niedziela, 1 grudnia 2013

Harry/Niall

ZNALEZIONE DLA KOCHANEGO ANONIMKA!! 

mój komentarz: Bardzo fajne zestawienie fantastyki, sama mam nadzieję, że będzie następna część, ale na to się nie zapowiada, mam nadzieję, że wam się spodoba :D

______________________________________________________________



Demony władają duszą każdego człowieka. Każdy człowiek jest marionetką diabła. 
Jednak istnieją pewne wyjątki. Nie są to ludzie, ale ziemnokształtni - istoty człowiekopodobne. 
Gdyby nie oni, zapewne świat już doszczętnie zostałby pogrążony. Pomimo to, że są wyjątkowi i mają nadprzyrodzone zdolności, każdy z nich kiedyś i tak stanie się człowiekiem. Mianowicie, od urodzenia są przystosowywani do walki ze złem. Szkolą swoje moce, uczą się jak poprawnie ich używać. Kiedy są nastolatkami, powoli zaczynają walczyć z demonami. Z każdą walką słabną aż do momentu utraty mocy. Wtedy zamieniają się w ludzi, jednak u każdego ziemnokształtnego ten czas nadchodzi w innym momencie życia.
Istnieje również coś takiego jak egzekucja. Jest to proces totalnego obezwładnienia mocy oraz ich odebrania. Kroki te podejmuje się gdy ziemnokształtny zdradzi swoje plemię, bądź też na jego własne życzenie.

Przewróciłam kartkę i podparłam głowę na ręce, ponownie zagłębiając się w lekturze. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad głową naszego profesora - najstarszego ziemnokształtnego w historii naszego istnienia. W całym swoim życiu wziął udział tylko i wyłącznie w dwóch walkach. To niesamowite na jak długo zachował swoje moce, z którymi zapewne umrze, no bo przepraszam, ale taki staruszeczek chyba nie weźmie już udziału w żadnym starciu z potężnym demonem.
- Dobrze moi drodzy. Idźcie na lekcję przemiany. Nie będę was zatrzymywał dłużej. Doczytajcie resztę w domu, dobrze?
Cała nasza szóstka przytaknęła niemrawo po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Wyszłam z sali jako ostatnia. Jak zwykle z resztą. Byłam jedyną dziewczyną w tej grupie, a kumplom mojego brata nie bardzo paliło się do zapoznania z jakąś błahą nastolatką. No bo przecież to w mężczyznach siła i od mężczyzn zależy przyszłość naszego świata. 
Będąc szczera, mnie jakoś nie specjalnie zależało na ich uwadze. No może poza jednym z nich, ale to przecież było oczywiste, że nigdy nie zwróci na mnie swojej uwagi.
Weszliśmy do szatni gdzie zostawiliśmy swoje torby i usiedliśmy na ławkach czekając na trenera.
- Jak myślicie, w co się zmienicie? - zapytał mój brat
- Chciałbym być czymś przebiegłym. - Odpowiedział Zayn z wyraźną ekscytacją - A ty Niall?
- Biorąc pod uwagę moje geny chyba będę tygrysem.
W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł młody postawny mężczyzna, który był naszym trenerem. Dał nam do zrozumienia, że natychmiast powinniśmy wyjść na arenę. Chłopcy w podskokach zerwali się z miejsc ty samym popychając się nawzajem. Pokręciłam tylko głową z rozbawienia widząc jak dziecinni byli pomimo, że byli już dorośli.
Ustawiliśmy się w rzędzie uważnie patrząc na chodzącego w tę i z powrotem trenera.
- Przemiana to jedna z najłatwiejszych rzeczy, której się nauczycie. Każdy z was przemieni się w inne zwierzę. To oczywiste. Jednak niezależnie w co się przemienicie, każde z was będzie tak samo istotne w walce na swój własny sposób. W takim razie zaczynamy. Pełne skupienie. Harry, ty pierwszy.
Na wypowiedziane imię moje serce od razu zabiło dwa razy szybciej. Spojrzałam na niego jak cała reszta. W pełni skupienia stanął przed szeregiem, uważnie wpatrując się w jeden punkt. Gwałtownie zerwał się z miejsca i zaczął biec z niesamowitą prędkością aby po chwili skoczyć i zamienić się w potężnego lwa.
Na jego widok dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Był niesamowity nawet i w tej postaci. Z transu dopiero wybudziły mnie oklaski czwórki chłopaków, do których w tym momencie dołączył również chłopak, który jeszcze przed chwilą stał po drugiej stronie areny w postaci lwa.
- [T.I], teraz ty. - Zwrócił się do mnie mężczyzna.
Niemrawo przytaknęłam po czym ustawiłam się na wyznaczonym miejscu. Odetchnęłam głęboko odrzucając od siebie towarzyszący mi stres. Zaczęłam biec, czując jak moje serce przyspiesza tempa. Po chwili otoczenie nabrało zupełnie innych kolorów, a zamiast na dwóch nogach poruszałam się na czterech białych łapach. Zaraz, zaraz, JAK TO BIAŁYCH?!
Szybko powróciłam do swojej normalniej postaci i w mgnieniu oka znalazłam się przy zszokowanej szóstce.
- Co? Co się dzieje? - pytałam przerażona
- Ty.. Nie, nie. To jest niemożliwe. - Zaprzeczał mężczyzna
- Co jest niemożliwe! - krzyknęłam chcąc się dowiedzieć wszystkiego jak najszybciej
- Ona... To kompletny wybryk natury! - oznajmił Harry, jako pierwszy wyrywając się z transu. Nie powiem, zabolały mnie jego słowa i to cholernie. Przypuszczam, że gdyby powiedział do Zayn, Liam, Lou, albo nawet mój brat, Niall, nie wyrządziłyby mi tyle krzywdy co jego. - Ona tylko i wyłącznie nas shańbi. - Wysyczał przez zęby.
Ostatkami sił powstrzymując łzy podeszłam do niego i twardo stanęłam na ziemi. W zasadzie nie miałam pojęcia co chcę mu powiedzieć. W głowie miałam totalną pustkę.
- Jesteś takim dzieckiem. - Zaśmiałam się cicho pod nosem po czym wypuszczając pierwsze łzy odwróciłam się na pięcie i czym prędzej pobiegłam do szatni następnie z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.
Słone krople strumieniami spływały po moich policzkach. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach starając się stłumić jakiekolwiek odgłosy.
Dlaczego to właśnie ja zawsze muszę być tym najsłabszym ogniwem? Bo co? Bo jestem dziewczyną?! Nienawidzę tego!
Usłyszałam jak drzwi gwałtownie się otwierają a po chwili czyjeś ramiona mocno mnie obejmowały.
- Ćsi, [T.I], nie płacz. Proszę nie płacz. - Błagał jednocześnie się ze mną kołysząc
- Dlaczego Niall? Dlaczego akurat biała puma? I dlaczego akurat ja?
- [T.I] ja... Ja nie wiem, ale proszę cię, nie płacz.
- Nie rozumiesz, że on ma rację?! - krzyknęłam odrywając się od niego i spoglądając w oczy - Jestem beznadziejna. Biała puma od zawsze była wybrykiem natury. W całej historii ziemnokształtnych przemieniły się w nią tylko dwie osoby. Dlaczego ja muszę być tą trzecią?! - rozpaczałam, ponownie się w niego wtulając - Wolałabym być jaszczurką, którą można łatwo rozdeptać niż chodzącą hańbą.
- Nie waż o sobie tak mówić. To, że Harry ci powiedział, że przynosisz nam wstyd, nie znaczy, że tak jest.
- Niall, ty nic nie rozumiesz!
Naszą rozmowę przerwał postawny mężczyzna, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Skinieniem głowy poprosił Niall'a aby zostawił nas samych. Chłopak wstał i spojrzał na mnie z troską następnie zostawiając nas samych. Poprawiłam się na miejscu i wytarłam mokre od łez policzki aby jako tako dostosować się do rozmowy z nauczycielem. Trener dosunął ławę i usiadł naprzeciwko mnie.
- Czego uczyliście się o białych pumach? - zapytał łagodnie co nieco mnie zdziwiło, zważając na fakt, iż zawsze był surowy oraz stanowczy.
- Że... Do dzisiaj istniały tylko dwie białe pumy. - Wykrztusiłam czując jak do moich oczu napływa kolejna fala łez - I że to znak hańby i wstydu, ponieważ to nie zdarza się w każdym pokoleniu. - Pociągnęłam nosem
- To są mity [T.I]. Białe pumy to niezwykle delikatne, ale i niezwykle potężne zwierzęta. Otrzymać taki dar to wyróżnienie. Wcale nie przyniesiesz wstydu chłopakom. Wręcz przeciwnie. Stworzycie razem silną drużynę nie do pokonania.
- Ale Harry powiedział, że..
- A Harry, Harry - przerwał mi - Co Harry?! Zamienia się w lwa i myśli, że jest perfekcyjny, a nawet nie wie, że jak to powiedział Hańba dla ziemnokształtnych bije go na głowę.
Spojrzałam na mężczyznę szeroko otwartymi oczyma. Na jego ustach zauważyłam cień uśmiechu, na który mimowolnie się zaśmiałam. - Chodź. Dzisiaj wasz pierwszy obchód.
Przytaknęłam po czym razem z nim wstałam i ponownie ruszyłam na arenę. Od razu podszedł do mnie Niall i opiekuńczo objął ramieniem.
- Jest dobrze. Dziękuję braciszku. - Uśmiechnęłam się następnie dając mu krótkiego całusa w policzek.

- Tylko rozglądajcie się uważnie. Miejcie głowę na karku. Jeśli cokolwiek zauważycie od razu macie się przemienić, jasne? No może oprócz [T.I], bo z jej stylowym kolorkiem od razu nas zdemaskują. - Zaśmiał się, idąc cały czas pewnie przed siebie
- Harry, daj jej już spokój. To nie jest jej wina.
- A czyja, Zayn? Może gdyby była inna, albo nie wiem... Była facetem, nie przynosiłaby nam wstydu.
Mulat spojrzał na mnie ze współczuciem. Jednak ja od razu spuściłam wzrok. Nie chciałam żeby ktokolwiek dostrzegł mój ból. Nie chciałabym żeby ktokolwiek się mną przejmował. Ale bądźmy szczerzy. Oprócz rodziny, nikt inny się mną nie przejmował.
Między nami ponownie zapanowała cisza. Zagryzłam mocno dolną wargę, aby powstrzymać cisnące się do moich oczu łzy.
Harry'ego kochałam od piaskownicy. Jednak on nigdy nie zwrócił na mnie uwagi. Wolał inne koleżanki.
- Okej. W takim razie się rozdzielmy. - Oznajmił Niall - Ja z Lou idziemy na wschód, Zayn z Liam'em na zachód, a Harry z [T.I] mają sobie coś do wyjaśnienia, więc pójdą dalej we dwójkę. Spotkamy się wszyscy w Karczmie.
- Niall, nie mówisz poważnie? - zapytałam z przerażeniem, podchodząc do chłopaka
- Zaufaj mi, wiem co robię. - Szepnął następnie przytulając mnie na pożegnanie. Wszyscy jak na zawołanie zniknęli w głębi lasu, pozostawiając mnie tylko i wyłącznie pod opieką Styles'a. Niepewnie odwróciłam się do niego przodem i po raz pierwszy od południa na niego spojrzałam.
Tupał o podłoże nogą czekając na mnie z niecierpliwością. Westchnęłam, niechętnie ruszając we wskazanym przez brata kierunku.
- Powiedz mi jak to jest być takim wybrykiem natury? - zaczął, jednocześnie znajdując się przy moim boku
- Nie jestem wybrykiem natury.
- Owszem, jesteś.
Przymknęłam powieki czując, jak robię się coraz bardziej słabsza psychicznie. Każde jego słowo było jak nowy cios nożem, prosto w serce.
Zatrzymał się, jednak ja nie miałam takiego zamiaru. Cały czas brnęłam przed siebie aby jak najszybciej się od niego uwolnić. Zauważyłam cień nad moją głową, a po chwili drogę zagrodził mi wściekły lew, który jakby szykował się do skoku na mnie.
- Co chcesz przez to osiągnąć, co? - zapytałam jak najbardziej pewnie - Mamy współpracować, a nie ze sobą walczyć.
- Nie będę współpracował z kimś, kto powinien był zostać poddany egzekucji.
Na jego słowa zamarłam. Naprawdę życzył mi egzekucji? Przecież ziemnokształtni giną w tych procesach. Nie zawsze, ale często tak się zdarza!
Moje oczy momentalnie się zaszkliły. To jedno zdanie sprawiło, że wszystko co powiedział dzisiaj trener stało się nic nieznaczącymi słowami.
Spojrzałam na niego z nienawiścią. W tym samym momencie rzucił się na mnie, przyciskając mnie swoim ciężarem do ziemi. W mgnieniu oka przemieniłam się w to nieszczęsne zwierzę i zaczęłam się bronić jak tylko mogłam. W te pędy zepchnęłam go z siebie i przeturlałam tak, że stałam na czterech łapach. Obydwoje w tym samym momencie się na siebie rzuciliśmy, rozpoczynając walkę. Wbiłam w niego pazury na co głośno ryknął i upadł na ziemię. Uderzył mnie swoją łapą tak, że z dużą siłą uderzyłam o pobliskie drzewo. Jednak to nie powstrzymało mnie od dalszego ataku. Poczułam jak jego ostre pazury przejeżdżają po moim policzku, tym samym pozostawiając po sobie trzy ślady. Zaczęłam biec jednak kiedy dotarłam do końca ścieżki okazało się to ślepą uliczką. Harry biegł tuż za mną tym samym spychając mnie ze spadu. Obydwoje w chwili upadku przemieniliśmy się z powrotem w ziemnokształtnych. Skrzywiłam kiedy wylądowałam na ziemi w dodatku z chłopakiem na moim ciele. Zepchnęłam go z siebie i syknęłam w bólu, który odczuwałam w żebrach.
- [T.I], ja... - zaczął tym samym klękając koło mnie - Ja nie chciałem. Przepraszam. - Szepnął starając się dotknąć mojego policzka, z którego ciekła krew. Automatycznie przekręciłam głowę na bok tym samym zaciskając powieki mocniej z bólu.
- Zostaw mnie.
Wzięłam głęboki oddech tym samym starając się podnieść z ziemi. Niemalże od razu spróbował mi pomóc jednak ja od razu odrzuciłam jego rękę. Pomimo okropnego ucisku w żebrach podniosłam się o własnych siłach. W mojej głowie roiło się od milionów myśli. Okropny natłok. Jednak jednego byłam pewna w stu procentach. Harry dostanie to czego chce.
- [T.I], zaczekaj! - krzyknął za mną jednak ja nie miałam zamiaru się zatrzymać.
Wskoczyłam do jeziora, które było jedyną drogą do Karczmy pomimo okropnego bólu, nie zatrzymałam się ani razu. Po prostu płynęłam coraz to głębiej. Zauważyłam koło siebie Styles'a, który mimo wszelkich moich protestów chwycił mnie mocno w pasie i pomógł dopłynąć do pub'u.
Kiedy stanęliśmy na mokrej ziemi od razu wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do środka.
- [T.I], błagam...
- Nie. - Odwróciłam się do niego gwałtownie - Nie błagaj, nie przepraszaj, bo to wszystko jest gówno prawdą. Nienawidzisz mnie od zawsze, wiem to, ale życzyć komuś egzekucji? Naprawdę potrafiłeś się zniżyć do takiego poziomu? Ale powiem ci jedno. Już niedługo Styles... Dostaniesz to czego chcesz. - Wysyczałam po czym ruszyłam na zaplecze ignorując wszystkich zainteresowanych sytuacją.
Chwyciłam kartkę i długopis. Usiadłam na ziemi w kącie i zaczęłam pisać wszystko co przychodziło mi na myśl. Gdy skończyłam położyłam list we w miarę widocznym miejscu po czym po cichu opuściłam Karczmę tylnym wyjściem. Gdy tylko znowu znalazłam się w lesie, zachowując jak największą ostrożność udałam się na Wzgórze Trybunału, gdzie znajdował się sąd wykonujący egzekucje.
Niepewnie weszłam do chłodnego zamku, w którym panował spokój i ciemność, którą przebijało światło księżyca wpadające przez wielkie okna.
Usłyszałam głośny krzyk, na którego dźwięk szybko zaczęłam się wycofywać. Będąc ponownie przy drzwiach usłyszałam głos, który mnie zatrzymał.
- Dobry wieczór moje dziecko. Czego tutaj szukasz? - zapytał młody mężczyzna ubrany w czarny płaszcz. Przełknęłam ciężko ślinę i odwróciłam się do niego przodem.
- Ja... Ja chciałam...
- Wiem czego chciałaś. - Przerwał mi - Egzekucji. - Na jego słowa niemrawo przytaknęłam - Jesteśmy tutaj po to, aby ci pomóc. - Uśmiechnął się, wyciągając w moim kierunku dłoń. Spojrzałam na nią niepewnie, z nerwów przygryzając dolną wargę. Przecież właśnie dlatego tutaj przyszłam, więc dlaczego się wahałam? Miałam złe przeczucia? Szybko się otrząsnęłam i chwyciłam jego lodowatą dłoń, na której dotyk od razu zadrżałam. Ścisnął ją mocno i pociągnął w kierunku drzwi, z których przed sekundą dobiegał krzyk. Zaczęłam stawiać opór. Nie zniosłam bym tego widoku. Jednak mężczyzna był silniejszy. Przyciągnął mnie do siebie a następnie wepchnął do pokoju, zatrzaskując za mną drzwi. Podniosłam się z podłogi rozglądając po pomieszczeniu. Byłam w nim sama. Jedyną rzeczą było świeżo posłane drewniane łóżko z licznymi zadrapaniami. Przełknęłam ciężko ślinę przejeżdżając po jasnych wgłębieniach. Nagle poczułam się okropnie senna. Ściągnęłam buty oraz bluzę następnie kładąc się na łóżku i przykrywając szczelnie kołdrą. Poczułam jak powoli zaczynam odpływać, jednak na samym skraju do życia przywrócił mnie głośny krzyk, który należał do... Harry'ego?
- Gdzie ona jest?! Gdzie ona do cholery jest?!
Gwałtownie zerwałam się z łóżka, jednak jakaś siła ponownie mnie do niego przytwierdziła. Nie potrafiłam się ruszyć.
- Nie pamiętasz co do ciebie powiedział? Ty wcale nie chciałaś egzekucji. To on jej pragnął. Głupia [T.I] poświęca się dla takiego idioty jakim jest Harry Styles. - Usłyszałam znajomy głos.
- Już po całym procesie? - zapytałam patrząc w sufit
- Jeszcze nie, ale Styles znacznie go przyspieszy.
- Ja nie wiem, czy naprawdę tego chcę.
Momentalnie poczułam straszny uścisk w klatce piersiowej.
Jak na zawołanie w mojej głowie pojawiły się obrazy z dzisiejszego dnia gdy chłopak mnie poniżał. Moje policzki od razu zrobiły się mokre od łez.
- Przestań, przestań! - krzyczałam błagalnie
- [T.I]! - usłyszałam jego głos, następnie dobijanie się do drzwi.
Nie potrafiłam się poruszyć, pomimo że nie byłam przywiązana. Czułam jak moje ciało zaczyna się robić coraz to cięższe.
Przez moją klatkę piersiową ponownie przeszłą fala bólu przez co tym razem nie mogłam się już powstrzymać od krzyku. Starałam się oderwać od łóżka jednak moje starania na nic się nie zdały.
- Wypuść ją stamtąd! - usłyszałam krzyk Harry'ego zza drzwi
- Harry, błagam pomóż mi!
Na moją prośbę nagle zapanowała cisza jednak po chwili chłopak ponownie próbował dostać się do pomieszczenia.
- On tylko pogarsza całą sprawę. Sprawia że cierpisz. Gdyby nie on, bolało by mniej.
Czułam jak moje ciało przestaje znosić ból. Stawałam się coraz to słabsza, a każdy uścisk sprawiał, że coraz ciężej było mi złapać jakikolwiek oddech.
W końcu poczułam najmocniejsze ze wszystkich uderzeń, jednak nie miałam już siły aby nawet krzyknąć. Poczułam jak moje ręce i nogi leżą swobodnie na łóżku, jednak jak dla mnie były za ciężkie by je podnieść. Po chwili znalazłam się w zupełnie innym pomieszczeniu, do którego w tym samym momencie wpadł Harry wraz z Niall'em.
- [T.I]! O mój Boże, [T.I]! - krzyknął zrozpaczony blondyn od razu znajdując się przy mnie. Kątem oka zauważyłam zapłakanego bruneta, który najwyraźniej nie wierzył w to co widzi. Poczułam dłoń mojego brata na moim policzku - Coś ty najlepszego zrobiła? - szepnął pociągając nosem - Boże, [T.I].
Chciałam mu tyle powiedzieć, jednak nie potrafiłam wydusić z siebie najmniejszego słowa.
- Możesz zostawić nas na chwilę samych? - wydukał drugi chłopak, niepewnie podchodząc do łóżka. Niall spojrzał na niego powoli wstając
- To wszystko twoja wina! - wykrzyczał mu prosto w twarz - Ona ma dopiero szesnaście lat, rozumiesz! Nikt nie przeżył egzekucji w tak młodym wieku, nikt! - dodał następnie wybiegając z pomieszczenia. Brunet schował twarz w dłoniach i zaczął płakać jak małe dziecko. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Przypuszczam nawet, że moje policzki ponownie stały się mokre jednak w tym momencie już niczego nie byłam w stanie wyczuć.
Spojrzał na mnie z okropnym bólem w oczach. Następnie niepewnie usiadł na wolnym miejscu. Delikatnie chwycił moją dłoń i przyłożył do swoich ust, aby ją pocałować.
- Tak bardzo cię za to przepraszam. To ja powinienem leżeć na twoim miejscu. - Dukał - Błagam, nie płacz przeze mnie.
Zmobilizowałam w sobie wszystkie możliwe siły i wzięłam głęboki oddech.
- Harry? - wychrypiałam
- Nie mów nic. Musisz odpocząć. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz? Nie możesz sobie tak po prostu odejść.
W tym samym momencie poczułam okropny ucisk w okolicy serca. Wszystko zaczęło powoli tracić na ostrości i jasności aż w końcu zapanowała ciemność.
W mojej głowie jedynie odbijały się krzyki wymieszane z płaczem. Jednak i one po chwili ucichły.

Myślisz, że demony nie istnieją? Że wszystko co złe dzieje się bez przyczyny? Że nie ma swojego źródła? W takim razie twoja wiedza na temat świata, a nawet życia, jest niewielka.
To one są najgorszym wrogiem. Potrafią zawładnąć nami, naszymi uczuciami. Potrafią nas zmusić niemalże do wszystkiego. Nie sztuką jest z nimi walczyć. Sztuką jest stanąć przed nimi z uniesioną głową i nie dać się od tak sobie omotać wokół palca. Dopiero wtedy jesteś zwycięzcą...

1 komentarz: