imię [T.I]. Zdziwiłem się, gdyż nie miałem jej numeru. Spojrzałem w stronę drzwi, były zamknięte. Odebrałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz