I znowu mieć rację, uśmiechać się do lustra.
Bo kolejne rozczarowania już tak bardzo nie krzywdzą.
Wiem, że w pewnym sensie każdy krok, jaki zrobiłem od chwili kiedy nauczyłem się chodzić, był krokiem do tego, aby kiedyś zasilić szeregi One Direction.
Możliwe, że od samego początku klęska była nam pisana.
Czasami sobie myślę, że to wszystko działo się zbyt szybko, a przereklamowanie zespołu było gwoźdzem do trumny.
Bo na dobrą sprawę to po co były nam te torby, ręczniki, pościele, kocyki, szczoteczki do zębów, pasty?
Ten cały zarząd to wymyślił, to oni wpakowali nas w to gówno. To oni nam spierdolili karierę.
Do tej pory pamiętam jak Niall i Liam płakali. Ryczeli jak mali chłopcy kiedy powiedzieli nam, że jest coraz gorzej. Płyty nie sprzedawały się tak jak wcześniej, książki nie schodziły i nawet te ich popieprzone gadżety już nam nie pomagały.
W jednym momencie One Direction był najpotężniejszym zespołem na świecie, a chwilę potem nie mieliśmy NIC, prócz paru milionów na koncie.
Nawet żaden z nas nie zauważył, że nasza przyjaźń po drodze gdzieś się zgubiła.
Zayn jakby w ogóle nie widział co się dzieję. Nieme krzyki każdego z nas nie robiły na nim kompletnego wrażenia. Zachowywał się tak jakby przeczuwał już od dłuższego czasu, że takie coś może nastąpić.
Liam dużo czasu spędzał ze swoją dziewczyną Danielle. Jak na moje to przy niej zapominał, że marzenie jego życia i to, czemu poświęcił się tak bardzo i to o co walczył kilka lat pęka jak bańka mydlana.
Niall.. Tak, ten przesłodki blondyn walczył o nas każdego dnia. Jego dobry humor, może czasem, aż zbyt wymuszony był naszym kompanem przez ładnych kilka tygodni. I myślę, że to właśnie jego, upadek One Direction najbardziej zabolał. Byliśmy dla niego całym światem.
Harry.. Ah Harry. Odsunął się od nas i znalazł sobie innych przyjaciół, przy których chyba czuł się bardziej dorosły. Do tej pory nie rozumiem co nim kierowało i dlaczego zostawił przede wszystkim.. mnie.
O najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć. Są to sprawy, których się wstydzisz, ponieważ słowa wypowiedziane na głos pomniejszają je.
Zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc, co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. Myślę, że to jest najgorsze.
Czasami wydaję mi się, że ja też przeczyniłem się do upadku One Direction w dużym stopniu. Wyjawienie tego, że jestem biseksualny było największym błędem w moim pieprzonym życiu.
Co z tego, że Harry też nim był, skoro on nie chciał tego wyjawiać nikomu. Jego popierdolone tłumaczenia, że nie jest to najlepszy czas, że musimy poczekać.
A ja się po prostu.. zakochałem.
Wiem, że to marna wymówka.. Ale kiedy uświadomiłem sobie, że kocham Harry'ego miałem ochotę wykrzyczeć to każdemu. No i wykrzyczałem.
Koniec przyjaźni między mną a Harry'm.
Koniec zespołu.
Koniec wszystkiego.
Koniec mojego życia.
Nawet płacz mi już nie pomagał, a tęsknota za towarzystwem chłopaków doskwierała mi coraz bardziej. Może to dlatego popełniałem po drodze tyle błędów...
Próbowałem złapać butelkę whisky, która wyślizgnęła mi się z rąk i z ogromnym hukiem rozbiła się na drewnianym parkiecie w moim apartamencie w samym centrum Londynu.
Rozejrzałem się po pokoju, a jego surowe wnętrze jeszcze bardziej mnie przytłoczyło. Chwiejnym krokiem wyszedłem z apartamentu wsuwając się do windy.
Ciepły podmuch wiatru musnął moją twarz kiedy znalazłem się na zewnątrz. Schowałem ręce do kieszeni i ruszyłem przed siebie.
Puste ulice Londynu były naprawdę dziwnym zjawiskiem, a gdy już kogoś spotykałem, to ta osoba i tak nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi.
Byłem nikiem. Tak się wlaśnie czułem. Ja Louis Tomlinson nie istniałem już nawet dla Directioners.
Nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod jedną z knajpek, w której dość często jadaliśmy i piliśmy razem z chłopakami.
Oparłem się czołem o szybę i zmrużyłem lekko oczy chcąc zobaczyć co dzieję się w środku. Mój wzrok przykuła dziewczyna, która siedziała przy jednym ze stolików i pochłaniała z zawrotną prędkością makaron. Kiedy uśmiechnąłem się sam do siebie, trochę sosu spadło jej na białą bluzkę, lecz ta jakby tego nie zauważyła. I mimo zsuwających się okularów z nosa dalej jadła i studiowała książkę, która była dość niezdarnie ułożona w jej lewej dłoni.
Nie wahając się wszedłem do środka. Drzwi trzasnęły, a wzrok niektórych osób skierował się w moją stronę. Szurając swoimi adidasami podszedłem do stolika dziewczyny i usiadłem na wolnym krześle.
Podniosła wzrok i odłożyla książkę na bok. Odłożyła też widelec i oparła się łokciami o blat stolika, umieszczają swoją głowę we własnych dłoniach.
- Jak mnie tu znalazłeś? - zapytała i wlepiła we mnie swój wzrok, a kąciki jej ust podniosły się jakby ku górze.
- Nie wiedziałem, że też tu przychodzisz. - odparłem. W tym samym momencie odbiło mi się i poczułem w powietrzu odór alkoholu. Norah pomachała ręką między moją a swoją twarzą i skrzywiła się lekko.
- Znowu się schlałeś. - stwierdziła krótko.
- Trochę wypiłem.
- Do mnie czy do Ciebie? - zapytała bez ogródek i spakowała książkę do torby.
- Nie po to tu przyszedłem.
- Lubię patrzeć na Ciebie jak nieudolnie próbujesz zamaskować fakt, że przed sekundą tak intensywnie się we mnie wpatrywałeś.
Wstała z krzesła i wyciągnęła dłoń w moją stronę. Na początku dość niepewnie do tego podszedłem, bo wiedziałem jak to się skończy. Zawsze się tak kończyło. Ale nie mogłem zrezygnować z mojej jedynej odskoczni i podałem jej rękę.
Jak każdego wieczoru rzuciłem ją na łóżko rozrywając międzyczasie jej poplamioną koszulę. Przed moimi oczami ukazało się drobne ciało Norah. Jej klatka piersiowa zaczęła unosić się ku górze, a potem powoli opadała na dół.
Widziałem jak obserwuje mnie, kiedy ja zdejmowałem z siebie ubrania. Nagi kucnąłem na łóżku i całując ją w brzuch wyszukałem pod spódniczką jej majtki, które ściągnąłem razem z prześwitującymi rajstopami. Złapałem za jedną z jej piersi i mocno ścisnąłem czego wynikiem było to, że mój penis zaczął robić się twardszy. Stwierdziłem, że nie będę się bawił z nią w kotka i myszkę, nie miałem dzisiaj ochoty na grę wstępną, więc bez ogródek zsunąłem z nią spódniczkę. Sama w tym czasie zdjęła swój stanik i znów położyła się na łóżku rozchylając nogi.
Przejechałem ręką po jej pochwie, a Norah przygryzła lekko dolną wargę. Nachyliłem się nad nią i wpiłem z całych sił w jej usta. Zaczęła błądzić swoim językiem w mojej buzi, lecz ja odsunąłem się od niej. Nie byliśmy tu po to, abu być romantyczni. Widocznie ona się na chwilę zapomniała, bo odwróciła głowę na bok, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.
Zbiło mnie to trochę pantałyku i łapiąc ją za brodę zmusiłem, aby spojrzała na mnie.
- Ładnie się rumienisz. - zamruczałem jej do ucha i złapałem płatek ucha w zęby.
Wciąż milczała, ale zaczęła oddychać szybciej. Jej twarde sutki co jakiś czas muskały moją klatkę piersiową.
- Zrób to w końcu. - powiedziała cicho i ścisnęła mnie za pośladki. Cmoknąłem ją jeszcze raz w usta i łapiąc jedną ręką swojego penisa, wsadziłem go do jej pochwy.
Poruszałem się w niej dość powoli, wciąż obserwując dziewczynę. Głowę miała skierowaną w stronę okna mając zamknięte oczy. Lecz w pewnym momencie wygrałem, bo jej biodra zaczęły współgrać z moimi.
Wyszedłem z niej i pocałowałem w szyję. Złapała moją głowę i pocałowała mnie delikatnie w usta. Mimowolnie zamknąłem oczy i czułem, że ponoszę się emocjonalnie razem z chwilą. Próbowałem z tym walczyć, ale nie mogłem. Norah przejęła inicjatywę i w pewnym momencie sam zacząłem całować ją dość delikatnie, powoli zjeżdżając ręką do swojego penisa.
Zbliżyłem go do jej pochwy, na początku otarłem główką jej łechtaczkę, co wywołało u niej cichy jęk, po czym ustawiłem go przy wejściu i agresywnie wsunąłem się do środka. Norah złapała mnie za pośladki i przycisnęła do siebie. Zacząłem ją całować na nowo, kiedy ona ściskała mnie jedną ręką za pośladek, a drugą drapała moje plecy. Byłem pewny, że będę miał rany, ale skoro to było przyjemne, to czy rany były ważne?
Upiłem łyk whisky z butelki wpatrując się w dziewczynę, która wciąż spała, a jej klatka piersiowa unosiła się powoli. Na jej twarzy panował anielski spokój.
Byłem na nią niemiłosiernie wkurwiony. Jak mogła sobie na to pozwolić? Dlaczego została na noc? Nigdy nie zostawała i nie powinna robić tego nawet teraz. Co z tego, że seks był inny? Co z tego, że był bardziej romantyczny? Była dziwką. Zwykłą dziwką, która spała ze mną tylko dla kasy.
Ale była jednocześnie moim szczęściem. Moim słońcem, które rozjaśniało mi każdy dzień.
~* ~
Szedłem dość szybkiem krokiem, a krew w całym moim ciele buzowała. Nie mogłem pojąć jak ten idiota mógł mnie tak znowu potraktować. Czy Harry już nigdy nie znajdzie dla mnie czasu? Nawet na tą pierdoloną rozmowę go nie stać. Jest tchórzem, zwykłym tchórzem. Ja chociaż nie bałem się przyznać przed wszystkimi. Postawiłem na szczęście, na miłość i oddanie.
Skręciłem przy końcu budynku z cegły i z impetem wpadłem na osobę, która podjęła tą samą decyzję co ja, tyle że szła z drugiej strony.
Poleciała na budynek, a potem próbując się od niego odepchnąć, nogi jej się poplątały i złapałem ją w locie.
- No ładnie.. - powiedziałem cicho kiedy w końcu postawiłem ją do pionu.
- Cholera jasna.. - mruknęła i czknęła.
- Oho.. Chyba było ostro co?
- Kilka piw. - odpowiedziała i oparła się o budynek.
- Louis.
- Norah. - podała mi rękę i uśmiechnęła się. Pięknie się uśmiechnęła.
- To ja może.. To ja już pójdę.
- Przykro mi z powodu zespołu.
Usłyszałem za swoimi plecami. Nie zwróciłem na te słowa uwagi. Sympatia do niej odleciała z tą sekundą kiedy z jej ust wypłynęły te wyrazy. Wsadziłem ręcę do kieszeni i przyspieszyłem kroku.
- Byłam waszą fanką. W sumie wciąż jestem Directioner, bo wciąż słucham płyt.
Zacząłem iść jeszcze szybciej. Mój zły humor znów do mnie wrócił i przypomniałem sobie słowa Harry'ego; "Nie Louis, nie teraz. Proszę Cię daj mi pomyśleć. To nie jest wcale takie proste", łatwiej byłoby mu powiedzieć, że mnie nie chcę, że woli tego swojego Nick'a. Pewnie z nim się pieprzy. Jestem tego pewny.
Przeczesałem rękoma twarz słysząc za sobą stukot obcasów. Norah widocznie nie odpuszczała. Jeszcze mi psychofanki brakowało.
- Czego chcesz? - zapytałem i odwróciłem się w jej stronę. Jej włosy powiewały na wietrze, a w oczach iskrzyły się małe gwiazdeczki.
- Zaprosić Cię na piwo. - powiedziała wesoło i poprawiła torebkę na ramieniu.
- Tobie chyba już starczy.
- Nie jestem pijana. - zaprotestowała.
- Starczy. - warknąłem. Nagle w jej oczach pojawiły się łzy i spuściła głowę na dół. Poczułem się lekko zakłopotany i podszedłem do niej bliżej.
- P-Przepraszam.. Nie chciałem, żebyś się rozpłakała..
- Po prostu wszyscy jesteście tacy sami. - powiedziała cicho i pociągnęłam nosem. Wyjąłem z kieszeni chusteczki i wyciągnąłem je w jej stronę.
- No bierz.. - podsunąłem opakowanie bliżej.
- Dzięki.. - odparła i wydmuchała nos robiąc przy tym niesamowity hałas. Skrzywiłem się lekko. Norah oddała mi chusteczki i podniosła głowę. Jej czekoladowe oczy były pełne smutku, mimo iż jakieś parę minut temu tryskała radością. Nie mogłem uwierzyć w to, jak szybko zmienia się humor kobiety.
- To co.. Piwo? - zapytałem.
Za cholerę nie wiedziałem dlaczego nagle poczułem chęć spędzania z tą dziewczyną więcej czasu, niż powinienem.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Więcej alkoholu, taksówka, mój apartament. Po jakimś czasie opowiedziała, że szuka pracy, aby móc pójść do prywatnej uczelni. Wtedy pierwszy raz wręczyłem jej pieniądze.
Zaczęliśmy sypiać ze sobą regularnie, a po tym wszystkim ja po prostu dawałem jej kase. Nie protestowała. Brała każdą sumę bez wcześniejszego przeliczenia.
~*~
- Norah wstawaj! - krzyknąłem.
Dziewczyna przebudziła się na momencie i podsunęła wyżej kołdrę. Usiadła na łóżku i przeczesała rękoma włosy. Widocznie sama zorientowała się, że nagięła naszą umowę.
- Przepraszam.. Zasnęłam. - zaczęła się tłumaczyć. Oparłem się o ścianę wciąż popijąć whisky, która zaczęła uderzać mi do głowy. Norah zbierała swoje ubrania i zakładała je na siebie. Kiedy skończyła złapała za torebkę i chciała wyjść. Zatrzymałem ją.
- Poczekaj.. - mruknąłem i wziąłem do ręki portfel.
- I tak jestem spóźniona. Innym razem. - powiedziała.
Rzuciłem portfel na stolik i podszedłem do niej bliżej. Stała tyłem do mnie, a ja położyłem swoją głowę na jej ramieniu.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Umówiłam się.
- Z kim?
- Nieważne.
- Z kim? Pytam się.
- Louis, nie jesteś moim ojcem.
Chciała zrobić krok do przodu, lecz ja byłem szybszy. Odwróciłem ją w swoją stronę. Dość brutalnie złapałem ją za ramiona i potrząsnąłem.
- Masz przede mną tajemnice? - zapytałem i zacząłem przesuwać się razem z nią bliżej ściany.
- Nie muszę Ci się spowiadać. To jest moja sprawa z kim się spotykam.
- A więc z kimś się spotykasz?
- Możliwe. - powiedzia i chciała mnie wyminąć.
- Nie dasz mi przejść, prawda?
- Chcę się kochać. - powiedziałem i przycisnąłem ją do ściany. Zacząłem całować ją po szyi, lecz Norah odsunęła mnie do siebie.
- Za mało Ci płacę!? - warknąłem i ścisnąłem jej poliki w jednej dłoni.
- Tu nie chodzi o kasę. Nie mam ochoty na seks bez uczucia.
- Jakoś wcześniej Ci to nie przeszkadzało.
- A teraz mi przeszkadza. Zakochałam się, rozumiesz?
- Hah.. Zakochała się. - zaśmiałem się pod nosem i odsunąłem się od dziewczyny o krok.
- I Ty też mnie kochasz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. - powiedziała cicho. Stanąłem jak słup pod wpływem jej słów. Podeszła do mnie powoli i pocałowala w policzek. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz.
Po chwili usłyszałem jak drzwi apartamentu się zamykają.
Przeczesywałem swoją kuchnię w poszukiwaniu tabletek. Wywalałem z szafek wszystko co natrafiło na moje dłonie. Co chwilę popijałem whisky chcąc się trochę uspokoić. Przeraziły mnie słowa Norah. Nigdy nie patrzyłem na nasze relacje na podstawie emocjonalnej. Zawsze był tylko jedynie seks. Nic więcej. Bałem się, bałem się, że ta dziewczyna mogła mieć rację. Ale co z Harry'm? Co z moim uczuciem do niego? Mam teraz przestać walczyć o tego chłopaka, bo jakaś laska stanęła mi drodze i wyjechała z tekstem, że podejrzewa, że ją kocham? To wszystko nie mieściło się w mojej głowie. Musiałem się od tego odciąć. Na jakiś czas, albo raz na zawsze. Wyrzucałem talerze, które z hukiem rozwalały się na kuchennych kafelkach.
Kochałem Harry'ego. Kurwa cholernie go kochałem. Pragnąłem całym sobą, ale za każdym razem kiedy wyobrażałem sobie, siebie z Hazzą to przed moimi oczami pojawiała się Ona.
W końcu znalazłem to czego szukałem. Otworzyłem wieko małego, białego pudełeczka i wysypałem kilka tabletek na swoją dłoń.
Każdą z nią pokolei brałem do ust, popijąć whisky.
Siedziałem na krześle opierając dłonie na stole. Czekałem na mojego gościa już pięć minut. Spóźniał się. Znowu się spóźniał. A tydzień temu obiecał, że będzie punktualnie.
To on wsadzili mnie tutaj pół roku temu. Inni wmawiali mi jakieś chore sprawy i próbowali odtworzyć przede mną nowe perspektywy jak wyjdę z odwyku.
- Nie jestem psychiczny. - powiedziałem, kiedy Harry w końcu usiadł na przeciwko mnie.
- Wcale tak twierdzę. Nikt tak nie twierdzi. Tylko..
- Mam inny problem? - przerwałem mu i spojrzałem na chłopaka. Jedyne uczucie jakim go teraz darzyłem to była nienawiść. Czysta nienawiść.
- Lou do cholery.. Piłeś. Całe dnie chlałeś i nic innego nie robiłeś. Do tego te tabletki.. Co Ty sobie myślałeś? - zapytał Harry i nachylił się w moję stronę.
- Nie chciałeś mnie.
- Louis.. Zbyt długo na Ciebie czekałem.
- Wiem.. - powiedziałem cicho.
- Czy przy każdym spotkaniu musimy wracać do tej sprawy? - zapytał i złapał mnie za dłonie. Jego były ciepłe i delikatne.. Ale nie robiły na mnie tak mocnego wrażenia jak wcześniej. W ciągu tych kilku miesięcy coś we mnie pękło. Uczucie jakim darzyłem Harry'ego zmalało, kiedy w końcu o tym porozmawialiśmy.
- Nie. Przepraszam.. Ale Harry..
- Tak?
- Widziałeś ją? - zapytałem i spojrzałem na przyjaciela. - Widziałem się z nią w niedzielę.
- Tydzień temu, tak? - zapytałem, powoli układając słowa.
- Musiałem pojechać pod jej uczelnię, bo nie odbierała telefonu.
- Czemu nie chce do mnie przyjść? Siedzę tutaj od pół roku, a jej dalej nie było. Nie odpisuje na moje listy, nie daję znaku życia.. Jedyne informację to mam od Ciebie.
- Niedługo sam będziesz mógł ją o to zapytać. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. - Stary.. Wychodzisz. Za tydzień Cię wypisują.
Rzuciłem się w jego ramiona, napawając się zapachem Harry'ego. Łzy napłynęły mi do oczu i poczułem jak szczęście wypełnia całe moje ciało. Wychodziłem. Wychodziłem z tego pieprzonego odwyku.
- Mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość.
Harry odsunął mnie od siebie i popatrzył mi w oczy. Zacząłem się denerować, bo nie wiedziałem ile jeszcze niespodzianek dla mnie przygotował.
- Ale nie powiem Ci tego sam.. - zrobił głupią minę i w tym samym momencie do sali wpadł Liam z Niall'em i Zayn'em. Widziałem ich pierwszy raz od ponad pół roku i kiedy przytulili mnie do siebie zacząłem ryczeć.
Otarli mi łzy z twarzy, a Niall prawie, że skacząc wykrzyczał:
- Reaktywacja Lou! Wracamy! One Direction wraca!
Stałem pod Uniwersytetem Medycznym a w ręku trzymałem bukiet czerwonych róż. Denerwowałem się strasznie, ponieważ dopuszczałem do siebie myśl, że Norah nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Ale dlaczego miałbym z niej zrezygnować? Przynajmniej mogłem spróbować się z nią dogadać.
Tęskniłem za nią. Cholernie.
- Louis?
Usłyszałem za swoimi plecami znajomy mi głos. Serce podskoczyło do gardła i odwróciłem się. Ubrana była w zwykłe rurki, bluzkę w paski i sweterek. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a z jej twarzy można było odczytać zaciekawienie.
- Norah.. Cześć. - powiedziałem i przygryzłem dolną wargę. Kompletnie nie wiedziałem jak mam się zachować. Ale Harry miał rację. I ona wtedy też miała rację. Zakochałem się w niej.
- Jak się czujesz? - zapytała i przestąpiła z nogi na nogę.
- Dobrze. Naprawdę dobrze.. Wiesz, że.. Wracamy? Ja i chłopaki?
Zaśmiała się i wyciągnęłam ręcę po kwiaty, które trzymałem w ręku. Cwaniara wiedziała, że to dla niej.
- Wiem, Louis. I bardzo się z tego powodu cieszę. Piękne, dziękuje. - powiedziała i powąchała róże.
- A my?
- Co my?
- Wrócimy? - zapytałem czekając na reakcję dziewczyny. Spuściła wzrok na dół, a na jej twarzy pojawił się grymas zniecierpliwienia. Opuściła kwiaty, a moje serce zaczęło walić coraz mocniej. W tej chwili czułem, że muszę walczyć o tą dziewczynę, która w czasie mojego załamania została ze mną. Zaakceptowała mój biseksualizm. Już nie myślałem o tym na czym polegała wcześniej nasza znajomość. Seks odszedł na drugi plan, teraz liczyła się dla mnie miłość.
- Chcesz mnie mimo tego, że nie odwiedziłam Cię ani razu?
- To nieważne.. Należało mi się. - podszedłem do niej bliżej i ująłem jej twarz w swoje dłonie.
- I będziesz mnie kochał?
- Do końca.
Zarzuciła mi ręce na szyję i posłała jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Przekręciła głowę i czekała na mój ruch. Zaśmiałem się pod nosem i pocałowałem ją delikatnie, lecz namiętnie. Objąłem w pasie i poczułem, że trzymam cały swój świat we własnych ramionach.
o ja pierdole jaram się tym imaginem.!!!
OdpowiedzUsuńzajebisty, czekam na kolejne. ; )
Bardzo dobry pomysł. Hmmmm..... nawet zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńŚwietny! *-* tylko wiesz... powinno być oznaczone +18 ;)
OdpowiedzUsuńAle ogólnie zajebisty!!! A wizja TAKIEGO Louisa jest super! =D