niedziela, 25 listopada 2012

Harry

GENIALNE! najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam! nie przerażajcie się jedynie długością ;P

ps.: Jak coś, znów ;P, źle zrobiłam to zgłaszajcie mi na twittera: @Alice1SS XD

_____________________________________________________________________________
Czułam, że moje myśli nie są bezpieczne. Ktoś się chyba w nie wkradł, ktoś wie, o czym myślę. Mówi do mnie. Słyszę głosy.. znikąd!? Czy ja jestem psychiczna? 

Czułam, że moje myśli nie są bezpieczne. Ktoś się chyba w nie wkradł, ktoś wie, o czym myślę. Mówi do mnie. Słyszę głosy.. znikąd!? Czy ja jestem psychiczna? 
- Zostanę z Luxy. Przecież na tą kolację możecie iść sami. – Lou poprawiła sobie córeczkę na ręku, która już posłusznie zasypiała jej na ramieniu. 
- Oh.. Cześć. – powiedziałam i przygryzłam dolną wargę. Powinnam dostać owacje na stojąco za to, że w ogóle się odezwałam. Jego zajebistość biła od niego na kilometr. A ja padłam ofiarą jego uroku. Kompletnie. 
- O godzinie 18? W korku? 
Nagle naszła mnie ochota dotknąć jego włosów. Eeee? Nigdy nie miałam tak dziwnych zachcianek. Ale jego idealna stylizacja naprawdę mnie fascynowała. Ja z moimi poplątanymi od wiatru włosami, wyglądałam przy nim jak jakieś zabiedzone dziecko. 

Nagle naszła mnie ochota dotknąć jego włosów. Eeee? Nigdy nie miałam tak dziwnych zachcianek. Ale jego idealna stylizacja naprawdę mnie fascynowała. Ja z moimi poplątanymi od wiatru włosami, wyglądałam przy nim jak jakieś zabiedzone dziecko. 
- Może Panna Teasdale podejdzie do tablicy i rozwiąże przykład? 

- Może Panna Teasdale podejdzie do tablicy i rozwiąże przykład? 
Miejscami nawet słyszałam ciche obelgi w kierunku mojej osoby. Gdybym nie miała naprawdę twardego charakteru to pewnie bym się przejęła. 
- Jeszcze chwilkę. – odparł i poczułam jak naciska pedał gazu. Jeżeli specjalnie dla mnie jechał szybciej to chyba umrę zaraz z podniecenia. Chociaż nie.. Ja umarłam z podnieca jak go zobaczyłam na parkingu szkolnym. 

- Jeszcze chwilkę. – odparł i poczułam jak naciska pedał gazu. Jeżeli specjalnie dla mnie jechał szybciej to chyba umrę zaraz z podniecenia. Chociaż nie.. Ja umarłam z podnieca jak go zobaczyłam na parkingu szkolnym. 
Lux zaczęła bawić się końcówkami moich włosów, a kiedy chciała je wziąć do buzi, zaczesałam dłonią kudły do tyłu. 

Lux zaczęła bawić się końcówkami moich włosów, a kiedy chciała je wziąć do buzi, zaczesałam dłonią kudły do tyłu. 
Podniosłam wzrok z nad telefonu i ujrzałam opartego o moje drzwi Harry’ego.
- Zgubiłeś się? – zapytałam, ale Harry przysunął mnie do siebie. 

Podniosłam wzrok z nad telefonu i ujrzałam opartego o moje drzwi Harry’ego.
- Zgubiłeś się? – zapytałam, ale Harry przysunął mnie do siebie. 




Spojrzałam na twarz dziewczynki, która od dłuższego czasu smacznie spała. Jej klatka piersiowa unosiła się równym tempem, a rączki skierowane ku górze leżały bezwładnie zaciśnięte w małe piąstki. 
Złożyłam jeszcze delikatny pocałunek na buźce mojej chrześniaczki i powoli wycofałam się z jej pokoiku. Poprawiając sobie koka, zaczęłam kierować się w stronę schodów. Łapiąc jedną ręką poręcz dosłowne zaczęłam przeskakiwać schodki, aby parę sekund później znaleźć się w kuchni. Zajęłam miejsce przy blacie i pstryknięciem palców przywołałam do siebie Tom’a. Cmoknął swoją dziewczynę w policzek, aby następnie ją wyminąć i znaleźć się tuż obok mnie. - Za usypianie Twojego dziecka należy mi się.. Jakiś konkretny trunek. – obdarzyłam chłopaka uśmiechem i podparłam się rękoma o blat. - Co tylko sobie Panienka życzy! A tak na poważnie.. To na co masz ochotę? – Tom otworzył lodówkę przeglądając jej zawartość. - Piwo. Może być piwo. - Słabo.. Wczoraj było piwo. Dzisiaj drink. Wyciągnął wódkę i sok z lodówki. Odstawił je na blat, przy którym siedziałam, aby następnie wyjąć z zamrażalki lód. - A Ty Skarbie, na co masz ochotę? - Ja sobie odpuszczę. Lux coś pokaszliwała dzisiaj i boję się, że może być niespokojna w nocy. Spojrzałam na kuzynkę, która co chwilę próbowała się do kogoś dodzwonić. Prawdę powiedziawszy nigdy nie widziałam Lou takiej.. zniecierpliwionej, a zarazem zdenerwowanej. Zawsze kojarzyła mi się z uśmiechniętą i szaloną osobą, której pasja odzwierciedlała się na wszystkim, co się wokół niej znajduję. Kiedy poznała Tom’a jej życie naprawdę nabrało kolorów. Potem pojawiła się Lux i wszystko było dopełnione do samego końca. Była szczęśliwą dziewczyną, matką, kuzynką i przyjaciółką. Nigdy nie mogłam polegać na nikim, tak jak na niej. - Co się dzieję? – Tom podał mi szklankę, a pytanie skierował do Lou. Dziewczyna oparła się o lodówkę i odłożyła telefon na blat. - Harry dzwonił do mnie z dziesięć razy, a teraz nie odbiera telefonu. – mruknęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Pociągnęłam trunek przez słomkę dając znać moim towarzyszom, że usłyszałam imię „Harry”. - Jest dużym chłopcem. Nic mu nie będzie. – Tom najwyraźniej nie podzielał zaniepokojenia mojej kuzynki. Lou była makijażystką chłopców z One Direction. Spędzała z nimi naprawdę sporo czasu, a każdy ich wygląd zapierający dech w piersiach wszystkich nastolatek to jej robota. Wiadomo, że mieli swój urok, ale ona naprawdę odwalała kawał dobrej roboty. Oczywiście ja nie byłam jakoś specjalnie odporna na ich osoby. Parę razy znalazłam się w ich otoczeniu, ale nie miałam okazji poznać bliżej żadnego z nich. W pewnym sensie była to tylko i wyłącznie moja wina. No, bo niby byłam ich fanką, ale tak naprawdę to nigdy nie starałam się, aby ich poznać. Chociaż w sumie nie. Ja po prostu lubiłam ich piosenki. Nie obserwowałam ich życia prywatnego, a nawet nie oglądałam wywiadów z nimi. Raczej nie mogę się nazywać ich fanką. Co nie zmienia faktu, że uważałam ich za bardzo przystojnych kawalerów. Czasami natrafiałam gdzieś na jakieś zdjęcie, któregoś z chłopców no i przyznaję bez bicia, że potrafiłam się zagapić. Ocknęłam się kiedy telefon na blacie zabrzęczał, nie wydając jednak z siebie żadnego dźwięku. Lou natychmiast poderwała go do ucha i pierw opieprzyła TEGO KOGOŚ, że nie odbierał, a potem posłusznie wysłuchała co TEN KTOŚ miał jej do powiedzenia. - Jasne, Harry. Czekamy. Lou odłożyła telefon na blat i przygryzła dolną wargę. Spojrzała się na Tom’a, a ja dalej sączyłam swojego drinka, który na moje nieszczęście już się kończył. - Przyjedzie? – Tom wziął moją szklankę i zapełnił ją na nowo alkoholem. - Tak. Na dłużej. – Lou powoli dobierała słowa, czekając na reakcję chłopaka. - To znaczy, że.. Harry się tu wprowadza? – zapytał zaskoczony. - Muszą wyprowadzić się z kompleksu.. No i to tylko na jakiś czas. - Nie no w porządku. – podał mi drinka, do którego z miejsca się przyssałam. – Teraz to będzie się działo. Tom zatarł ręce i pokręcił biodrami. Lou zaśmiała się i przeczesała sobie włosy, a następnie otworzyła lodówkę wyciągając jogurt. A ja dalej sączyłam drinka. Jakąś godzinę później byłam już nieźle nawalona.
- Monnie. MONNIE. 
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą buzię Lou. Zamrugałam kilkakrotnie i przetarłam oczy. Próbowałam usiąść, ale w tym samym momencie poczułam ogromny ból głowy i opadłam z powrotem na poduszkę. 
Ale się schlałam. 
Jak każdego ranka po ostrej libacji, robiłam analizę tego co wydarzyło się wczoraj wieczorem i w nocy. Ale ja dobrze wiedziałam co się wczoraj stało. 
W końcu poznałam legendarnego HARRY’EGO STYLES’A. I resztę wieczoru spędziłam na chlaniu wraz z nim i Tomem. Nie obyło się oczywiście bez dokładniejszego „poznania” chłopaka. Chyba z ładnych parę godzin siedziałam na kanapie i gapiłam się na nastolatka o bujnych, brązowych lokach. Zielonych oczach i jak zauważyłam.. Dość dużych dłoniach. Wcale mi się nie spodobał. No gdzie tam… 
Otworzyłam oczy jeszcze raz kiedy poczułam lekki ciężar na swoim brzuchu. Ujrzałam na sobie moją kochaną Lux z włosami rozwichrzonymi na wszystkie strony i różowym smoczkiem w buźce. Na sobie miała jeszcze piżamkę, w której kładłam ją spać. Mała uśmiechnęła się do mnie przy tym wypluwając smoczek. Ledwo, choć ambitnie przeturlała się na bok i położyła obok mnie. 
- Tom wyszedł do roboty, a ja muszę iść do apteki po jakiś syrop dla Lux. Zajmij się nią, ok? 
- Nie ma sprawy. Z chęcią zajmę się moją małą Luxy. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do kuzynki. 
Kiedy Lou wyszła z pokoju, odwróciłam się na swój prawy bok, aby przyjrzeć się chrześniaczce. Próbowała włożyć sobie nogę do buzi, a kiedy zwróciła uwagę na to, że się jej przyglądam uśmiechnęła się do mnie ukazując swoje dwa pierwsze ząbki. 
Uwolniłam jej nogę z jej własnych rączek i wsadziłam smoczek do buźki. Wyciągnęła się na łóżku jak żaba na liściu, kiedy wstałam. Zaczęłam przeszukiwać pokój. Kiedy w końcu znalazłam dresy i ulubiony t-shirt, wzięłam małą na ręce i obie opuściłyśmy pokój. 
Gdy w końcu doczłapałam się do kuchni, usadziłam małą w siedzisku. Rzuciłam kilka chrupek, którymi Lux zaczęła się bawić. 
- A teraz ciocia sobie dogodzi. – mruknęłam do dziecka otwierając lodówkę. Mój wzrok dość szybko wyszukał butelkę wody, która dosłownie po kilku sekundach dotknęła moich ust. Czułam jak zimny płyn rozprzestrzenia się po moim ciele i pozwoliłam sobie na ciche „mmmm”. Kątem oka zauważyłam, że ktoś mi się przygląda, więc odłączyłam się od butelki. 
Przede mną stał chłopak. Przystojny chłopak. W samym bokserkach i rozczochranych włosach, a kilka loków nieudolnie opadło mu na oczy. Znowu spojrzałam na jego bokserki. Cholera, odwróciłam się tyłem do niego, aby ukryć swoje rumieńce, które bankowo pojawiły się na moich policzkach. 
Nawet nie wiem, kiedy teleportował się obok mnie i oparł się tyłem o blat, do którego ja stałam przodem. Wyjął mi z rąk butelkę i przeszywając mnie wzrokiem upił łyk wody. Zaśmiałam się pod nosem i wyjęłam z lodówki kolejną butelkę. 
Wzięłam Lux na ręce próbując złapać jeszcze kilka jej chrupków. 
- Pomogę Ci. – Harry podszedł do siedziska i wziął smakołyki Lux. Skierowałam się w stronę wyjścia na ogród. Kiedy w końcu się tam znaleźliśmy usiadłam z małą na kocyku, który rozścieliłam wczoraj z Lou. 
Byłam pewna, że Hazza w końcu sobie pójdzie, no bo po co miałby spędzać czas z tak nudną dziewczyną? W swoim świecie miał o wiele więcej atrakcyjniejszych i zapewne ciekawszych osobowościowo lasek.
Zdziwiłam się trochę, gdy ten dalej siedział bawiąc się z Lux. Jeszcze raz rzuciłam na nich wzrokiem i położyłam się na kocu. Słońce tak dawało po twarzy, że zasłoniłam sobie oczy rękoma. Do tego wszystkiego ból głowy zelżał tylko trochę. 
- Więc jesteś kuzynką Lou? 
Oho. Zagadał. 
- Tak. 
- Czemu Cię wcześniej nie poznałem? 
- Nie wiem. 
- Długo będziesz u niej mieszkała? 
- Do końca szkoły. 
- Ile masz lat? 
- 18. 
- A skąd jesteś? 
- Irlandia. 
- O. To tak jak Niall. 
- Nie wiem. Możliwe. 
- Zawsze jesteś taka niemiła? 
- Nie. 
Poczułam jak coś się poruszyło. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Harry wchodzi do domu. Obraził się, czy co.. Przecież odpowiadałam na jego pytania i wcale nie byłam niemiła. Albo coś go ugryzło, albo naprawdę już zdążył się przyzwyczaić, że każdy mu nadskakuje i podlizuje się do niego. Szkoda, że ja byłam inna. 
To, że on sam w sobie robił na mnie piorunujące wrażenie (był przystojny, wiadomo) to nie znaczyło, że zaraz będę skakała i piszczała. Miałam trochę godności. Mogłam go poznać, a nawet chciałam. Ale miałam kaca, straszliwego kaca.

Chryste.



- To Ty nie idziesz z nami? – zapytałam Lou i usiadłam na podłodze, aby zawiązać trampki.

- No wiem, że możemy, wiem. – mruknęłam i za pomocą rąk podniosłam się z ziemi. Przejrzałam zawartość mojej torebki. Telefon, portfel, pomadka, chusteczki i iPod. Kiedy upewniłam się, że wszystko mam, przewiesiłam sobie torbę przez ramię, a sweter wzięłam w ręce. 
- Coś się wydarzyło między Tobą a Hazzą dzisiaj rano? 
Spojrzałam na Lou i wzruszyłam ramionami. 
- Chyba się na mnie obraził.
Podeszłam i pocałowałam Lux w czółko. Dziewczynka obdarowała mnie niemrawym uśmieszkiem, a oczka lekko przymknęła. Jej odjazd był nieziemski. 
Lou zaśmiała się i pokręciła tylko głową. 
- Pamiętaj, żebyście nie wrócili zbyt późno. Jutro szkoła! 
- Zachowujesz się jak moja matka. – powiedziałam i szybko wyszłam z pomieszczenia, aby uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji słownej z Lou. Zatrzasnęłam drzwi wejściowe i skierowałam się w stronę taksówki, która już na mnie czekała.




Podeszłam bliżej wejścia restauracji „Mexico”. Rozglądnęłam się, ale nie widziałam ani Tom’a, ani Harry’ego. Przed wejściem znajdował się spory tłum, więc aby nie tonąć w tej mieliźnie ludzi weszłam do środka, ukazując wcześniej moją wejściówkę. Stanęłam sobie przy szatni, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się, a przede mną stał Harry. Ubrany był w granatowe rurki, biały t-shirt,brązową skórę. Jego włosy idealnie ułożone, a zielone oczy mocno odbijające się na prawie, że matowej skórze. 
Utknąłem w korku. 

Doszliśmy w końcu pod drzwi od mojego pokoju. Założyłam ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się przy tym do Harry’ego. Chłopak trzymając swoją kurtkę w rękach i odwzajemniając gest wyglądał naprawdę uroczo. 

Lekcja matematyki dłużyła mi się niesamowicie. Pan Banner przynudzał dzisiaj wyjątkowo. Nie byłam asem z matematyki co bardziej zniechęcało mnie do siedzenia w ławce. Do tego moja przyjaciółka Ronnie nie ruszyła swojego dupska do szkoły. Jak tylko ją zobaczę to zabiję. Zakopie. Odkopie. Znowu zabiję. I znowu zakopie. Położyłam swoją głowę na ławce, gdy usłyszałam głos Banner’a. 
Wyszłyśmy z Ronnie ze szkoły, tylko ze względu na to, iż dzień był naprawdę słoneczny. Czułam na sobie spojrzenia innych osób i nie powiem, ale wcale nie było mi to na rękę.. Czułam się tak, jakbym popełniła jakąś zbrodnię. 
- Gdzie jedziemy? – zapytałam, kiedy już od jakiegoś dłuższego czasu siedziałam znudzona, brodą oparta o dłoń. Obrazki jakie mijały mi za szybą samochodu nie zmieniały się już od jakiś 15 minut. 

Rzuciłam torbę w przedpokoju i weszłam do salonu, gdzie zastałam, Lou i Toma bawiących się z Lux. Dziewczynka wyciągnęła rączki w moją stronę, więc zwinnie wzięłam ją na ręce i usadowiłyśmy się w kącie kanapy. 

Szłam do swojego pokoju nucąc pod nosem jakaś nieznaną mi melodię. Wysyłałam w tym samym momencie sms’a do mamy, że przepraszam, że nie mogłam odebrać i jak się wykąpię to na pewno do niej zadzwonię. 
Wrzuciłam komórkę do torby, którą miałam na ramieniu i podeszłam bliżej drzwi.

- Toma jeszcze nie ma? – zapytał dość olewającym tonem. Najwidoczniej dzisiejszego ranka zraziłam go siebie. 
- No nie widziałam go jeszcze.. Może zadzwonimy do niego? – zaproponowałam. Starałam się, aby mój głos brzmiał naturalnie, ale cała trzęsłam się jak galareta. 
- Jak chcesz. 
Pozamiatane. Czułam, że Harry jest tu wyłącznie ze względu na Toma. A moje towarzystwo jest mu obojętne, albo co gorsza przeszkadzam mu. 
Leniwie wyciągnęłam telefon z torby i wybrałam numer ‘kuzyna’. Minęło kilka sygnałów, kiedy usłyszałam głos Toma. 
Halo? 
- No gdzie Ty jesteś? Czekamy na Ciebie z Harry’m.
No przepraszam no. To nie moja wina. 
- Dobra, nieważne. Zobaczymy się w domu. Narazie. 
Cześć. 
Schowałam telefon z powrotem do torby i nałożyłam na siebie sweterek. Cały ten czas Harry mi się przyglądał co sprawiło, że czułam się jeszcze bardziej skrępowana. 
- Chyba nici z kolacji. – mruknęłam. Ominęłam chłopaka, a kiedy już chciałam naciskać klamkę, usłyszałam: 
- Możemy zjeść sami. 
Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze, że on tego nie widział. W głębi siebie miałam nadzieje, że Harry wpadnie na ten pomysł. Wypuściłam powietrze i przybrałam z powrotem swój normalny wyraz twarz, a nie minę cieszącej się kretynki, bo Harry Styles zaproponował mi kolację. Chyba wpadłam. No na bank.. Dostałam chyba jakiegoś bzika na punkcie jego osoby. Odwróciłam się w jego stronę. W rękach trzymał swój portfel, kluczyki i telefon. Już jakby zniecierpliwiony czekał na moją decyzję. 
- Ok. Zjedzmy sami. – powiedziałam i ruszyłam przed siebie. 
Poczułam jak Harry kładzie rękę na poziome moich łopatek i popycha lekko do przodu. 
- Potrafię iść sama. 
- Dobra, sorry.
- Dziękuje za ten wieczór. Było naprawdę miło. – powiedziałam i spuściłam głowę w dół. Bankowo się zarumieniłam. Nawet czułam jak moje policzki zaczynają mnie lekko piec. 
- Ja również chcę Ci podziękować. Moim zdaniem ten wieczór był również bardzo miły. 
Podniosłam głowę i odruchowo spojrzałam w oczy chłopaka. Na chwilę zrobiło mi się głupio, bo nie wiedziałam co mam dalej zrobić. Na filmach najczęściej w tych momentach chłopak podchodził do dziewczyny i ją całował. 
HAHAHAHAHA. Jestem idiotką. Nazywam się Monique Teasdale, a to jest Harry Styles. Nie ma szans. No i przecież to nie była randka. 
- To.. Dobranoc. – powiedziałam cicho i nacisnęłam klamkę. 
- No.. No dobranoc. – odparł Harry i ruszył w kierunku pokoju, który zajmował. 
Weszłam do pokoju i gdy już chciałam zamknąć drzwi, usłyszałam: 
- Monnie? 
Prawie, że wybiegłam z tego pokoju uderzając się przy tym małym palcem we framugę. Zacisnęłam zęby i stanęłam prosto. Harry znajdował się jakieś trzy metry przede mną. 
- Tak? 
- Powodzenia jutro w szkole. – puścił mi perskie oko i wsunął się do swojego pokoju.
- Nie, raczej nie. Dziękuje. – mruknęłam, nawet nie podnosząc głowy. 
- Monique miała wczoraj bardzo ciężki dzień, proszę Pana. 
Uniosłam łeb do góry i zobaczyłam Ronnie, która szła w moją stronę. Zostało jakieś 10 minut do końca lekcji, więc nawet gdyby zaspała to wchodzenie do klasy na samą końcówkę było naprawdę beznadziejnym pomysłem. 
Pan Banner pokręcił tylko głową, ale już więcej mnie nie męczył. Spojrzałam na Ronnie, która właśnie sadowiła się na miejscu obok mnie. Widziałam, że aż cała kipi. Więc albo miała taki natłok nowych informacji, które chciała mi przekazać jak najszybciej, albo to ja miałam się stać jej informatorką. 
Ronnie może i była szkolną plotkarą, ale w stosunku do mojej osoby zawsze była lojalna i chyba za to ją tak bardzo lubiłam. No i dzięki tej wariatce zawsze wiedziałam co dzieję się w szkole. 
Kiedy w końcu do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka ogłaszającego długą przerwę, wzięłam torbę z podłogi i zaczęłam pakować książki od matmy. 
Dziwiłam się, że przyjaciółka jeszcze o nic nie zapytała, a wciąż na twarzy była czerwona i wpatrywała się we mnie wielkimi oczyma. 
Szłyśmy przez korytarz, w stronę sali historycznej. Ronnie wciąż badała mnie wzrokiem co zaczynało mnie nieźle wkurzać. 
- Co się tak gapisz? – zapytałam, kiedy w końcu weszłyśmy do sali o numerze 102. 
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Usiadłyśmy w ławce, a swoją torbę położyłam na kolanach. Wyjęłam z niej telefon, który położyłam na stole. 
- No tak. 
- Czekasz na wiadomość od kogoś? – znowu pytanie. 
- Nie. Dlaczego? 
- Mhm.. 
- Ronnie, o co Ci chodzi? 
- Czemu nie powiedziałaś, że spotykasz się z Harry’m Styles’em?! – krzyknęła na pół klasy, a wzrok większości dziewczyn skierował się w moją stronę. 
- Zamknij się. – warknęłam. Ściszyłam głos i dodałam: - Nie spotykam się z nim. 
- A wczorajsza kolacja to co!? Nawet mi nie powiedziałaś! A jesteśmy przyjaciółkami. 
- Weź się ogarnij. Tom po prostu nie dojechał i wyszło, ze jedliśmy sami. 
- Ta, jasne. 
- No ta ta. 
Spojrzałam na przyjaciółkę, która chyba jednak nie była zadowolona z mojej odpowiedzi. Była fanką 1D praktycznie od samego początku, a to, że ja miałam okazję ich poznać, a do tego przebywać w ich towarzystwie, bolało ją jeszcze bardziej. 
- Przecież wiesz, że gdyby coś było, to bym Ci powiedziała. – mruknęłam i położyłam głowę na jej ramieniu. 
- Mhm. 
- Oh Ronnie.. Daj spokój. – szturchnęłam ją w ramię. Dziewczyna spojrzała się na mnie, a na jej okrąglej buźce pojawił się uśmiech. Cmoknęłam ją w policzek i znowu oparłam się głową o jej ramię.
- Na dobrą sprawę to dość ładnie razem wyglądaliście. 
- Przecież Cię tam nie było to skąd mogłaś wiedzieć? 
Dziewczyna wyciągnęła z torby swojego tableta i wystukała na nim kilka czynności. Podniosłam się do pionu, kiedy wręczyła mi sprzęt do rąk. 
Cholera. Na każdym ze zdjęć byłam ja i Harry. Jak mogłam nie zauważyć, że robili nam foty? Ten koleś naprawdę mnie konkretnie zamroczył, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że pstrykali mi tymi aparatami prawie pod samym nosem. 
- Jezusie, dlatego te wszystkie laski tak się dzisiaj na mnie gapią. 
- Ano. Zazdrosne pewnie są. – schowała sprzęt do torby, a na jego miejsce wyjęła książki. Uczyniłam to samo chcąc zapomnieć o tych zdjęciach. 
Ale mimo to, w pewnym momencie uśmiechnęłam się przypominając sobie wczorajszy wieczór z Harry’m.
- Co się tam dzieję? 
Głos Ronnie wyrwał mnie z zadumy. Spojrzałam w miejsce, w które wpatrywała się moja przyjaciółka. Stanęłam na palcach, a kiedy tłum się rozproszył, zobaczyłam… Harry’ego. 
Opadła mi szczena, kiedy chłopak w czarnych rurkach i siwym t-shircie z uśmiechem na twarzy ruszył w moją stronę. 
Poprawiłam sobie torbę na ramieniu, ale dalej stałam jak wbita w ziemię. Co on tutaj robił!? 
- Cześć. – powiedział. Podał rękę Ronnie i dodał: - Harry. 
- R-Ronnie.. – dziewczynie głos trząsł się tak bardzo, że ledwo co podniosła dłoń.
- Cześć Harry.. Co Ty tutaj robisz? – zapytałam i zdjęłam żakiet, bo aż zrobiło mi się gorąco. 
- Przyjechałem po Ciebie. – odparł. Wsadził ręce do kieszeni, opuścił trochę głowę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Moje serce chyba na moment przestało bić. 
- Ale.. Jak to po mnie? – zapytałam lekko zaskoczona. 
- No porywam Cię. 
- Ale ja mam jeszcze lekcje. 
Harry wyciągnął ku mnie dłoń. Stał tak z ta wyciągniętą ręką, a ja gapiłam się na niego z otwartą buzią. Wiedziałam, że jest to moja szansa i albo ją wykorzystam, albo będę pluć sobie w twarz przez dłuższy czas. 
Wyciągnęłam rękę przed siebie, a Hazza ujął moją dłoń. Posłałam Ronnie jedynie przepraszające spojrzenie i poszłam za chłopakiem. 
- Słyszałam to już.. – mruknęłam, ale obdarzyłam Hazzę uśmiechem. Mam nadzieję, że mi wyszedł, bo jeżeli sprzedałam mu jakiś grymas dzięki, któremu mój ryj był bardziej krzywy niż zwykle to się chyba zabiję. 
- No popatrz.. Już prawie jesteśmy. 
Harry wskazał wolną dłonią najbliższy zakręt. Usiadłam prosto, obserwując jak towarzysz redukuję bieg na 2, a potem powoli skręca. Nacisnął pedał gazu i samochód pomknął ku przodowi. 
Jechaliśmy przez jakąś wąską ścieżka, że miejscami byłam pewna, iż samochód nie zmieści się między drzewami. Jednak w środku wierzyłam, że Harry wie co robi i w jakiś sposób.. ufałam mu. 
Wjechaliśmy na jakąś polanę. Hazza zatrzymał samochód na samym środku. Kiedy wyciągał kluczyki ze stacyjki, ja otworzyłam drzwi i wysunęłam się na słoneczną polanę. Zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do promieni. Westchnęłam cicho kiedy dobiegł mnie zapach lasu otaczającego miejsce, w którym się znajdowałam. 
Podniosłam powieki i jeszcze raz rozejrzałam się po okolicy. Było tutaj tak cicho, tak spokojnie.. Panowała całkiem inna atmosfera, niż w przepełnionym hałasem i ludźmi Londynie. 
Tutaj było po prostu pięknie. 
Odwróciłam się w stronę samochodu i zobaczyłam, że obok auta stoi Harry, a w ręku trzymał kosz. Podeszłam bliżej niego, a ten objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę… koca, który prawdopodobnie rozścielił, kiedy ja gapiłam się na te wszystkie widoki. 
- Nie wiedziałem co lubisz, więc wziąłem wszystkiego po trochu. 
- Po trochu? – zapytałam z niedowierzaniem, kiedy uchyliłam wieko kosza. Znajdowały tam się chyba wszystkie owoce świata. Niektóre z nich wyglądały dość podejrzanie, więc zdecydowałam się na truskawki. 
Harry podniósł wieko z drugiej strony i wyjął termos. Do małego kubeczka wylał.. gorącą czekoladę. 
Siedzieliśmy tak sobie, wesoło gawędząc i moczyliśmy różne owoce w czekoladzie. Co jakiś czas wybuchałam głośnym śmiechem, ale widziałam, że Hazzie to nie przeszkadzało. Czułam się w jego towarzystwie tak naturalnie, jakbym znała go całe życie. Nie wstydziłam się swoich, czasami dziwnych nawyków. Wręcz przeciwnie, nie ukrywałam przed nim swoich zboczeń. Chłopak akceptował to z miejsca i sam opowiadał mi o swoich dziwnych przyzwyczajeniach i słabościach. 
Jeszcze dwa dni temu nie podejrzewałam, że będę się tak świetnie bawiła w towarzystwie Harry’ego Styles’a. 
- Powinniśmy chyba już wracać. Lou pewnie niedługo będzie wydzwaniała do mnie z pytaniem, gdzie jestem i co robię. – powiedziałam i podniosłam z koca kubeczek, który wcześniej był wypełniony czekoladą. Oblizałam go językiem i podniosłam wzrok. Harry przygryzając dolną wargę wpatrywał się w moje poczynania. 
Zrobiło mi się głupio i odwróciłam wzrok pakując pozostałości do kosza. 
- Lou jest strasznie opiekuńcza, jeżeli chodzi o Twoją osobę. 
- Lou jest opiekuńcza w stosunku do wszystkich. – poprawiłam go. 
Wstałam, on też. Złapałam za jedne rogi koca, on za drugie. Patrząc sobie w oczy zbliżaliśmy się powoli do siebie. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieję.. Po tym spotkaniu wytworzyła się między nami taka.. magia. Nigdy czegoś takiego nie czułam, ale było to naprawdę przyjemne doznanie. 
Oddałam mu rogi koca i wzięłam kosz w swoje ręce. Podeszłam z nim do auta i położyłam na masce. Poczułam jak w tylnej kieszeni wibruje mi telefon. Z westchnieniem wyjęłam go z kieszeni. Na ekranie widniał napis „Mama”. 
Kiedy chciałam już odebrać poczułam na moich biodrach ręce Harry’ego. Przysunął się bliżej mnie, a jego oddech omiótł moją szyję. Na całym ciele dostałam gęsiej skórki, dlatego też przymknęłam powieki rozkoszując się chwilą. 
Po chwili Harry odgarnął moje włosy i musnął wargami mój kark. Nie wytrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Wlepił we mnie swój wzrok, powoli zbliżając swoją twarz do mojej. Kiedy dzieliły nas zaledwie milimetry wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Nawet nie zdążyłam zadać sobie pytania, czy naprawdę tego chcę, kiedy Harry z lekką zadziornością, ale też namiętnością wpił się w moje usta.
- Już zdrowa? – zapytałam Lou, ale mając na myśli moją chrześniaczkę. 
- Po tym syropie jej przeszło. – mruknęła. Tom wstał z podłogi i spojrzał się na Lou, a potem przeniósł wzrok na mnie. Wiedziałam, że coś się stało. 
- Co jest? – zapytałam patrząc to na Lou, to na Toma. 
- To ja was zostawię same. – powiedział i wziął ze sobą Lux. Odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia, a potem spojrzałam na Lou. Usiadła obok mnie. 
- Nie byłaś dzisiaj w szkole. 
- Byłam! Ale nie na wszystkich lekcjach.. 
- Twoja wychowawczyni dzwoniła do mnie. 
- A Ty powiadomiłaś moją mamę.. – mruknęłam przypominając sobie telefon, którego nie byłam niestety w stanie odebrać. Przypominając sobie tą chwilę z Harry’m, uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz. 
- Nie. Nie dzwoniłam do niej. Ale jestem za Ciebie odpowiedzialna, a Ty masz 18 lat i musisz się uczyć. 
Nie chciało mi się słuchać jej kazania, ale w pewnym sensie miała rację. Nie powinnam była wagarować tym bardziej na początku roku szkolnego. 
- Byłam z Harry’m. 
Stwierdziłam, że nie ma po co zatajać przed nią tego faktu, więc wypaliłam prosto z mostu. Spojrzała się na mnie i lekko uśmiechnęła, po czym opadła na oparcie kanapy. 
- Z Harry’m powiadasz? 
- I to on mnie porwał. – przybrałam taką, a nie inną linię obrony. W końcu to do końca nie była tylko moja wina, więc dlaczego kara za ten wybryk miała spaść jedynie na moje ramiona. 
- I jak było? – zapytała. Najwidoczniej zapomniała już o tym, że zwiałam z lekcji. 
- Jeju.. – pisnęłam i całym ciałem opadłam na kuzynkę. Lou zaśmiała się i zaczęła przeczesywać moje włosy. 
- No opowiadaj. 
- Było.. Cholera.. Ten koleś jest niesamowity. Czułam się tak wyjątkowo. Całą swoją uwagę skupiał na mojej osobie. A wiesz co było najlepsze w tym wszystkim?
- Hm? 
- Nie miałam pojęcia, że on przyjedzie. Naprawdę się zdziwiłam kiedy zobaczyłam go na parkingu szkolnym. 
- Tak.. To bardzo miłe. 
Lou wciąż głaskała mnie po włosach.  Położyłam głowę na jej udach i spojrzałam na taras, gdzie Tom uczył chodzić Lux. Przez chwilę przeszła mnie myśl, że wpakowałam się w niezłe bagno.. A moja kuzynka jakby czytała w moich myślach. 
- Jesteś pewna tego? 
- Nie wiem.. 
- Przemyśl to sobie dobrze. Nie chcę, żebyś potem cierpiała. To dość trudny i zagmatwany świat. – powiedziała i pocałowała mnie we włosy. 
Wciągnęłam powietrze, a następnie powoli je wypuściłam. Lou miała rację. Mogłam się pchać w to dalej, a wiedziałam, że jakieś konsekwencje tego będą. 
Harry jest osobą publiczną, więc jego życie prywatne jest nieźle naruszone. 
Próbowałam sobie poukładać wszystkie plusy i minusy, ale ciągle przed oczami miałam twarz Harry’ego.. Jego spojrzenie z pod burzy gęstych loków i ten zadziorny uśmieszek.. 
- Jeżeli nie spróbuję to nie będę wiedziała czy warto…
Znowu wlepił we mnie swoje zielone oczy i przygryzł dolną wargę. Obrócił się ze mną tak, że opierałam się plecami o drzwi. Zsunęłam torbę z ramienia i objęłam Hazzę w pasie. 
- Coś się wydarzyło.. Tam na polanie. – powiedział cicho i przejechał swoim policzkiem o mój. Mimowolnie przymknęłam powieki łapiąc jego buzię w swoje dłonie. Nie doczekałam się pocałunku, więc otworzyłam oczy. 
Wciąż trzymał mnie za biodra, dziwnie nimi manipulując. 
- Nie wiem co się ze mną dzieję.. – powiedziałam cicho z powrotem obejmując go w talii. Zagarnął kosmyk moich włosów za ucho. Podniosłam wzrok i obdarzyłam go (mam nadzieję!) jednym z moich najpiękniejszych uśmiechów. 
Zbliżył swoją twarz jeszcze bliżej mojej o ile to w ogóle było możliwe i wychrypiał (dosłownie!): 
- Mogę? 
- Na polanie nie pytałeś o zdanie. 
W tym samym momencie wpił się w moje usta z taką namiętnością, iż mogę przysiąść, że na jakiś czas zapomniałam o oddychaniu. 
Błądził językiem w mojej buzi, a rękoma badał każdy centymetr moich pleców. Wsadziłam swoje ręce w tylnie kieszenie jego spodni. Jakoś tak wyszło, że ścisnęłam jego pośladki, a wtedy on przygniótł mnie bardziej do drzwi, czego wynikiem było to, że klamka wbiła mi się w plecy.
Odsunęłam się od Hazzy, a ten przejechał swoim kciukiem po moich wargach. 
- Klamka wbija mi się w plecy.. – zaczęłam. 
Chłopak znowu dotknął moich ust swoimi wargami, a w tym samym momencie wymacał klamkę. Drzwi się otworzyły, a my wpadliśmy do mojego pokoju.



3 komentarze:

  1. wow ten imagnin jest tak zajebisty, że łoooo.. *__*
    Jeszcze w życiu chyba nie czytałam nic lepszego. ; D
    Wszystko jest takie idealne, natomiast nie za bardzo rozumiem o co chodzi w końcówce... od tego "Chryste" ..?? Nie wiem czy jestem taka pusta, że tego nie rozumiem czy coś, ale mogłabyś mi to w jakiś sposób wytłumaczyć.?
    Serdecznie pozdrawiam. ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o pam sorka nie zauażyłam tutaj jak czytałam tego ;P (kopiowałam) zaraz to uaktualnie XD

      Usuń