czwartek, 17 lipca 2014

Larry (+18)

Okej, nie jestem Larry Shipper, ale to było... H O T!

Enjoy!

Imagin napisany przez wspaniałą: Ray.

link do oryginału: http://story-of-larry-stylinson.blogspot.com/2012/06/babysitter-one-shot.html

_________________________________

- Pamiętasz wszystko co ci powiedziałam? – mama po raz setny zadała to pytanie, jednocześnie wrzucając do swojej torebki klucze, dokumenty i inne babskie bibeloty. Wygładziła swoją sukienkę wieczorową i przelotnie zerknęła na nadgarstek gdzie miała założony zegarek. – Och, zaraz się spóźnię… Zapamiętałeś? Czy mam powtórzyć…?
- Tak, mamo, wie…
– Kolacja jest do odgrzania w lodówce – przerwała mi, na co wywróciłem oczami -  na stoliku masz telefon do cioci w razie jakiegoś wypadku, Gemma nocuje u Danielle, więc zdzwoń tam gdybyś jej potrzebował… Co jeszcze… ach! Niania powinna być…
- Niania?! – pisnąłem, zrywając się z kanapy i stając na równe nogi. W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem i mama powiedziała co innego, ale jej poważny wyraz twarzy uświadomił mi, że mówiła całkiem serio. – Mamo, jestem za duży na nianię! – jęknąłem, w kilku susach znajdując się obok rodzicielki. – Naprawdę, za dwa miesiące skończę osiemnaście lat i…
- No właśnie, za dwa miesiące – powtórzyła mama, czochrając moje włosy. – A nie teraz. Synku, są święta, zrób mi ten prezent i nie marudź, dobrze?
- Są święta a ty mnie zostawiasz – mruknąłem, wzdychając głęboko.
To naprawdę było nie fair. Było Boże Narodzenie, dwudziesty czwarty grudnia, dzień, który każda rodzina powinna spędzić razem, a tymczasem moja mama wyjeżdżała na jakąś kolację z niewiadomo kim, a Gemma spędzała święta ze swoją najlepszą przyjaciółką. Czemu tylko ja byłem sam? I na dodatek miała się mną opiekować jakaś niania, która z pewnością będzie starą pomarszczoną babą. Nie, dziękuję.
- Harry, wiesz dobrze, że nie zaplanowałam tej kolacji – powiedziała mama, zarzucając na swoje ramiona płaszcz. – O wiele bardziej wolałabym zostać z tobą.
- Więc czemu nie zostaniesz? – spytałem, opierając się o framugę drzwi i patrząc, jak mama z roztargnieniem zapina guziki płaszcza.
Uniosła wzrok i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale nagle rozbrzmiało pukanie do drzwi. Moje spojrzenie powędrowało w tamtą stronę i dokładnie wiedziałem, kto się za nimi znajduje. Stara babcia, która uważa się za nianię.
- Bądź miły, Harry, dobrze? – upewniła się mama.
Kiwnąłem tylko głową, a ona otworzyła drzwi. Westchnąłem i przygotowałem się na widok jakiejś starej babci… ale się go nie doczekałem, bo w drzwiach stał najpiękniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałem.
Miał idealnie ułożone włosy, w których aktualnie znajdowały się płatki śniegu, a grzywka opadała na jego oczy. Nieziemsko piękne oczy, warto podkreślić, kolorem przypominające głęboki i bezkresny ocean, tak szafirowe, że powinno być to zabronione. Dalej był prosty nos, delikatnie zadarty do góry, i malinowe, lekko wydęte, usta, proszące o gorące pocałunki. Szyję miał owiniętą białym szalem, kontrastującym z jego zarumienioną od zimna skórą.
Boże, czy naprawdę aż tak ckliwie go opisałem? Styles, jesteś żenujący…
- Och, jesteś już – powiedziała mama, ale jej głos dochodził jakby z oddali, bo wszystkie moje zmysły skupiały się aktualnie na chłopaku stającym nadal w progu drzwi mojego domu. – Wejdź, proszę. – Odsunęła się i gestem zaprosiła go do środka.
- Dziękuję, pani Styles – wymamrotał, wchodząc do środka i otrzepując swoje włosy ze śniegu. Jego głos był ochrypły i cholernie piękny. Poczułem, jak pewna część mojego ciała drgnęła na ten dźwięk. Żałosne. Jego głos sprawia, że mi staje. Pięknie. Później patrzyłem oczarowany jak zdejmuje z siebie płaszcz, odwieszając go na wieszak. Przy tej czynności sweter, który miał na sobie, podwinął mu się ciut do góry ukazując mi kawałek jego brzucha. Nagle zrobiło mi się sucho w ustach.
- To mój syn, Harry – przedstawiła mnie mama, kiwając na mnie głową. – Harry, to jest Louis Tomlinson, twoja dzisiejsza niania.
Chłopak… a raczej Louis, spojrzał w moją stronę. Znów poraziła mnie głębia jego tęczówek i znów nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu, bo moje ciało było jak sparaliżowane. Przeszywał mnie swoim wzrokiem na wskroś i czułem jakby zaglądał w najgłębsze zakamarki mojej duszy. Przez to intensywne spojrzenie czułem, jak na moje policzki zaczyna wkradać się rumieniec, więc szybko zerwałem kontakt wzrokowy.
- Użyłbym raczej określenia opiekun – mruknął Louis, przeczesując palcami swoje włosy.
- Niech będzie opiekun – zaśmiała się mama i zerknęła jeszcze na mnie zanim skierowała się do drzwi. – Naprawdę jeszcze raz dziękuję ci Louis, że zgodziłeś się opiekować dzisiaj Harrym.
- Przyjemność po mojej stronie, proszę pani – odpowiedział, uśmiechając się do mamy. Trochę mu współczułem, bo na pewno doglądanie jakiegoś nastolatka, i to jeszcze w Boże Narodzenie, nie było spełnieniem marzeń.
- Może zjecie razem jakąś wigilijną kolację. – Puściła mi oczko i stanęła w progu drzwi. - No to… bawcie się dobrze! – rzuciła na odchodne i zamknęła za sobą drzwi, zostawiając mnie samego z Louisem.
Och tak, będziemy bawić się cholernie dobrze, mamo.
Nie. Wcale o tym nie pomyślałem.
- Umm… - zacząłem, nerwowo strzelając palcami i przygryzając wargę – więc… ee…cześć? – wyjąkałem. – Znaczy się dobry wieczór, proszę pana – poprawiłem, czując się trochę głupio, bo nie wiedziałem jak powinienem się do niego zwracać. W końcu, jakby na to nie patrzeć, był moją opiekunką, czyli lepiej gdybym mówił mu „pan”. Ale z drugiej strony nie wyglądał na wiele starszego ode mnie.
- Możesz… – zaczął, a jego głos wydał mi się bardziej ochrypły niż był przed chwilą. Odchrząknął, słodko się rumieniąc. – Możesz mi mówić Louis.
Kiwnąłem tylko głową.
- W takim razie… rób to co robi niania – mruknąłem i szybkim krokiem przeszedłem z powrotem do salonu, nie potrafiąc wytrzymać z nim w jednym pomieszczeniu. Jakaś dziwna siła wręcz mnie do niego przyciągała, a naprawdę nie byłoby stosownym pieprzenie się ze swoją nianią.
- Harry! – usłyszałem za sobą jego głos. Zatrzymałem się w miejscu i powoli odwróciłem na pięcie. On także zatrzymał się w pół kroku i teraz znów przyglądał mi się swoim gorącym spojrzeniem.
- Tak, proszę pana? – spytałem, czując, jak ze zdenerwowania moje ręce zaczynają się pocić.
Louis uśmiechnął się łobuzersko i zaczął powoli iść w moją stronę. Automatycznie zrobiłem krok w tył, dopóki nie zatrzymała mnie sofa, na którą wpadłem. On nadal zmierzał w moim kierunku i naprawdę dzieliła nas już tylko niewielka odległość.
- Niania powinna się opiekować, nie sądzisz? – spytał, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nami. Cholera, to w jaki sposób szedł do mnie, było gorące. Jego oczy dziwnie świeciły, na ustach igrał uśmieszek.
- Ttt…taakk – bąknąłem, zaciskając dłonie na oparciu kanapy.
Louis całkowicie zmniejszył dystans między nami, ale zostawił kilka milimetrów przestrzeni miedzy naszymi ciałami zapewne chcąc jeszcze chwilę się ze mną podroczyć.
- Więc… - wymruczał, sunąc ręką od mojego biodra do szyi, którą objął i gwałtownie przyciągnął za nią do siebie. Nasze usta dzieliła już tylko niewielka odległość i mogłem poczuć jego gorący oddech. – Może dasz mi się sobą zaopiekować…?
Nie było mi dane odpowiedzieć, bo Louis gwałtownie wpił się w moje wargi, zupełnie pozbawiając mnie tchu. Jego mokre, gorące i miękkie usta sprawnie poruszały się na moich doprowadzając mnie tym do cholernego obłędu. Nigdy nie całowałem się z nikim w taki sposób w jaki robiłem to teraz z Louisem. I miałem w dupie to, że był moją nianią i powinien mnie pilnować, a nie obmacywać. Miałem w dupie to, że jest facetem – ponieważ pokochałem jego pocałunki i pragnąłem więcej.
Sapnąłem prosto w jego wargi i wplotłem palce w jego włosy, przyciągając jego zarumienioną twarz bliżej siebie. On objął moją talię i całkowicie zlikwidował przestrzeń pomiędzy naszymi ciałami. Jęknąłem, gdy bez zbędnych ceregieli wsadził mi kolano miedzy krocze i mocno docisnął. Ugryzłem jego wargę i od razu ją zassałem, całkowicie zatracając się w jego pocałunkach i starając się odwzajemniać każdą jego pieszczotę.
Zacisnął ręce na mojej koszulce, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Zsunął je na moje pośladki, ściskając je i unosząc mnie za nie do góry. Jęknąłem cicho w jego usta, a on posadził mnie na oparciu kanapy, na co automatycznie objąłem go nogami w pasie, przyciągając go bliżej siebie. Poczułem jak jego ręce wsuwają się pod moją koszulkę i zaczynają gładzić moje plecy. Oderwałem od niego usta i wygiąłem się w łuk, gdy uniósł ją do góry chcąc ją ze mnie zdjąć. Nie opierałem mu się – wręcz przeciwnie: pomogłem mu ją zsunąć z mojego ciała, zbyt chętny do poczucia jego dotyku na skórze. Już po chwili zostałem wynagrodzony, gdy poczułem jak zaczyna składać mokre pocałunki począwszy od mojej szyi przez obojczyki i klatkę piersiową.
- Panie Tomlinson – jęknąłem, gdy przygryzł mojego sutka sprawiając, że odrzuciłem głowę w tył, podtrzymując się kanapy za mną, aby utrzymać równowagę.
Spojrzał na mnie spod rzęs i wysunął swój język, przejeżdżając nim od mojego podbrzusza aż do szyi, a potem z powrotem wpił się w moje usta. Jęknąłem głośno, gdy rozchylił moje wargi wsuwając do mojej buzi swój gorący język, którym od razu zrobił sobie wędrówkę po moim podniebieniu.
Teraz to ja odważyłem się wsunąć rękę pod jego sweter. Przejechałem paznokciami po jego plecach powodując, że zamruczał wprost do moich ust i przygryzł moją wargę. Zaraz potem znów połączył ze sobą nasze języki i rozpoczął z moim walkę o dominację. W między czasie podciągnąłem do góry jego sweter, nie zaprzestając jednak jego całowania. Oderwaliśmy się tylko na chwilę, abym mógł ściągnąć z niego zbędny materiał, który zaraz odrzuciłem za siebie.
Od razu powędrowałem dłońmi na jego biodra, przyciągając go do siebie za szlufki w spodniach. Nasze miednice gwałtownie się ze sobą zderzyły i poczułem, jak bardzo jest podniecony. Z resztą niemniej niż ja.
Z mlaśnięciem odsunąłem się od niego, zaraz jednak przenosząc pocałunki na jego szyję. Przygryzłem wrażliwą skórę, sprawiając, że jęknął z głębi gardła, a zaraz potem mocno ją zassałem, pragnąc go naznaczyć. Poczułem, jak ciągnie za moje włosy, co jeszcze bardziej mnie nakręciło i zsunąłem się ustami niżej, na jego klatkę piersiową. Otoczyłem językiem jego sutek, otrzymując w nagrodę przeciągły jęk w postaci mojego imienia.
Już miałem zjechać na dół kiedy chwycił moje ramiona, unosząc mnie do góry, i pchnął mnie do tyłu. Przeleciałem przez oparcie kanapy i z głośnym „łup” opadłem na nią. Zdezorientowany rozglądnąłem się dookoła, niemalże od razu napotykając niebieskie, pełne pożądania, spojrzenie Louisa, który w kilka sekund znalazł się obok kanapy i usiadł okrakiem na moich biodrach.
Pochylił się nade mną i musnął moje wargi swoimi, ocierając się o mojego penisa. Przez materiał dżinsów mogłem poczuć jak bardzo jest twardy; z resztą tak samo jak ja. Wypchnąłem biodra do przodu, gwałtownie ocierając się o niego i z naszych ust wydobyły się głośne jęki. Cholera, to, co robiliśmy, było naprawdę gorące.
Ugryzłem jego wargę, gdy zacisnął swoje palce na moim twardym członku. Oderwał się ode mnie i zmrużył oczy.
- Gryziesz? - wymruczał, pocierając swoją dłonią moją erekcję. – Niegrzeczny chłopczyk. Mam powiedzieć mamie, że źle się zachowywałeś?
Jęknąłem, bo sposób w jaki do mnie mówił był cholernie seksowny i pobudzający. On tylko uśmiechnął się pod nosem i ustami wpił się w moją szyję, od razu zasysając skórę. Wygiąłem się w łuk, przywierając do jego ciała. Wplotłem palce w jego włosy, przysuwając jego twarz bliżej mojej skóry. Usłyszałem jego cichy jęk, gdy pchnąłem delikatnie jego głowę niżej.
Poczułem jego usta na swoim sutku i znów głośno jęknąłem. Jednak tym razem zaczął nimi zjeżdżać niżej, zasysając skórę na moim podbrzuszu i głaszcząc mojego penisa przez materiał dżinsów.
- Panie Tomlinson… - sapnąłem, gdy zębami odpiął guzik moich spodni.
Spojrzał na mnie spod rzęs, rozpinając rozporek i zsuwając spodnie z moich nóg. Przygryzłem wargę, ponieważ uświadomiłem sobie, że jeszcze niewiele brakuje do tego, aby leżał pod nim nagi. I szczerze? Nie miałem nic przeciwko temu.
- Bądź grzeczny, Harry – wymruczał, całując moją klatkę piersiową aż dotarł do moich ust. – Naprawdę nie chcę ci dawać kary za to, że źle się zachowujesz.
Wydałem z siebie nieakrykułowany dźwięk, a Louis wpił się moje wargi, od razu wdzierając się językiem do środka. Nie oponowałem i oddawałem każdy jego pocałunek, w między czasie dyskretnie odpinając jego pasek od spodni. Szybko odpiąłem guzik i rozporek zsuwając je z jego nóg.
- Niegrzeczny chłopczyk – mruknął ochrypłym głosem, nie odrywając swoich ust od moich. Wypchnąłem moje biodra do przodu, gwałtownie ocierając się o jego twardego penisa. Przez cienki materiał bokserek mogłem poczuć go tak cholernie dobrze. Louis jęknął w moje usta, a ten dźwięk jeszcze bardziej mnie pobudził.
Wsunąłem język między jego rozchylone wargi i namiętnie pocałowałem. Oddał mój pocałunek z entuzjazmem, a ja zjechałem dłońmi z jego pleców na pośladki i wsunąłem dłonie za materiał bielizny, pieszcząc jego nagą skórę. Warknął i zacisnął dłonie na moich biodrach, nagle odrywając się ode mnie.
- Naprawdę nie chciałem ci dawać kary, ale sam się o nią prosisz – powiedział ochrypłym głosem, zjeżdżając swoimi gorącymi ustami znów na moje podbrzusze.
Nie potrafiłem wydobyć z siebie jakiegoś sensownego dźwięku oprócz pomruków, jęków i sapnięć. Louis chyba był z siebie zadowolony, bo przejechał językiem po moim penisie, wciąż uwięzionym w, o wiele za ciasnych już, bokserkach. Odrzuciłem głowę w tył, wypychając biodra w jego stronę.
- Zdecydowanie niegrzeczny – wymamrotał, zahaczając zębami o gumkę bielizny.
- Louis – warknąłem przez zaciśnięte zęby. – Błagam, kurwa, zrób to w końcu!
Poczułem, jak jego wargi wykrzywiają się w uśmiechu, zanim w końcu zsunął moje bokserki i odrzucił je gdzieś za siebie. Leżałem teraz przed nim ze stojącym penisem, który wręcz domagał się jego pieszczot – gdy to sobie uświadomiłem moje policzki od razu się zaczerwieniły.
Zerknąłem w dół, na Louisa, który ulokował się pomiędzy moimi nogami i przejeżdżał dłońmi po wewnętrznej części moich ud, doprowadzając mnie tym do jebanego szaleństwa. Spojrzał na mnie ciemnymi od pożądania oczyma, zanim nachylił się i przejechał swoim gorącym językiem od jąder aż po samą główkę moje penisa.
- Och, kurwa, kurwa, kurwa – wysapałem, wyginając się w łuk i przygryzając wargę. Po chwili poczułem jak usta Louisa zaciskają się na główce mojego członka, ssąc ją i na przemian liżąc.
Przyjemność była obezwładniająca. Patrzyłem spod przymrużonych powiek, jak znów bierze mojego penisa w swoje usta, tak głęboko, że zderzył się z tylną ścianką jego gardła. Jęknąłem głośno, wplatając palce w jego włosy i nadając jego ruchom odpowiedniego tempa. Przygryzłem wargę, gdy patrzyłem na jego usta poruszające się na całej długości mojego penisa.
- Lou…Louis! – krzyknąłem, przenosząc ręce za siebie i zaciskając je na oparciu sofy. Czułem dreszcze przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa, natomiast Louis przyspieszył swoje ruchy, zasysając policzki na moim penisie. Jego dłoń powędrowała na moje jądra i zaczął je masować, przez co z mojego gardła wydobył się kolejny krzyk. Miałem w dupie, że cała ulica może mnie słyszeć – prawdopodobnie podczas jedzenia wigilijnej kolacji - bo Louis właśnie robił mi najlepszego na świecie loda i chciałem o tym zakomunikować całemu światu.
- Kurwa, kurwa, kurwa – mamrotałem pod nosem.
Wypchnąłem biodra, a mój penis całkowicie zniknął w buzi Louisa. Zdziwiło mnie to, że w ogóle się nie krztusił, ale być może miał już wprawę w obciąganiu; z resztą ja byłem na to idealnym przykładem, bo przez jego usta zaraz miałem dojść.
Z mlaśnięciem wysunął mojego członka z ust, przenosząc je na moje jądra, które mocno zassał. Ręką wykonywał rytmiczne ruchy na moim penisie, raz za razem przejeżdżając palcami po główce. Jęczałem i wiłem się na kanapie, czując, że mój orgazm nieubłaganie się zbliża.
- Och, Louis, kurwa… Boże, uch… Louis!
Poczułem jak wygina usta w uśmiech i znów przejechał ustami po całej długości mojego penisa, zaciskając wargi na główce i zlizując preejakulat. To wystarczyło, żeby przyjemność owładnęła moim ciałem – z głośnym krzykiem w postaci jego imienia doszedłem prosto w jego usta, drżąc na całym ciele. Byłem teraz jak z waty, nie mogłem ruszyć żadną częścią ciała ani nie potrafiłem skleić sensownego zdania, powtarzając jego imię jak jakąś mantrę.
- Grzeczny chłopczyk – usłyszałem z oddali jego głos.
Wdrapał się na moje ciało, składając po drodze mokre pocałunki. Doszedł do moich warg i lekko je pocałował. Wsunąłem język w jego usta, smakując samego siebie co cholernie mnie pobudziło. Louis sapnął, gdy zahaczyłem palcami o gumkę jego bokserek, pragnąc je z niego zdjąć i odwdzięczyć się, ale od chwycił mój nadgarstek i uniemożliwił mi to.
- Co…?
Chwycił moje pośladki i wstał z kanapy, od razu ustami zaczynając gwałcić moją szyję. Oplotłem go nogami w pasie, bojąc się, że zaraz spadnę, podczas kiedy on przeszedł z nami z salonu do… mojego pokoju. Skąd skubany wiedział gdzie jest mój pokój…?
Otworzył kopniakiem drzwi i wszedł do środka, od razu kierując się w stronę łóżka. Dosłownie rzucił mnie na nie, a sam podszedł do drzwi i przekręcił w nich zamek. Na samą myśl tego, co zaraz się stanie zacząłem się na nowo podniecać i mój penis znów zaczął budzić się do życia. Louis zaczął iść w moją stronę, a ja nie potrafiłem oderwać wzroku od dość dużego wybrzuszenia w jego czarnych bokserkach.
- Chodź tu – zażądałem, wyciągając w jego kierunku rękę.
- To chyba ja wydaję dzisiaj rozkazy – odparł, unosząc brew i stając w nogach mojego łóżka.
Szybko znalazłem się w tym miejscu, chwytając jego ramiona i brutalnie rzucając go na posłanie, sam wdrapując się na jego ciało. Jego włosy przypominały jakiś stóg siana natomiast fryzura zaliczała się do kategorii „pieprz mnie”. Usta były spuchnięte od pocałunków (i nie tylko) a oczy dziwnie się świeciły.
Nachyliłem się do jego ucha, przygryzając jego płatek i sprawiając, że zadrżał pode mną.
- Chcę pana pieprzyć, panie Tomlinson – wymruczałem, składając pocałunek za jego uchem. Sapnął i otworzył szeroko swoje oczy. – Chcesz, żebym się pieprzył?
Jęknął w odpowiedzi, niecierpliwie poruszając się pode mną.
- Byłem chyba wystarczająco grzeczny, prawda? – ciągnąłem, schodząc pocałunkami na jego szyję i robiąc kolejną malinkę. – Nie powie pan nic mojej mamie? – spytałem niewinnie, wycałowując sobie ścieżkę w dół jego klatki piersiowej do podbrzusza.
- Harry – syknął przez zęby, a dłonie zacisnął w pięści na moim prześcieradle.
- Tak, Louis? – wyszeptałem, powoli zsuwając jego bokserki i całując każdy nowo odkryty fragment jego skóry. Moje serce łomotało mi w piersi i próbowałem powstrzymać drżenie rąk, gdy całkowicie pozbawiłem go bielizny.
- Och, Harry, pieprz mnie – jęknął, gdy pochyliłem się nad jego stojącym w pełnej gotowości penisem i dmuchnąłem na niego gorącym powietrzem. Jego słowa pobudziły mnie i zachęciły do działania. Wdrapałem się z powrotem na jego ciało i wpiłem gwałtownie w jego usta, złączając ze sobą nasze miednice i ocierając się o niego swoim penisem, który już był gotowy do naszej dalszej zabawy. Nie przerywając pocałunku sięgnąłem do półki przy łóżku i wygrzebałem z niej prezerwatywę. Uświadomiłem też sobie nagle, że nie posiadam czegoś takiego jak nawilżacz i miałem ochotę walnąć się za to, ale powstrzymałem się. Będę musiał użyć czegoś innego…
- Odwróć się – wymruczałem cicho, głaszcząc go po bokach. Potulnie wykonał moją prośbę, cichutko skomląc, gdy zacząłem masować jego cudowne pośladki. Złożyłem kilka pocałunków na jego szerokich i umięśnionych plecach, aby po chwili zjechać ustami na dół. Louis chyba wiedział co zamierzam zrobić, bo nieco się spiął, więc powróciłem pocałunkami w górę jego pleców.
- Nie bój się, Louis – szepnąłem do jego ucha. – Chcę tylko, żeby było ci dobrze.
Przytaknął lekko głową, więc wziąłem to za znak do kontynuowania. Ponownie skierowałem swoje usta niżej, przejeżdżając w między czasie palcem wzdłuż jego kręgosłupa aż dotarłem do jego pośladków. Przejechałem nim po jego wejściu, na co sapnął i wypiął się jeszcze bardziej.
Polizałem swój palec i delikatnie, tak, aby nie sprawić mu bólu, wsunąłem czubek do środka. Napiął wszystkie mięśnie, więc szybko pocałowałem jego plecy, mamrocząc mu do ucha, że jest wspaniały i że naprawdę będzie czuł się dobrze. Poczekałem, aż się rozluźni i wepchnąłem palec trochę dalej, tym razem otrzymując w nagrodę jęk przyjemności.
- Widzisz? – szepnąłem do jego ucha, wykonując powolny ruch palcem. Znów jęknął i bardziej wypchnął swój tyłek. – Pomyśl sobie jakie to będzie uczucie, gdy w ciebie wejdę – dodałem, przygryzając jego kark, sam wyobrażając sobie ten moment. Obydwoje cicho jęknęliśmy. – Gdy będę się w tobie poruszał aż w końcu obydwoje dojdziemy…
Uśmiechnąłem się, gdy Louis znów wykonał ruch swoimi biodrami. Wycałowałem sobie ścieżkę na jego plecach, zastępując palec językiem. Louis wciągnął ze świstem powietrze, gdy przejechałem nim po jego wejściu. Byłem już boleśnie twardy, drugi raz w tym dniu, a jeszcze nawet nic takiego wielkiego nie zrobiliśmy.
Po kilku chwilach odsunąłem się od jego słodkiego tyłeczka, znów kierując swoje pocałunki do góry, przez jego plecy do karku.
- Odwróć się, Louis – wymruczałem do jego ucha.
Wykonał moje polecenie i już po chwili leżał pode mną – ze świecącymi oczami, które były lekko przymknięte, rozchylonymi ustami i zarumienionymi policzkami. Posłałem mu ciepły uśmiech, po czym rozerwałem zębami opakowanie prezerwatywy. Louis z krzywym uśmieszkiem wziął mi ją z dłoni i wprawnym ruchem umieścił ją na moim, stojącym w pełnej gotowości, członku.
- Dalej, Harry – zachęcił mnie, obejmując mnie w pasie nogami. – Podobno miałeś mnie pieprzyć, pamiętasz? Chyba, że chcesz, żebym powiedział twojej mamie, że źle się zachowywałeś…?
Oblizałem kokieteryjnie usta i nakierowałem swoje penisa na jego wejście.
- Zrobiłby to pan, panie Tomlinson? – sapnąłem, wsuwając się powoli w niego.
Zacisnął ręce na moich plecach, odrzucając głowę w tył i eksponując przede mną swoją piękną szyję, na której znajdowało się już kilka malinek. Pochyliłem się i po raz kolejny tego wieczoru pocałowałem jego szyję. Wykonałem pierwsze powolne pchnięcie biodrami i jęknąłem głośno, bo uczucie było niemożliwe.
- Harry, Harry, Harry, kurwa… och, Boże, Harry! – wysapał Louis, ściskając dłońmi moje ramiona. Mocniej zacisnął swoje nogi wokół mojego pasa, przez co wszedłem w niego jeszcze głębiej, wywołując obustronne jęknięcie.
Podparłem się rękami po obu stronach jego twarzy i wykonałem kolejne pchnięcie. Starałem się być delikatny, bo nie chciałem sprawić mu krzywdy, ale z każdą chwilą traciłem nad sobą panowaniem i byłem naprawdę bliski pieprzenia jego słodkiego tyłka.
- Och, kurwa… Louis! – jęknąłem, opierając swoje czoło o jego. Nasze ciała pokrywała już lśniąca warstwa potu, nasze ciała co chwile ocierały się o siebie, a pokój wypełniały nasze jęki, sapnięcia i przekleństwa.
- Miałeś… uch, miałeś mnie pieprzyć Harry, pamiętasz? – wyjęczał Louis, a jego ciało wygięło się w łuk, gdy zwiększyłem siłę pchnięć. – Chyba, że nadal jesteś niegrzecznym chłopczykiem i… och, kurwa, i nie dotrzymasz słowa.
Przygryzłem wargę, znów wykonując mocne pchnięcie, powodując, że Louis krzyknął moje imię. Widząc, że jest już blisko, tak samo jak ja, wziąłem w dłoń jego twardego penisa i zacząłem mu obciągać w rytm moich pchnięć. Naprawdę niewiele brakowało, abyśmy doszli; byliśmy obydwoje na krawędzi i desperacko pragnęliśmy uwolnienia.
- Ha…Harry, kurwa, zaraz… dojdę… - wysapał Louis, wychodząc swoimi biodrami naprzeciw moim pchnięciom. – Mocniej, proszę… Musisz… pieprzyć mnie mocniej!
To zdanie sprawiło, że wykonałem ostatnie mocne pchnięcie i głośno jęknąłem, gdy doszedłem, w kółko powtarzając imię Louisa. W tym samym momencie poczułem jak ciepła ciecz znalazła się na moim brzuchu, a ochrypły od krzyków głos Louisa jęczy moje imię.
Opadłem bezsilnie na jego ciało, z szaleńczo bijącym sercem. Nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś tak intensywnego jak to. Wraz z spermą wystrzeliłem chyba wszystkie szare komórki, bo w tej chwili nie potrafiłem skleić żadnej spójnej myśli.
Próbowałem jakoś uspokoić swój oddech, ustabilizować rytm serca i drżenie ciała, ale za nic nie potrafiłem tego zrobić. Louis chyba też odczuwał to samo co ja, bo słyszałem jak jego serce łomocze w jego piersi. Uniosłem głowę, napotykając jego twarz, na której rozciągał się szeroki i błogi uśmiech poorgazmowy.
Nachyliłem się i złożyłem na jego opuchniętych ustach pocałunek. Otwarł swoje oczy, leniwie mi się przyglądając. Sięgnął dłonią do moich włosów, które przykleiły mi się do czoła, i odgarnął je z mojej twarzy.
- Byłeś bardzo grzeczny, Harry – wychrypiał, całując mnie lekko w usta. – Jestem z ciebie zadowolony.
Zamruczałem w odpowiedzi, przejeżdżając nosem wzdłuż jego szczęki, przy okazji składając na niej kilka pocałunków. Louis uśmiechnął się, gładząc opuszkami palców moje plecy i wtulając twarz w moją szyję.
- Chyba częściej będę przychodził się tobą opiekować – stwierdził, parskając śmiechem.
- Zdecydowanie – odparłem, obejmując go w pasie i kładąc głowę na jego piersi.
To były definitywnie najlepiej spędzone święta.